[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie wypada teraz wydawać wystawnych przyjęć, w latachpowojennych wydawałoby się to rażąco nie na miejscu.Maxim nawet tego nie proponował.Nie będzie homarów aniszampana, orkiestry ani lampionów na drzewach, anispecjalnie ułożonego parkietu do tańca, ani sztucznych ogni,ani wymyślnych strojów.W Manderley cale zastępyrobotników z posiadłości rzucały swoją normalną pracę nadługie tygodnie, żeby zająć się przygotowaniami do balu.Służba nie mówiła i nie myślała o niczym innym.Lecz tutaj nie było robotników, z wyjątkiem prawdziwychfarmerów i ich pracowników, którzy stopniowo stawali sięnaszymi dzierżawcami.Nie rozporządzaliśmy kohortamisłużby - miałam Dorę i Neda, poza tym od czasu do czasudziewczynę ze wsi albo panią Peck, jeśli naprawdępotrzebowałam.Cobbett's Brake to nie Manderley, nieprzytłaczało wspaniałością, było kochane i skromne, i stare, ipiękne, i nie należała doń połowa ziem hrabstwa.Wyszłam z domu, wspięłam się na zbocze i usiadłam natrawie, spoglądając na Cobbett's Brake.Pani Danvers zabrałami je tylko chwilowo, a teraz pławiło się znowu w jasnymświetle, znowu moje bez reszty.Zaczęłam bez entuzjazmu planować przyjęcie, ponieważnie potrafiłam podać żadnego powodu, który pozwoliłby miprzeciwstawić się pomysłowi Maxima.Lecz w miarę jakmijały dni - parę razy odwiedziłam Bunty, a ona mniedwukrotnie - zaczęłam odczuwać przyjemność, przyjęcie stałosię zabawą, wyzwaniem.To ostatecznie będzie mojeprzyjęcie.Zorganizuję garden party, póznym popołudniem.Będąstoliki, tyle, ile uda mi się znalezć lub pożyczyć, poustawianepod drzewami, na tarasie, na trawniku, salon i salonik w domubędą też otwarte, starsi będą mogli usiąść wygodnie i wypićswoją herbatę w chłodzie - bo będzie gorąco, tego byłampewna, długie, upalne, złote dni płynęły jeden za drugim i nicnie zapowiadało ich końca.Ale zaproszę nie tylko dorosłych,powiedziałam Bunty.- Chcę tu mieć młodych, mogłabyś namówić swojedziewczęta i poprosić je, żeby przyprowadziły przyjaciół.Nedobejrzy stary kort tenisowy, skosi go i zobaczy, czy da sięnaprawić siatkę, można też zagrać w krokieta, znalazłamwszystko, co trzeba, w piwnicy.Muszę to tylko odczyścić.Chciałabym zobaczyć młodych ludzi, roześmianych irozbawionych.Zaplanowałam, że będzie herbata, w kuchni i pod markiząkoło domu, dobra, staroświecka, tradycyjna herbata, którejwszyscy oczekują, kanapki i ciasteczka, i paluszki, i keks, imaliny ze śmietaną.Pózniej tym, którzy się zasiedzą, cieszącsię ostatnimi promieniami słońca, podam drinki.Jedyną dekoracją, jaką przewidywałam były kwiaty, tylekwiatów, ile uda mi się poustawiać w dzbankach, wazonach,czarach, na wszystkich stolikach i w całym domu.Buntyobiecała przynieść od siebie, co będzie mogła, tak samo Dora iNed.Będą to zwykłe, wiejskie kwiaty, nie sztywne,nienaturalne wiązanki z kwiaciarni.- Muszę powiedzieć, że to cudowny pomysł - orzekłaBunty.Twarz jej promieniała i dopisywała nazwiska do listyw takiej kolejności, jak jej się przypominały - ufałam zresztącałkowicie, że wybierze właściwych gości.- Nie mieliśmy tuprzyjęcia od czasów przedwojennych, jeśli nie liczyćzwykłych dożynek i tego rodzaju wiejskich uroczystości.Ostatnie wielkie przyjęcie odbyło się, kiedy córka Kirkleyówwychodziła za mąż, były tańce w starej stodole i bito wdzwony o północy! Myślę, że to będzie wielkie wydarzenie.Jak to miło z waszej strony!A więc nikt nie uważał, że to tylko nasz obowiązek,wszyscy zatem będą wdzięczni i uszczęśliwieni, mogącprzyjść, i nie będzie gadania o tym, jakie to poniesiemyolbrzymie wydatki i ile trudu sobie zadamy, ponieważ ludziew hrabstwie wiedzą, czego można od nas oczekiwać.Cobbett's Brake to nie Manderley, tutaj nikt nie rozmyślawciąż o de Winterach.- Miałeś rację - powiedziałam pózniej do Maxima.-Cieszę się, że pomyślałeś o przyjęciu.- To dobrze.- Nie odrywał wzroku od swojej książki.- Wciąż jestem zdziwiona, to wszystko.Zawsze sięmartwiłeś, że ludzie będą pytać, poruszać różne tematy.- Tak.- I nic takiego się nie stało, prawda?- Nie.Odeszłam.Nie mogłam do niego dotrzeć, ta rozmowa byłabezcelowa.Ale chciałam cieszyć się przyjęciem, powinnam.To mabyć początek, powiedziałam sobie.I zdawało się, że będzie.Pogoda utrzymywała się,pracowaliśmy całe dnie na słońcu, Dora i jej siostra, paniPeck, Ned.Teraz znosiliśmy stoliki i krzesła, pożyczone wsiedzibie władz wiejskich, zestawialiśmy je i rozścielaliśmyświeżo wyprane obrusy.Kwiaty stały w wiadrach i wmiskach, w każdym zlewie, wielkie pęki chryzantem, traw,liści buku, ostatnich róż.Wszyscy byli rozradowani,roześmiani, rozfiglowani, wszyscy chcieli, by się udało, a jabyłam w samym środku przygotowań, prosiłam o to,proponowałam owo, pracowałam wraz z nimi, przychodzilizapytać, czego sobie życzę, jak to czy tamto powinno byćzrobione
[ Pobierz całość w formacie PDF ]