[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Rozumiem, \e macie pewnekłopoty z podró\ą.Bracia Spivey spojrzeli na nią.Spojrzeli na siebie.I znowu na nią.W końcu skinęli głowami. No, có\, chłopcy Lucy Falco radośnie rozło\yła ręce ja jestemprzecie\ zawodowcem w tych sprawach!Chocia\ Chris zazwyczaj starał się unikać stereotypów związanych zpłcią, zgadzał się z opinią, \e kobiety spędzają w toaletach więcej czasu ni\mę\czyzni.Dlatego wcale nie był zdziwiony, \e zanim Lucy wróciła, on zdą\yłodbyć spacer do ubikacji i z powrotem, a nawet dać się znowu związać przezButcha.Jednak fakt, \e po dziesięciu minutach jeszcze Lucy nie było, trochę gozaniepokoił.A mo\e zachorowała? Pomyślał, przypominając sobie, jaka była blada.Albo miała wypadek? Wilgotna podłoga w ubikacji mo\e być niebezpieczna,zwłaszcza jeśli ktoś jest boso.Nie stała zbyt pewnie, gdy Tom ją wyprowadzał.Po dwudziestu minutach niepokój zamienił się w strach.A jeśli spróbowała ucieczki? Dlaczego nie dodał jej odwagi? Przecie\ byliuwięzieni! Co prawda ci, którzy ich tu uwięzili, stanowili najwyrazniej większeniebezpieczeństwo dla siebie samych ni\ dla nich dwojga, ale zawsze! Powinienbył wspierać swoją byłą \onę na duchu i dodawać jej odwagi, a nie denerwowaći przywoływać niemiłe wspomnienia!A jeśli Tom, Dick i Butch nie byli tak nieszkodliwi, jak się zdawało?Lucy była bardzo pociągającą kobietą.Jeśli któryś z nich.Zabiłbym go, pomyślał Chris.Jeśli którykolwiek z tych drani ośmielił siętknąć Lucy, wyrwę mu serce.Dwadzieścia jeden minut po wyjściu byłej \ony ze składziku ChristopherDodson Banks zaczął wzywać pomocy.Piętnaście minut pózniej, kiedy Tom Spivey otworzył drzwi i wprowadziłLucy do środka, Chris wcią\ krzyczał. Co ci się stało, Chris? zapytał ze złością Tom. Rany boskie! Czymasz pojęcie, jak cię\ko jest przygotować plan ucieczki, kiedy w pokoju obokjakiś facet krzyczy jak oszalały? Biedna Lucy ledwo się mogła skupić przy tymkomputerze!Chris nie zarejestrował prawie ani jednego słowa z tej dziwacznejprzemowy.Wpatrywał się w byłą \onę.Powiedzieć, \e wróciła cała i zdrowa tonic.Wyglądała.promiennie.Jej policzki były zarumienione z podniecenia.Ciemne oczy lśniły.Uśmiechała się jak kot na widok śmietanki. Niepokoiłem się wyjaśnił w końcu, spoglądając na Toma. Czym? Lucy długo nie było.Tom popatrzył na niego zdezorientowany. No, tak stwierdził w końcu, drapiąc się po brodzie. Chyba tak.Alewiedziałeś, \e jest z nami, nie?Chris spojrzał na Lucy.Z wyrazu jej twarzy wyczytał, \e ma dać temuspokój.Dał spokój. Tak zgodził się. Chyba jestem trochę zestresowany. No, na to trzeba uwa\ać.Stres mo\e cię zabić.Spróbuj oddychaćgłęboko. Tom zademonstrował, jak się to robi. Tom, lepiej sam wyjdz i posiedz spokojnie przez chwilę rozkazałaLucy. Bardzo, bardzo cię\ko pracowałeś.Powinieneś trochę odpocząć.Brodacz zamrugał powiekami kilka razy i pokręcił głową. Muszę cię najpierw związać, Lucy. Nie. Poklepała go po ramieniu, kierując jednocześnie w stronę drzwi. Nie musisz mnie wiązać. Muszę.To jest jak, no.zasada. Ale teraz jestem waszym wspólnikiem, zapomniałeś? Chris o mało sięnie zakrztusił. Tak zgodził się Tom, marszcząc czoło. Pamiętam. Wspólników się nie wią\e, Tom.Taka jest zasada.Naprawdę. No.dobra. Dziękuję.Idz i odpocznij.Zjedz kawałek pizzy.Sekundę pózniej TomaSpiveya ju\ nie było.Po kolejnej sekundzie Lucy klęczała obok Chrisa irozwiązywała krępujące go więzy. Jesteś pewna, \e dobrze robisz? zapytał.Jej bliskość, nie mówiąc ju\ odotyku palców, burzyła w nim krew. Ja nie nale\ę do ich wspólników.Uśmiechnęła się bezczelnie. Będziesz moim, dobrze? Oczywiście. powiedział. Dobrze. Naprawdę się o mnie martwiłeś? Czy to jest podchwytliwe pytanie?Rzuciła mu kolejny uśmiech, ale w jej oczach dostrzegł ostrze\enie. Umiem zadbać o siebie, Chris. Wiem o tym odpowiedział po chwili. Ale to nie znaczy, \e mam sięnie martwić.Albo.\e nie czuję potrzeby chronienia ciebie.Lucy zamarła.Nie patrzyła na Chrisa. Czy dlatego namawiałeś Butcha, \eby mnie wypuścił? Jego prawa rękabyła wolna.Podniósł ją więc i dotknął policzka Lucy.Poczuł, \e zadr\ała lekko. Czy jeśli tak było, powinienem cię przeprosić? Zmusił się doopuszczenia ręki.Lucy zwil\yła wargi językiem. Nie odpowiedziała ochrypłym głosem. Nie musisz.Chris zabrał siędo uwalniania lewej ręki. Czy to był drugi powód, dla którego nalegałaś, \e tu zostaniesz? zapytał ostro\nie. To znaczy poza tym, \e uwa\ałaś, i\ to wszystko twojawina? Chciałaś, \ebym zrozumiał, \e umiesz się sama sobą zająć?Patrzył jej w oczy.Przez kilka chwil odwzajemniała jego spojrzenie. Coś w tym rodzaju.Jego lewa ręka była wolna.Bardzo chciał kontynuować ten temat
[ Pobierz całość w formacie PDF ]