[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W końcu, dzięki swojemu wyczuciu lokacyjnemu i ze sposobu, w jaki skała ponad jego głowąwibrowała, mógł stwierdzić, że już dochodzi do przecięcia się z własnym tunelem.Kopał dalej iniebawem tylko cieniutka ścianka oddzielała oba tunele.Potem dotarł wyżej, wydrążył na górzedziurę i utworzył pionowy tunel.Zrobił go tak, żeby podążał prosto do góry na pewnym odcinku, apotem skręcił go do poziomu, ponad pierwotnym tunelem.Pracował tak szybko, jak potrafił,chociaż był zmęczony.Nie miał czasu do stracenia.Gdy pierwsze niklasy dotarły do końca niższego tunelu, pognał szybko z powrotem w dół.Natychmiast zaczął kopać, przedzierając się przez cienką ściankę i kończąc przecięcie się tuneli naniższym poziomie.Niklasy zgromadziły się oczywiście w drugim tunelu.Zawróciły.Wywęszyły go i zlazły zpowrotem do jego nowego otworu.Polney wspiął się jednak do góry i za chwilę połączenie byłogotowe; prowadziło do jego pionowego tunelu.Wbiegł do poziomego górnego tunelu, potemuszczelnił za sobą dostęp do niego.Pozostawał więc tunel w górę ze ślepym końcem.Teraz usiadł, czekał i odpoczywał.Jeżeli to zadziała, jest uratowany.Jeżeli nie.Zadziałało.Niklasy nie były najmądrzejszymi ze stworzeń.Zledziły go, biegnąc za nim tunelem.Dopóki czuły jego zapach, mogły go ścigać aż do końca.Był to system, który zazwyczajskutkował, ale teraz tunel był pętlą, więc nigdy się nie kończył.Chodziły w kółko.Gdyby któryśspróbował zrobić dziurkę w suficie, mogłyby odkryć, że prowadzi donikąd.Oczywiście jego tamnie ma.Kilka z nich może się przedrzeć przez uszczelnienie i dotrą do jego kryjówki, ale te kilkarozerwie szponami.Olbrzymia większość utknęła w pułapce, którą im przyszykował.Polney odpoczywał, odzyskując siły.Ważne było, żeby nie zwracał na siebie uwagi.Gdyby zabardzo się poruszał, niklasy mogłyby wyczuć wibracje i zacząć go szukać.Kilka przyszło do niegoi te załatwił cicho pazurami.Kiedy był pewien, że jest wyczulony na ich wejście, zasnął.Cokolwiek przejdzie przez uszczelnienie, zbudzi go na tyle wcześnie, żeby mógł przygotować siędo obrony. Wtem usłyszał świdrowca.Jego oczekiwanie skończyło się.Nie miało już znaczenia, czy niklasyzwęszą jego obecność.Zaczął kopać w kierunku, który ściśle pokrywał się ze ścieżką świdrowca.Kiedy tam dotarł,poczekał.Zwidrowiec poruszał się wolno.Wreszcie jego pysk pojawił się w norce, którą wykopał Polney.- O, świder! - krzyknął we wspólnym dla wszystkich członków wielkiej rodziny kopaczy języku.Magia Xanth sprawiała, że komunikacja językowa była zrozumiała dla wszystkich członkówposzczególnych grup, takich jak ryjowce, albo człekowatych lub smoków.Niestety, nie działało topomiędzy grupami.Dlatego właśnie Polney był niezwykły.Nauczył się ludzkich konwenansów.Była to potworna walka - opanowanie do perfekcji szczególnych konwenansów obcego systemu -ale wytrwał i osiągnął lepsze wyniki niż inne polniki z jego klasy.Wiedzieli, że Dobry Mag byłhumanoidem, więc studia tego rodzaju były koniecznością.Gdyby, tak wiedzieli również, że DobryMag jest nieobecny!Przez ten czas świdrowiec rozmyślał.Zwidrowce nie miały szczególnie bystrego rozumu.Terazodpowiedział:- O, kopacz!- Zabierz mnie do waszego przywódcy.Zwidrowiec znowu się zastanowił.- Gdzie masz piosenkę?Zwidrowce lubiły piosenki.Na nieszczęście nie była to mocna strona Polneya.Co powinienzrobić?Niklasy wdrapywały się za nim.Jego działalność przyciągnęła ich uwagę i teraz małe potworytłumnie wypełniały jego kryjówkę.- Piosenka! - krzyknął Polney na ludzki sposób.- Piosenka, piosenka, pioosenkaaa!Zwidrowiec poczuł się usatysfakcjonowany.Nie dotarło do niego, że to nie jest bardzo dobrapiosenka.Polney wdrapał się na walcowaty grzbiet świdrowca i wczepił w niego swoimi pazurami.Było tokonieczne, żeby utrzymać się na grzbiecie.Skóra świdrowca była tak gruba i twarda, że niewyrządzał mu żadnej krzywdy.Zdematerializowali się.- Piosenka, piosenka, pioosenkaaa, piosenka! - kontynuował Polney, poddając się kołysaniuświdrowca.Zwidrowiec przenikał przez skały i stłoczone niklasy, jakby jedno i drugie było mgłą.Zakręcił,kierując się w stronę szefa świdrowców.Wkrótce byli na miejscu.Przywódca, będąc stary, już nie mógł tak łatwo przenikać przez skały.Wolał przebywać w siatce wykopanych tuneli.Polney był z tego bardzo zadowolony.Stawiało goto na równej z nim stopie.- Przyszedłem prosić o pomoc świdrowców dla polników - powiedział w języku kopaczy.- Ależ kopacze rozmawiają tylko pomiędzy sobą! - zaprotestował przywódca.Rzeczywiście, wśród gatunków kopiących krążyły opinie, że zwijki rozmawiają tylko ześwidrowcami, Zwidrowce tylko z polnikami, a polniki ich ignorują.- Ta sytuacja uległa nieznacznej zmianie - wyjaśnił Polney.Przeszedł do opowiadania oproblemie Doliny Kopaczy.- Chciałbyś więc, żebyśmy poszli i wywiercili nowe zakręty, żeby rzeka znowu była przyjazna?- Dokładnie tak.Demony nie mogą was powstrzymać, ponieważ jesteście nie-fizyczni, kiedywiercicie.Przywódca świdrowców zamyślił się na sposób swojego gatunku.Po godzinie dał odpowiedz:- My, Zwidrowce, nie mamy zatargu z demonami i nie życzymy sobie popaść z nimi w konflikt.Zatem nie włączymy się do tej sprawy.Rozczarowanie wstrząsnęło Polneyem.Wiedział, że ta decyzja była ostateczna.- Dziękuję ci za poświęcenie mi uwagi - powiedział ciężko. - Może zwijki będą miały inne nastawienie - podsunął świdrowiec [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl