[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W łóżku tuż obok odpoczywała wielka księżna, a nieprzypadkowa kobieta, jakich wiele.Od czasu do czasu zdarzało się,że klientki pragnęły okazać mu wdzięczność, ofiarowując swojewdzięki.Nigdy do tego nie dążył, nawet unikał takich sytuacji.Tymrazem wszystko było inne.Spontaniczna niewinność wielkiejksiężnej nie pasowała do rozwiązłości jej zmarłego męża.Jack westchnął.Zapowiadała się długa i męcząca noc.Pragnął Evy,a ona, zdezorientowana i zagubiona, być może poddałaby się jegowoli.Nie mógł do tego dopuścić.Była czysta z natury i nie chciał tegoniszczyć.Zerknął do pokoju, ale nie dostrzegł niczego z wyjątkiemwybrzuszenia pod kołdrą.Eva najwyrazniej postanowiła się skryć wpościeli.Skoncentrował się na szorowaniu brudnych stóp.Czyżby Eva odrzuciła wcześniej awanse de Presteigne'a? Instynktpodpowiadał Jackowi, że owszem.Pragnienie zemsty uczyniło zniego bardzo niebezpiecznego wroga - jeżeli przeżył.Jack wyszedł z szaflika.Na jutro zaplanował jazdę wierzchem, podwarunkiem, że Eva będzie na tyle zdrowa, aby móc temu podołać.Dwóch uczestników pościgu już nie żyło, sam o to zadbał.Pozostałjednak de Presteigne, na pewno ranny i żądny krwi, oraz żołnierz,który wpadł do rzeki.Zapewne umiał pływać.Zcigający mogli być bardzo blisko, lecz kto wie, czy nie wrócili doMaubourga, gdyż książę Antoine czekał w zamku na wieści ouciekinierach.Gdyby z samego rana wyruszyli w dalszą drogę,mogliby liczyć na bezpieczną podróż.104SMJack nigdy nie spotkał szwagra Evy, lecz czuł do niego głębokąniechęć.W jego mniemaniu był to zdrajca własnej rodziny i krajuoraz zabójca, człowiek odpowiedzialny za próbę zamordowaniadziecka i jego matki.Lecz nie oznaczało to, że Antoine jest idiotą.Lekceważenie wroga było zawsze kardynalnym błędem.Wysuszony i rozgrzany Jack podszedł do łóżka i popatrzył na Evę.Już spała, wyglądała wzruszająco młodo z.grubym warkoczemleżącym na poduszce.Chciał się do niej przytulić, lecz położyłpośrodku łóżka długą, walcowatą poduszkę.Na wszelki wypadek,aby odpędzić pokusę.Z lubością wyciągnął się na miękkim materacu pod ciepłą kołdrą inatychmiast zasnął.Natrętne pukanie do drzwi wyrwało Jacka ze snu.Na wpółprzytomny, jeszcze prawie śpiący, błyskawicznie sięgnął po pistolet.Słońce sączyło się przez okno, stary zegar w kącie pokazywał ósmą.Jack odetchnął z ulgą.- Owi? - zawołał.- C'est Henri, monsieur.- To musiała być prawda, ponieważ niktinny nie potrafiłby tak udatnie naśladować okropnego akcentustajennego.Jack obrócił klucz w zamku i wpuścił służącego do środka.- Pomyślałem, że lepiej sprawdzę, bo czas mija.- Henry rozejrzałsię po pokoju.- Oj, nie powinien pan chodzić z aparatem małżeńskimna widoku.Kiedy się to wszystko skończy, Jej Wysokość na powrótbędzie wielką księżną.Popatrzył na Jacka, który spojrzał na niego ponuro, lecz zasłoniłsię ręcznikiem.Nieco przytłumiona odpowiedz nieoczekiwanienadeszła od strony łóżka.- Wielka księżna, drogi Henry, jest tutaj - oświadczyła Eva.-Właśnie dlatego chowam się pod kołdrą, aby nie widzieć tego, coprzed chwilą tak malowniczo opisałeś.Panowie, gdybyście byliłaskawi obaj się wynieść, wówczas mogłabym wstać.Jack włożył na siebie spodnie i koszulę, zgarnął pozostałe rzeczy iwymaszerował z pomieszczenia.105SM- Wasza Wysokość znajdzie nas w prywatnym salonie.Proszępamiętać o zamknięciu za nami drzwi na klucz.Zamek szczęknął natychmiast gdy wyszli na korytarz.Jack upuściłbuty, zaklął pod nosem i kopnął je ze złością w kierunku salonu.- Ależ pan zalatuje.- Henry pociągnął nosem.- Co to ma być, jakaślilia czy co?- Gardenia - mruknął Jack.- Lepsze to niż smrodek wody zRodanu.- Bez dwóch zdań - przyznał stajenny i oparł się niedbale biodremo parapet.- Nic sobie pan nie poranił? Wygląda pan, jakby był niezlepoobijany.- Do wesela się zagoi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]