[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Była todecyzja podjęta pod wpływem impulsu.Niektórzy tłumaczyli ją rosnącąwiarą Dillingera we własną szczęśliwą gwiazdę, inni niecierpliwością,pragnieniem, by znów znalezć się w centrum uwagi, jako że od dwóchmiesięcy nie dokonał żadnego skoku.Jakkolwiek było, tamtego dnia Dillinger zachowywał się jakwyposzczony aktor na jasno oświetlonej scenie.Wybrał bank w EastChicago, przeżartym korupcją przemysłowym mieście, gdzie spędziłtrochę czasu poprzedniego lata.Są dowody, że znał pewnych ludzi wtamtejszej policji, niektórzy sugerowali nawet, że napaść akurat na FirstNational Bank była częścią z góry ustalonego planu.Jeśli tak, to ktośzapomniał powiadomić resztę policji w East Chicago.O 14.45 Dillinger i Hamilton wysiedli z auta zaparkowanego przedbankiem, zostawiając kierowcę, którego tożsamość nigdy nie została ustalona.W wyłożonej marmurem sali kasowej Dillinger wyciągnąłpistolet maszynowy z -jak opisało kilku naocznych świadków - futerału napuzon.232-To jest napad! - zawołał, zaskakując kilkunastu klientów obecnych wbanku.- Wszyscy ręce do góry!Wiceprezes banku Walter Spencer wcisnął guzik alarmu pod swoimbiurkiem; przecznicę dalej, na komendzie policji rozległ się sygnał.Klienci z podniesionymi rękami zaczęli się ustawiać pod ścianąj jeden znich zapomniał zabrać wypłaconą gotówkę z kasowej lady.- Proszę podejść i wziąć swoje pieniądze - zwrócił się do niegoDillinger.- Nie chcemy pańskich pieniędzy.Tylko bankowe2.Hamilton stał obok, wyraznie nie wiedząc, co robić.- Idz, zbierz forsę - polecił mu Dillinger3.Hamilton szybko wszedł od tyłu do kasowych boksów i zaczął zgarniaćstosy banknotów z lad do skórzanej torby.Wtedy w drzwiach ukazał sięfunkcjonariusz policji Hobart Wilgus, zupełnie nieświadomy, że właśnieodbywa się napad.Dillinger go zobaczył.- Wchodzi gliniarz - rzucił do Hamiltona, który na moment sięzawahał.- Nie spiesz się, mamy dość czasu - uspokoił go Dillinger.Odczekał, aż Wilgus znajdzie się w środku, i wtedy podszedł, by gorozbroić.Opróżnił magazynek pistoletu policjanta, po czym oddał mubezużyteczną broń.Zauważył, że Wilgus przygląda się jego thompso-nowi.- Och, proszę się nie bać - rzekł lekko.- Nawet nie wiem, czydziała. Kiedy Hamilton podjął opróżnianie kas, Dillinger dostrzegł mężczyzn wgarniturach, zmierzających szybko w stronę banku.Byli to detektywi pocywilnemu, wezwani alarmem.Hamilton także ich zobaczył.Dillinger,popisujący się przed widownią, udał całkowitą beztroskę.- Nie przejmuj się tymi gliniarzami - uspokoił Hamiltona.- Bezpośpiechu.Dokładnie uprzątnij kasy.Zajmiemy się tymi ptaszkami,jak stąd wyjdziemy.Zaraz potem Hamilton skończył robotę.Dillinger machnął thomp-sonemna Waltera Spencera.- Proszę ze mną, panie prezesie - powiedział.Spencer spytał, czymoże wziąć płaszcz.Dillinger zaprzeczył.- Nie idzie pan daleko.-Następnie chwycił za ramię Wilgusa.- Ty idziesz pierwszy.Mogąciebie zastrzelić zamiast mnie.I tak was lubimy, chłopcy4.Podobnie jak dwa miesiące wcześniej w Racine, prowadził zakładnikówprzed sobąjako żywe tarcze.Tym razem jednak nie miał do czy-233nienia z tłumem gapiów.Siedmiu policjantów z East Chicago czekało podosłoną zaparkowanych aut i w bramach sklepów po obu stronach banku.Dillinger schylił głowę, kryjąc się za Wilgusem; Hamilton zasłaniał sięWalterem Spencerem, trzymając go w mocnym uścisku.Przez długąchwilę, kiedy cała czwórka przesuwała się powoli do czekającegosamochodu, nikt się nie odzywał.Dillinger nawiązał kontakt wzrokowyprzynajmniej z jednym z policjantów; kilku z nich stało w odległości niewiększej niż sześć metrów od niego.Do auta pozostało tylko kilka krokówi przez moment wszystko wskazywało na to, że Dillingerowi siępowiedzie.I wtedy jeden z funkcjonariuszy, czterdziestotrzyletni detektyw Patrick 0'Malley, zawołał:- Wilgus!Wilgus się odwrócił, dając 0'Malleyowi możliwość strzału.0'Malleyczterokrotnie nacisnął spust; przynajmniej jeden pocisk trafił wkuloodporną kamizelkę Dillingera.Dillinger sprawiał wrażenie zaskoczonego.Po raz pierwszy w swejprzestępczej karierze dał się ponieść nerwom.- Spadaj! - warknął do Wilgusa, odpychając go na bok.- Dostanętego sukinsyna5.Uniósł broń i puścił serię w detektywa 0'Malleya [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl