[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiedział, oczywiście.Najważniejsze, że coś się w sprawie ruszyło.I chyba sam dyrektorek mu-siał zgłosić sprawę, ale już nie wypadało się dopytywać.Gburowaty ten policjant, morda zakuta jakaś.Nieważne, grunt że drgnęło.Drgnęło, nie drgnęło, a szczawika i tak odwiedzi.Odkajdankuje go i poswojemu przesłucha.Albo odwrotnie.Najpierw przesłucha, a potem rozkuje.Dobrego nigdy za wiele.Zgodnie z przewidywaniami Aldona nie zawiodła.Wysłuchała Joli i z miejsca zgodziła się naudział w całym zamieszaniu.Odebranie złodziejowi łupu wzięła sobie niemal za punkt honoru.Jedynatrudność polegała na wytypowaniu odpowiedniego kandydata.- Ma wyglądać? Takich to ja znam wielu.Hmmm.- zamyśliła się.- Naprawdę? Czy my aby na pewno mieszkamy w tym samym mieście?- W tym samym, w tym samym.Kto by się tu nadawał?- Wygląd to nie wszystko, facet musi też być chyba lekko kopnięty - podsunęła Jola, przygląda-jąc się nienagannemu francuskiemu manikiurowi koleżanki, która wydęła lekko usta i powiodła pal-cem po brzegu szklanki.- Kopniętych też znam wielu - zaśmiała się.- Ale Romuś Kulesza będzie chyba w sam raz.Mówisz i masz, on tak zawsze powtarza.Wielki, kudłaty.- Ma wyglądać - przypomniała Jola.- Wygląda bardzo dobrze.Kudłaty, dlatego że kręcony blondyn, ale ufryzowany, wypachniony.Robi jakieś interesy, chociaż ja bym wątpiła, czy takie czyste.Zniknął kiedyś na dwa lata, nikt niewiedział, gdzie jest.Potem mówił, że siedział w Chinach na kontrakcie, ale mnie tak coś świta, że sie-dział, owszem, ale raczej w sanatorium za kratkami.- To chyba lepiej? Nie będziemy uczciwego obywatela wikłać, bo nie możemy mu powiedziećprawdy.Wolę kłamać nieuczciwemu.Jacek, ten mój kolega, już miał opory, jak powiedziałam, że cie-bie wtajemniczę.- Romuś nie będzie się dopytywał, już ja o to zadbam, nie martw się.- Tak? To świetnie.Spotkajmy się w takim razie z nim jutro.Może wygra casting.Z Jackiem Jola zobaczyła się dopiero o osiemnastej u niego w mieszkaniu.Po przejściach Aluniz Filipem i niezapomnianej scenie w ogrodzie lepiej było unikać zapraszania go do siebie.- Chodz, chodz.- Otworzył drzwi, zanim zdążyła sobie przypomnieć wczorajszy koszmar, kiedystojąc na wycieraczce, wsłuchiwała się w dzwięki wytwarzane przez niego kajdankami.Znowu para-RLTdował bez ubrania, przewiązany w pasie ręcznik zbyt wiele nie zakrywał.- Poczekasz chwilkę? Zarazprzyjdę, tylko się ogolę.Rozgość się.- Po wczorajszym przemeblowaniu czuję się tu już rozgoszczona - mruknęła, kiedy Jacek znik-nął w otchłani łazienki.- Aldona się zgodziła! - krzyknęła.- Słyszysz?- Słyszę, wez sobie może jakieś gazety.Ja zaraz kończę!O wiele bardziej niż prasa Jolę zainteresował włączony komputer, który stał na biurku.Jacekbawił się w gierki? Ciekawe.Nie słyszała o takiej grze.Na zielonym ekranie zobaczyła zaznaczone nażółto ulice Katowic.Wozniczki, Kępowa, Brynowska.- Jak to działa? - zapytała, bo Jacek już wchodził do pokoju.Bez ręcznika, za to w dżinsach ifioletowej koszulce z napisem: Nie lubię chodzić do przedszkola".- W co? Yyyy.Ale zrobił minę! Jasne, nie lubi chodzić do przedszkola, w domu ma przecież lepsze zabawki.Zresztą baby też prezentują sobą małe zboczenia.Pudry, buciki, koronki, duperelki, jakich męskimrozumem się nie ogarnie.- Znalazłam biznesmena - postanowiła nie ciągnąć wstydliwego tematu i odeszła od biurka.Jacek szybko zamknął komputer, a wyraz spłoszenia spełzł z jego lica, które znowu stało siękrasne, a teraz nawet gładsze niż zazwyczaj.Jola odnotowała także, że powiewało od niego przyjemniemiętą - pewnie jakieś zapachowe cudo po goleniu.- Opowiadaj!- O czym? Aldona wybrała jednego i jutro zobaczymy.Zrobimy u ciebie takie niezobowiązują-ce spotkanie towarzyskie, na razie bez tłumaczenia chłopu, o co nam chodzi.Jak się facet nie spodoba,Aldona będzie zapraszać następnych.Do skutku.- A jak się spodoba?- To mu powiemy, że mamy do niego prośbę.My będziemy gadać, a Aldona dla odmiany bę-dzie mu zaglądać w oczka.- W oczka.Jaką prośbę?- Zamierzamy kupić obraz, ale właściciel nie chce sprzedać byle komu, a my wyglądamy na go-łych i wesołych.Nie miałby zaufania, więc potrzebujemy kogoś odpowiedniego w zastępstwie.Propo-nuję nie ściągać do jutra tej koszulki.Ja też włożę coś marnego.- O, przepraszam cię bardzo - Jacek się żachnął.- Nawet nie wiesz, ile ta marna część garderobykosztowała.- Ale wygląda, jakbyś sobie ten napis wykonał sam.Pastą do zębów.- Za grosz wyczucia!.Co planuje pani dalej, pani kierownik?- Pominę twój złośliwy przytyk.Dalej.zadzwonię do Benca i zaproponuję spotkanie bizneso-we.Ja będę asystentką naszego Romana, ty jego osobistą ochroną.Na rozmowę z Bencem włóż garni-RLTtur, koszulka do szafy.A na spotkaniu zobaczymy, co wyniknie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]