[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W jego głosie pobrzmiewała przesadna skromność, jakby sam siebie nie doceniał:- Gram po trochu na wszystkim.Chyba głównie na keyboardzie.- W domu mamy fortepian  powiedziałam.Cole spojrzał na swoje dłonie.- Tak naprawdę już tego nie robię. A potem znowu zamilkł, a to milczenie  ciężkie,narastające i trujące  spoczęło między nami.Skrzywiłam się, ale tego nie zobaczył, bo nawet nie podniósł oczu.Nie byłam dobra wpodtrzymywaniu rozmowy o niczym.Zastanowiłam się, czy nie zadzwonić do Grace, żeby zapytać ją, copowinnam powiedzieć małomównemu wilkołakowi o skłonnościach samobójczych, ale zostawiłam gdzieśtelefon.Może w samochodzie?- Na co tak patrzysz?  odezwałam się w końcu, nie spodziewając się reakcji.Ku mojemu zaskoczeniu Cole wyciągnął rękę, tak że jego kciuk znalazł się najbliżej mnie.Przyglądałmu się z wyrazem zadumy i niesmaku; jego głos, kiedy mi odpowiadał, odzwierciedlał te uczucia.- Dziś rano, gdy znowu stałem się sobą, obok leżała martwa łania.A właściwie nie martwa&Patrzyła na mnie  wyraznie chciał zobaczyć, jak zareaguję  ale nie mogła wstać, bo jako wilkrozerwałem jej bok.I chyba, cóż& chyba jadłem ja żywcem.I chyba robiłem to jeszcze przezchwilę po tym, jak stałem się człowiekiem, bo moje ręce& były pokryte jej krwią iwnętrznościami.Dopiero teraz dostrzegłam brązowy ślad pod jego paznokciem.Palec drżał mu delikatnie.- Nie mogę się tego pozbyć  dodał.Obróciłam jego dłoń wnętrzem do góry i przytrzymałam.Drugą ręką wyciągnęłam zestaw domanicure u z torebki.Małym pilniczkiem wydobyłam spod paznokcia resztki zaschniętej krwi.Zdmuchnęłam drobinki ze stołu i schowałam przybory.Mógł już zabrać swoja dłoń, ale zostawił ją na stole między nami, z palcami rozcapierzonymi i przyciśniętymi do blatu, jakby była zwierzęciem gotującym się dolotu.- Nie sądzę, żebyś była winna śmierci swojego brata  odezwał się.Przewróciłam oczami.- Dzięki, Grace.- Hę?- Grace.Dziewczyna Sama.Ona też tak twierdzi.Tylko że jej przy tym nie było.Próbowała ocalićSama w ten sam sposób i on przeżył.A więc łatwo jej przychodzi taka wspaniałomyślność.Dlaczego o tym rozmawiamy?- Bo zmusiłaś mnie do czterokilometrowego marszu i przejażdżki po kubek starej kawy.Powiedzmi, dlaczego akurat zapalenie opon mózgowych?- Bo ta choroba wywołuje wysoka gorączkę. Jego zaskoczone spojrzenie uzmysłowiło mi, żezaczęłam opowieść w złym miejscu. Grace została ugryziona jako dziecko.Ale nigdy się nieprzemieniła, bo jej ojciec idiota zamknął ja w samochodzie w upalny dzień i niemal ją usmażył.Wykombinowaliśmy, że może wysoka gorączka jest lekarstwem na wilkołactwo.I niewpadliśmy na nic lepszego niż zapalenie opon mózgowych.- Z trzydziestopięcioprocentowym wskaznikiem przeżycia  zauważył Cole.- Dziesięć do trzydziestu procent  poprawiłam. I już ci mówiłam, to wyleczyło Sama.ZabiłoJacka.- Jack to twój brat?- Był nim, tak.- I to ty dałaś mu zastrzyk?- Nie, Grace to zrobiła.Ale to ja zdobyłam zainfekowaną krew&Cole wyglądał na zniecierpliwionego.- W takim razie nawet nie muszę zawracać sobie głowy tłumaczeniem ci, dlaczego twojepoczucie winy jest tak naprawdę użalaniem się nad sobą.Moja brew wystrzeliła w górę.- Ja nie&- Cii  rzucił, mechanicznie sięgając po kubek z kawą, zawieszając wzrok na solniczce ipieprzniczce  myślę.Więc Sam już w ogóle się nie przeistacza?- Nie.Gorączka wygotowała z niego wilka, czy coś w tym stylu.Cole pokręcił głową, nie podnosząc wzroku.- To nie ma sensu.To nie powinno było zadziałać.To tak, jakby twierdzić, że skoro drżysz, kiedyjest ci zimno, wystarczy wsadzić cię do pieca na kilka minut, żeby powstrzymać cię od tego naresztę życia.- Cóż, nie wiem co ci odpowiedzieć.To miał być ostatni rok Sama.Teraz powinien być jużwilkiem.Gorączka zadziałała.Zmarszczył czoło w zamyśleniu.- Nie sądzę, że to efekt wysokiej temperatury.Raczej coś związanego z zapaleniem oponmózgowych i smażeniem się w samochodzie sprawiło, że ani Sam, ani Grace się nieprzemieniają.Mamy dwa przypadki wyleczenia, ale czy to sprawka gorączki& ? Isabel, przecieżnie możesz tego udowodnić.- Tylko siebie posłuchaj, panie mądralo.- Mój ojciec& - Szalony naukowiec  wtrąciłam.- Tak, szalony naukowiec.Na zajęciach zawsze opowiadał jeden kawał.O żabie.Chyba o żabie.To mógł być też konik polny.Ale powiedzmy, że to była żaba.Naukowiec przeprowadzającydoświadczenie mówi:  %7łabo, skacz.%7łaba skacze dziesięć centymetrów.Badacz zapisuje: %7łaba skoczyła dziesięć centymetrów.Potem naukowiec odcina żabie jedną łapę i mówi: %7łabo, skacz , a ona skacze pięć centymetrów.Gość notuje:  Po odcięciu jednej łapy żabaskacze pięć centymetrów.Następnie odcina płazowi kolejną łapę i wydaje komendę:  Skacz ,a ona skacze dwa centymetry.Naukowiec zapisuje:  Po odcięciu dwóch łap żaba skacze dwacentymetry.Dalej usuwa resztę łap i mówi:  Skacz , a zwierzak leży w bezruchu.Badaczwysnuwa wnioski z doświadczenia:  Odcięcie żabie wszystkich łap sprawia, że obiekt badaniagłuchnie. Cole spojrzał na mnie. Aapiesz?- Nie jestem totalną idiotką  obruszyłam się. Uważasz, że wyciągnęliśmy złe wnioski.Ale tozadziałało.Więc jakie to ma znaczenie?- Dla Sama chyba żadne, skoro mu pomogło  przyznał Cole. Ale ja po prostu nie sądzę, żebyBeck miał rację.Powiedział mi, że to zimno przemienia nas w wilki, a ciepło robi z nas ludzi.Lecz gdyby to była prawda, nowe wilki takie jak ja nie byłyby niestabilne.Nie można ustalaćzasad, a potem mówić, że tak naprawdę się nie liczą tylko dlatego, że twoje ciało jeszcze ichnie poznało.Nauka tak nie działa.Rozważyłam to.- Więc twoim zdaniem to jest raczej taka logika naukowca od żaby?- Nie wiem  przyznał Cole. Właśnie się nad tym zastanawiałem, gdy przyszłaś.Chciałemsprawdzić, czy wywołam transformację inaczej niż zimnem.- Za pomocą adrenaliny.I głupoty.- Dokładnie.Oczywiście, mogę się mylić.Ale naprawdę uważam, że to nie niska temperaturasprawia, że się przemieniamy.Według mnie chodzi raczej o sposób, w jaki mózg reaguje nazimno.I że to właśnie ten impuls każe ciału się przeistoczyć.To dwie zupełnie różne rzeczy.Jedno to realna temperatura.Drugie to temperatura, w którą wierzy twój mózg. PalceCole a sięgnęły po serwetkę. Lepiej by mi się myślało, gdybym miał kartkę papieru.- Nie mam papieru, ale& - wyjęłam długopis z torebki i podałam mu.Wyraz jego twarzy zupełnie się zmienił.Jeszcze go takiego nie widziałam.Pochylił się nad serwetką inarysował mały schemat blokowy.- Zobaczmy& zimno sprawia, ze temperatura ciała spada.Informacja, że marzniesz, trafia domózgu.Jego część, zwana podwzgórzem, każe cię ogrzać.To dlatego drżysz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl