[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mogłaby też polecieć na gapę.Ale gdyby jużznalazła mamę, to co wtedy?W wyobrazni tworzyła sobie różne scenariusze: gorące powitanie, łzy,gorzkie wymówki, szczęście rodzinne.Jednak żaden nie wydawał się przekonujący.Wiedziała dlaczego.Takniewiele wie o mamie, że nie jest w stanie objąć umysłem tej sytuacji.Wpamięci pozostały jej tylko zamazane obrazy, strzępki słów.Choć chybadobrze pamiętała dzień, kiedy mama od nich wyjechała.Miała wtedy siedemlat i nie rozumiała, że mama odeszła na zawsze.Tata przyszedł do domu iStrona 271 z 422LRT2012-08-30 19:37:29znalazł ją samą przed telewizorem.Z miseczką płatków śniadaniowychsiedziała na podłodze na zielonej poduszce i wyobrażała sobie, że jest roz-bitkiem dryfującym na tratwie. Gdzie mama? zapytał tata, całując ją w czubek głowy.Wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się szeroko, pokazując rosnący ząb. Dobrze, że już jesteś, tatusiu. Wiedziała, że bardzo lubi, gdy tak doniego mówi, bo się wtedy uśmiechał i prostował z dumą.Zawsze uważała, jak i co mówić.Od początku chciała być taka jak dzieciz jej klasy.Tata z uśmiechem schował mleko do lodówki, ale widziała, że coś goniepokoi.Miał zmienione ruchy, gdy złapał telefon i wyszedł z nim na ze-wnątrz.Wiedziała, że to nie na nią jest zły, lecz ogarnął ją lęk.Dlategowsłuchała się w rozmowę..co ona sobie myślała, zostawiając siedmioletnie dziecko bez opieki?Po tonie głosu domyśliła się, że rozmawia z babcią.Tamtego wieczorutata jeszcze wiele razy gdzieś dzwonił.Zaczęła się bać.Potem wziął ją nakolana i powiedział, że mama przeprowadziła się do miejsca, które nazywasię Las Vegas, i już nie będzie mieszkała z nimi. No to pojedzmy do niej zaproponowała. Nie możemy tego zrobić, rybko rzekł z żalem. Dlaczego? Będę grzeczna nie zrażała się. Obiecuję. Wiem, skarbie, ale mama.ma inne plany.Nie możemy być z nią.Będzie lepiej dla wszystkich, jeśli my zostaniemy tutaj.Od tamtej pory właściwie niczego więcej się nie dowiedziała, a tatanigdy nie wracał do tego tematu.Strona 272 z 422LRT2012-08-30 19:37:30Gdy dojechała do domu, samochód taty stał na podjezdzie.Aha, trzebaszybko zrobić zaciętą minę.Wpadła do kuchni.Na blacie stało kilka toreb z zakupami. Cześć powitała go zdawkowo. Cześć. Tata zaczął wyjmować rzeczy z toreb.Zaniemówiła nawidok metalowych misek i sporej paczki z karmą dla psów.Popatrzyła na niego czujnie. Co się dzieje?Tata wyjął z torby czerwoną obrożę i smycz. Robisz coś wieczorem? To zależy. Serce biło jej jak szalone.Proszę cię, błagam, powta-rzała w duchu. A co? Pomyślałem, że może pomożesz w wyborze naszego pieska. Tato! Zapomniała, że ma być na niego zła.Rzuciła mu się na szyję. Naprawdę? Wezmiemy szczeniaczka od Sarah? Mają już osiem tygodni. Delikatnie uwolnił się z jej uścisku.Mogą iść do nowego domu. To co, zaraz do niej jedziemy? Jak tylko będziesz gotowa.Aurora już pędziła do drzwi. Chwileczkę, młoda damo zatrzymał ją.No tak.Zawsze musi być jakiś haczyk.Serce w niej zamarło.Odwróciłasię do ojca. Tak?Strona 273 z 422LRT2012-08-30 19:37:30 Szczeniak to obowiązek.I dużo pracy. Tato, no przestań.Przecież wiem. Jeśli któregoś wezmiemy, będziesz musiała wyprowadzać go naspacer i zajmować się nim.Nie wiem tylko, jak mogłabyś to robić, skoromasz karę.Nawet nie próbowała tłumić uśmiechu.Wreszcie! Ja też nie, tatku.Strona 274 z 422LRT2012-08-30 19:37:30ROZDZIAA DWUDZIESTY DZIEWITYGdy Sarah otworzyła drzwi, witając ich uśmiechem, wiedział, że już ponim.Wpadł jak śliwka w kompot.Bo choć wciąż wmawiał sobie, że to tylkoniezobowiązująca znajomość, to prawda była inna.Stracił dla niej głowę;stało się to tego dnia, gdy odwiózł ją do szpitala.I okazało się, że Sarah jestw ciąży.No właśnie.Nie dość że w trakcie rozwodu, to jeszcze w ciąży.Równiedobrze mógłby zakochać się w Angelinie Jolie.To tak samo beznadziejnasytuacja.Jednak teraz, widząc jej uśmiech, zapomniał o wątpliwościach.Zdjąłczapkę i wszedł, przepuszczając przodem córkę. Będziemy mieć pieska! radośnie oznajmiła Aurora. Nic wcze-śniej mi o tym nie powiedziałaś.Will z czułością przyglądał się ich rozmowie.Sarah miała wspaniałepodejście do dziewczynki, traktowała ją jak równą sobie, jak koleżankę.Odpoczątku świetnie się rozumiały; to tylko jeszcze dobitniej uświadamiałomu, jak bardzo Aurorze brakowało matki. Chodzmy do szczeniaków.Wybierzesz któregoś.Aurora pobiegła przodem, Will szedł wolniej.Pieski były na osłoniętymganku za domem, miały legowisko w cedrowej skrzyni zrobionej przez ojcaSarah.Posłanie Franny stało tuż obok.Franny pomachała ogonem.Sarah pochyliła się i podrapała ją za uszami.Strona 275 z 422LRT2012-08-30 19:37:31 Cześć, Franny.Chyba jesteś zmęczona. Pogłaskała ją po grzbiecie. Nie wydaje wam się, że jest mizerna? Od ośmiu tygodni pielęgnuje szczenięta.Nic dziwnego, że ma dość.Aurora weszła do drewnianej skrzyni.Pieski otoczyły ją i żarliwiewdrapywały się jej na kolana, lizały po twarzy.Ich ojciec był nieznany, leczWill podejrzewał Bustera, goldena George'a Dundee.Buster miał skłonnośćdo łazikowania, a szczeniaki były podobnie do niego umaszczone.Aurora odrzuciła w tył głowę i śmiała się radośnie. Szkoda, że nie wziąłeś aparatu zauważyła Sarah. Masz rację.Szkoda.i Może narysuję ci tę scenę. Bardzo chętnie. Wiedział, że ani zdjęcie, ani rysunek nie oddadząradości Aurory i nie uchwycą jej śmiechu.Sam musi to zapamiętać. Tatku, jak ja mam wybrać jednego? zapytała Aurora. Onewszystkie są piękne. To właśnie problem. Może to któryś piesek cię wybierze? podsunęła Sarah. Ale jak? Nie wiem.Wez je na trawę, nie śpiesz się.Will i Sarah usiedli na ogrodowej huśtawce.Za niskim płotkiem rozpo-ścierał się wspaniały widok na ocean.Powietrze było przesycone zapachemkwiatów wiciokrzewu, rozbrzmiewało wesołym głosem Aurory.Pierwszypiesek, którego postawiła na trawie, pobiegł do różanego krzewu. Mam nadzieję, że wybierze jednego pieska rzekł Will. Nie mogęwziąć ich wszystkich.Strona 276 z 422LRT2012-08-30 19:37:31Sarah spojrzała na niego w milczeniu.Miała minę, której nie potrafiłodczytać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]