[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pózniej przyszła kolej na górę Parnas.Doszedłem do wniosku, \e Menady byłyistotami ludzkimi i powinny podlegać inspekcji.Wiedziałem jednak, \e jest towyprawa niebezpieczna, gdy\ zdarzało się, \e dla kaprysu zjadały zbłąkanychwędrowców.Jak mógłbym to bezpiecznie załatwić? Mo\e nie powinieneś schodzić z konia i wykorzystać moment, kiedy są syte? zasugerowała MareAnn. Zbyt ryzykowne.Wiem, \e gdy są głodne, mogą się poruszać bardzo szybko, aone zawsze są głodne.Pokiwała ze zrozumieniem głową.Musieliśmy wymyślić inne rozwiązanie.Tymczasem sprawdziliśmy osiedle ludzkie le\ące u podnó\a góry.Okazało się, \epełni ono rolę zaplecza dla świątyni przepowiedni.W pobli\u znajdował się otwórczy jaskinia, z którego uchodziły magiczne opary.Młoda kobieta zwana Pytiąwdychała opary, po czym przemawiała, zwyczajnie mamrocząc, co kapłaniinterpretowali i zamieniali w odpowiedzi na pytania odwiedzających świątynię. Czasami potę\ny pyton zapominał się do tego stopnia, \e zjadał jedną z Pytii i trzebabyło obsadzić wakujące miejsce inną dziewczyną ze wspomnianego osiedla.Dziewczyny naprawdę nie paliły się do tego zajęcia, ale było ono, jak same mawiały,jedyną rozrywką w osadzie, a ich rodziny zdobywały szacunek mieszkańców góryParnas.Jak przystało na schyłek Czarnego Wieku, przeciętną rodzinę w Xanthtworzyli ubodzy chłopi.Ka\dy sposób na zdobycie środków do \ycia był dobry,szczególnie gdy pobliskie zagony jagód i innych owoców zostały ogołocone, a drzewaciastkowca nie obrodziły.Podsunęło to MareAnn pomysł. Dlaczego i my nie mielibyśmy zapytać wyroczni? Odpowiedzi są zawsze celne,je\eli zostaną dobrze zinterpretowane, więc mo\e znajdziemy sposób naprzeprowadzenie inspekcji wśród Menad.Nie byłem pewien, czy to będzie dobre rozwiązanie, ale MareAnn uśmiechnęła siędo mnie i oczywiście poszedłem za jej radą.Nauczyła się wykorzystywać swąniewinność bardzo skutecznie.Polecieliśmy do miejsca, gdzie wygłaszanoprzepowiednie.Wyglądało dość ładnie, pomimo zniszczeń spowodowanychspadającymi głazami.Znajdowaliśmy się dokładnie u podnó\a góry Parnas, ale naszczęście nie zauwa\yliśmy ani Menad, ani pytona.Rozmawialiśmy z przeło\onym kapłanów. Oczywiście, mo\emy odpowiedzieć na wasze pytanie.Co zaofiarujecie jakozapłatę? Zapłatę?  zapytałem zaskoczony. Chyba nie spodziewacie się zdobyć tak wartościowej informacji za nic?Prawdę mówiąc, spodziewałem się podobnego \ądania, ale w takiej sytuacji niewypadało się do tego przyznawać. Czego normalnie \ądacie? A co macie?Nie podobał mi się ten sposób prowadzenia negocjacji. Właściwie nie mam nic.Próbuję przeprowadzić inspekcję dla króla. Jakiego rodzaju inspekcję? Spisuję wszystkie talenty ludzi zamieszkujących Xanth. O, to interesujące  odpowiedział, głaszcząc brodę. Na pewno zdobyliściewiele niezwykłych informacji. Tak, troszeczkę.Ale& Przypuśćmy, \e dokonamy wymiany? Czego? Damy tobie odpowiedz.W zamian dasz nam połowę zysków z twojej pracy. Połowę moich informacji? Właśnie.Dokładniej mówiąc, podzielisz się z nami tym, czego się dowiesz.Mo\e to być interpretowane z korzyścią dla ciebie lub nie, poniewa\ to tyzadecydujesz, czym się podzielisz.Sądzę, \e mo\na to nazwać partnerską umową.Spojrzałem na MareAnn. Czy według ciebie to ma sens? Sądzę, \e to wygórowana cena jak za jedną odpowiedz.Ale jeśli zatrzymaszwszystko dla siebie, to spłata nie będzie zbyt trudna.Nie mam zaufania do tej umowy.Wprowadzmy jakiś limit czasowy. Limit czasowy?  zawołał zaskoczony kapłan.Od razu poczułem się lepiej. Jeden rok  powiedziałem. Dziesięć  odparł bez namysłu.A więc targował się.Wiedziałem, co robić.Odejmowaliśmy i dodawaliśmy lata nazmianę, a\ w końcu doszliśmy do miejsca, do którego z góry wiedzieliśmy, \e dojdziemy: pięć lat.Ciągle uwa\ałem, \e to za długo, ale jednak nie na zawsze.Zawdzięczałem to bystrości MareAnn [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl