[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zakładam, że powiedziałeś jejo ślubie? Jest niezwykle opiekuńcza wobec przyjaciół, prawda?- Niektórzy powiedzieliby, że wścibska czy nawet natrętna -odparł Brady z uśmiechem - ale opiekuńcza" to o wiele milsze słowo.Mam nie spuszczać z ciebie oka przez cały wieczór, a następnie zsamego rana złożyć Sophie sprawozdanie, opowiedzieć jej, co działosię na balu, minuta po minucie.Bram byłby tutaj jej oczami,naturalnie gdyby zdołała postawić na swoim, ale nie zgodził sięodstąpić jej na krok, dopóki sama nie będzie mogła znowu bywać.Zdaniem Sophie, nastąpi to lada dzień.Dziewczyna rwie się dotego, jak powiada Bram, powtarza, że jest matką, nie inwalidką, i żejedynie mężczyzna byłby zdania, że musi przeleżeć w łóżku całymiesiąc, gdyby urodził dziecko, bodajże tak to brzmiało.To Sophiekazała przekazać tobie.Mówi dokładnie to, co myśli.Nie trzeba chybadodawać - potrząsnął głową i znów się uśmiechnął - że Bramwygląda, jakby sam był na ostatnich nogach.Abby uśmiechnęła się w odpowiedzi, lecz uśmiech zamarł jej nawargach, ujrzała bowiem, jak uderzająco piękna rudowłosa kobietapodchodzi właśnie do Kippa, opiera dłoń na jego ramieniu i zalotniespogląda mu w twarz.Widziała ją wcześniej tamtego dnia na pikniku,w dniu gdy Kipp się jej oświadczył.- Brady? - spytała cicho, nieznacznym skinieniem głowy prosząc,by spojrzał w głąb sali balowej we wskazanym przez nią kierunku.-Kto to, jeśliś tak miły.Brady udawał, że wytęża wzrok, by zobaczyć cokolwiek z takiejodległości, choć zobaczył już dość, by znać odpowiedz na pytanieAbby.- Lady Skelton, moja droga - poinformował ją - nikt, kto by sięliczył.Już była w pół drogi do drzwi, zanim ty weszłaś.- A czy ona o tym wie? - rzuciła półgłosem Abby, gdy Kippuśmiechnął się do niej i poklepał ją po ręce.- Albo on?- Och, nie przejmuj się tym, Abby.Kipp ma flirt we krwi.Wątpię,czy umiałby się powstrzymać.Ale na tym koniec.Jeśli ci coś obiecał,to obiecał i obietnicy dotrzyma.Bo złożył ci obietnicę?- Składaliśmy je oboje - poprawiła i z rozmysłem odwróciła siętyłem do męża, śmiechem witającego wyszeptaną mu do ucha przezlady Skelton uwagę.- A jeśli zastanawiasz się, czy w grę wchodzi tumoje serce, to przyjmij moje zapewnienie, że tak nie jest.Niemniejduma mi nie pozwoli tolerować tego, by mój mąż flirtował ze swojąkochanką w dniu naszego ślubu.Dość zachodu mnie kosztuje to, by wypaść na tyle przekonującow mojej nowej roli, by socjeta uwierzyła, że nasze małżeństwo nie jestnajzwyklejszym oszustwem.Och, tak, i jeśli nie mówiłam ci tegoostatnimi czasy, to dziękuję ci za wszystko, co dla mnie zrobiłeś.Naprawdę to doceniam, nawet jeśli na to nie wygląda.A teraz bądzłaskaw podejść tam i przypomnieć mojemu małżonkowi, że jestczłowiekiem żonatym, dobrze? Przynajmniej dzisiejszego wieczoru.- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem, Abby - odparł Brady iskłonił się dwornie.- Jesteś pewna, że chcesz zostać sama? Wody dziśroją się od rekinów, krążących w nadziei, że zwietrzą krew.- Nic mi nie będzie, Brady, poza tym widzę Edwardine, o tam, anaprawdę chcę z nią porozmawiać, upewnić się, czy doszła do siebiepo południowym napadzie histerii.Przyglądała się, jak Brady się oddala, po czym westchnęła z ulgą iwymknęła się na balkon w przekonaniu, że zasłużyła sobie na chwilęsamotności.Doprawdy, w głowie się jej kręciło i wątpiła, czyprzypomni sobie choćby jedno nazwisko, gdyby ktoś ją o nie zapytał.Od pięciu minut swędziało ją ramię, ale walczyła z pokusą, by siępodrapać, aż do teraz.Wiedziała, że wszyscy w sali balowej wlepialiw nią oczy, próbując rozgryzć, dlaczego to jego lordowska mość jąpoślubił.Na litość boską, dlaczego poślubił właśnie ją?Nie, nie była to właściwa pora, żeby się drapać, choć to może izdrowo - chyba żeby życzyła sobie sprowokować plotki, jakobyprowincjonalna żonka barona miała pchły.Pozostawała też jej rodzina, cała banda Backworth-Maldonów, zniegasnącym zapałem kursujących od jednej grupki arystokratycznychgości do drugiej, rozpowiadając każdemu, kto tylko zechciał słuchać,że owszem, tak, istotnie są najbliższymi krewnymi pani baronowej, aczego życzyliby państwo się o niej dowiedzieć?Przymuszenie tej zgrai do złożenia przysięgi milczenia na tyle bysię zdało, co próba nałapania deszczówki do sita.Abby oparła się biodrami o balustradę, napawając się chłodnymdotykiem kamienia.I jakkolwiek gorąco marzyła, by bal już sięskończył, lękała się myśli o pozostałej części wieczoru, chwili, wktórej baron otworzy drzwi dzielące ich sypialnie i upomni się o swojeprawa.Pocałunek z popołudnia wstrząsnął nią do głębi jej jestestwa.Całowano ją wcześniej, i to setki razy, lecz widocznie Harry nie był wtej czynności tak wprawny, jak dotychczas mniemała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]