[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Może masz ochotę pojechać do Grecji? O tej porze roku wyspy sąpiękne.Spędzisz miesiąc na słońcu i wszystko samo się rozwiąże. Nie wiem.nie wiem, czy mogę.  Musisz, dla dobra nas wszystkich! Uwierz mi, grozba Peggy to nie blef.Uważa, że jeślijest nas tak dużo, a wszystkie Siostry są szanowanymi pielęgniarkami, Stowarzyszeniu nic sięnie stanie po ujawnieniu.Jeśli udasz się na policję, nic i nikt jej nie powstrzyma.Może marację, ale ja nie zamierzam ryzykować kariery i życia. Zapanuje chaos. Przynajmniej. Potrzebuję czasu do zastanowienia. Im szybciej wyjedziesz, tym lepiej.Uwierz mi, jeśli opuścisz miasto, łatwiej ci będziewszystko znieść. Dalrymple wstała, wyjęła z torebki kopertę i dała ją Christine. To powinnoci ułatwić podjęcie decyzji.Gdybym mogła w czymś jeszcze pomóc, dzwoń.Christine,skrzywdzenie nawet pojedynczej osoby dla ochrony większej grupy jest niełatwe, ale wybórjest jednoznaczny.Christine odprowadziła przełożoną do holu, a kiedy ta się ubierała, stała jak sparaliżowana. Twoje Siostry  powiedziała na koniec Dalrymple  są wdzięczne za to, co robisz.Zcisnęła dłoń Christine, odwróciła się i wyszła.Niebieski samochód, zaparkowany na wysepce cienia, która utworzyła się między dwiemalatarniami, był niemal niewidoczny.Leonard Vincent siedział za kierownicą, wpatrywał się wdom i próbował złapać oddech.Czekanie pod oknem i bieg do samochodu spowodowały, żemimo nocnego chłodu zadyszał się i spocił.Jego prawa ręka poruszała się w sposób kolisty,przeciągając ostrze noża po osełce ruchami tak eleganckimi, jak koncertmistrz przeciągasmyczkiem po strunach skrzypiec.Ostrze miało dwadzieścia centymetrów długości, zwężałosię ku szpicy i lekko zakręcało.Uchwyt z rzezbionej kości niemal ginął w jego dłoni.Sztyletbył dumą Leonarda Vincenta  idealnym instrumentem do  pracy na najbliższą odległość.Otworzyły się frontowe drzwi i Vincent wyszczerzył zęby w uśmiechu na widok wielkiejbaby, schodzącej pokracznie z betonowych schodów.Kiedy przecinała ulicę, idąc dosamochodu, zabawiał się planowaniem tekstu, jaki wpisze do raportu:  Punkt wpół do szóstejdo domu wleciał sterowiec.Na jego ziemistej twarzy rozkwitł pozbawiony wesołości uśmiech. Wytoczyła się z domui poturlała w dół schodami do samochodu.Dokładnie piętnaście po szóstej zaczęła się wpychaćdo środka, o wpół do siódmej siedziała za kierownicą.Zdekoncentrowany własnym dowcipem, zbyt wolno zareagował, kiedy kobieta naglezakręciła o sto osiemdziesiąt stopni i zaczęła jechać w jego kierunku.W ułamku sekundy,zanim światła reflektorów rozjaśniły kabinę jego samochodu, zanurkował pod tablicęrozdzielczą, waląc przy tym głową w klamkę drzwi.Sklął klamkę, drzwi, na koniec tłustą babę,z powodu której się walnął.Przede wszystkim jednak sklął siebie za przyjęcie roboty, choć niewiedział, kto go zatrudnia ani co dokładnie ma zrobić.Wszystko zaczęło się od telefonu zaprzyjaznionego barmana. Leo, chyba mam coś dla ciebie.Była laska, która pytała, czy nie znam kogoś, ktozechciałby szybko sporo zarobić.Powiedziała, że człowiek musi umieć trzymać gębę na kłódkę i robić, co mu się każe.Próbowałem dowiedzieć się szczegółów, ale tylko popatrzyła, położyłana kontuarze pięćdziesiątaka i rzuciła, że będzie więcej, jeśli przyślę kogoś, kto zadaje mniejpytań.Jesteś zainteresowany? Coś ci powiem, Leonard  świrnięta, ale z klasą.W każdym raziemiała ekstracyce.Vincentowi od początku nie spodobała się ani baba, z którą gadał, ani układ.Imię, które mupodała  Orchidea  było na milion procent lewe.Ale co tam.Poza nagraniem roboty miałajedynie przynieść po wszystkim szmal.Na początek dostał dwa i pół kawałka z góry, numer telefonu i kolejne imię  Dalia.Następna lewizna.Pomasował guza, który zaczął mu się robić nad lewym okiem.Sklął cholerną Dalię, przezktórą siedział w huraganie i walił łbem o kretyńską klamkę.Ze smutkiem powiedział sam dosiebie:  Spójrz, stary, prawdzie w oczy.Nieważne, ile dostajesz, tym razem spadłeś na dno.Obserwował dom.Kiedy nabrał pewności, że Christine Beall nigdzie nie zamierzawychodzić, wsunął nóż do ręcznej roboty w skórzaną pochwę i ruszył wokół kwartałubudynków, by znalezć budkę.Podniesiono po drugim dzwonku.Rozmawiał z kobietą. Słucham. Leonard. Jego głos był pozbawionym modulacji chrypieniem. Tak? Chciała pani, by informować ją o wszystkich osobach, które będą rozmawiać z tąChristine. I? Właśnie wyszła od niej wielka tłusta baba.Przyszła jakieś trzy kwadranse temu. Panie Vincent, miał pan dzwonić natychmiast po tym, jak się z kimś spotka, a nie kiedygość wyjdzie. Hej, nie masz głosu jak Dalia! Mówię z Dalią? Panie Vincent, niech się pan uspokoi.Kiedy Orchidea płaciła, podała panu ten numertelefonu, aby składać raporty.Albo zacznie pan pracować zgodnie z instrukcjami, albo będziepan miał kłopoty.Poważne.Mówię jasno?Grozba była skuteczna  Leonard Vincent nie bał się rzeczy ani ludzi znajdujących się wzasięgu jego wzroku, ale zimny, bezosobowy głos, to co innego.Znów przeklął się za wzięcietej roboty. Oczywiście  odparł. To świetnie.Jak długo obserwował pan dom po wyjściu kobiety? Dziesięć, piętnaście minut.Dokładnie nie wiem.Chyba wystarczająco długo.Beall siedziw mieszkaniu. Bardzo dobrze.Proszę wrócić na stanowisko. A co ze spaniem? Dostał pan pieniądze, konkretne pieniądze, za obserwowanie i informowanie o tym, corobi obiekt.Proszę wracać na stanowisko.I nie zapominać, że chcemy być powiadamiani natychmiast,w trakcie spotkania, a nie po wyjściu gościa.Proszę zadzwonić pod ten numer o drugiej w nocy, to porozmawiamy o śnie.Aha, i jeszcze jedno: zanim dostał pan zaliczkę, sprawdzonopana i wiemy o pańskiej skłonności do ranienia ludzi, czasem bez powodu.Nikt nie zostanietknięty bez naszego polecenia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl