[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czuł tylko, że musi zakończyć czym prędzej tę rozmowę, bo jeszcze chwila, aoświadczy się Sarah.- A zatem do zobaczenia na wieczorku - wymamrotał.- Jestem wielbicielemmuzyki.- Ukłonił się i oddalił.Sarah ruszyła w przeciwną stronę, ale uszedłszy zaledwie kilka kroków,znowu musiała się zatrzymać, bo na drodze stanął jej Frank Wright.Od czasu gdyAlan uświadomił jej, że podoba się Frankowi, wystrzegała się go i starała niestwarzać mu okazji do rozmów sam na sam.Teraz jednak, kiedy spotkał jąniespodziewanie na ulicy, za pózno było na unik.- Sarah! - zawołał Frank.- Jak to dobrze, że cię widzę.Byłbym ci wielcezobowiązany, gdybyś zechciała mi udzielić pewnej rady.Znam Lucy Middleton, odkiedy regiment przybył do Sydney, ale dopiero na jej przyjęciu urodzinowymzauważyłem, że zrobiła się z niej bardzo ładna dziewczyna i do tego wesoła.Znaszsię na tych sprawach lepiej ode mnie, dlatego chciałem cię zapytać, czy onaspojrzałaby na mnie przychylniejszym okiem, gdybym.eee.gdybym się jejoświadczył?Co za ulga! Jeśli Frank kiedykolwiek zamierzał uderzyć do niej w konkury, tonajwyrazniej mu przeszło.134SR- Ależ naturalnie - powiedziała szybko.- Wydaje mi się, że Lucy zprzychylnością wysłucha twojej propozycji.- Wspaniale! - wykrzyknął Frank.- Skoro nie mogę mieć za żonę ciebie, toLucy też nie jest taka najgorsza.Przynajmniej jest szczery, pomyślała z rozbawieniem Sarah, no i okazuje się,że Alan się nie mylił.Frank upatrywał w niej kandydatkę na żonę, ale najwyrazniejzrozumiał, że nie ma szans, i przeniósł zainteresowanie na bardziej przychylną muLucy.Zasługiwała chyba na kogoś lepszego, ale z tego, co mówiła, wynikało, żechce Franka, i wygląda na to, że będzie go miała!I kto by pomyślał, że Sydney, miasteczko na drugim końcu świata, okaże siętętniącym życiem miejscem? Każdy dzień przynosił coś nowego.Na antypodach niebyło czasu na nudę.Jeśli nawet komuś było tu zle, to ci zadowoleni z losuzdecydowanie przeważali.ROZDZIAA DZIESITY- Wyobraz sobie, że Frank poprosił mnie, żebym mu towarzyszyła nawieczorku u gubernatora - powiedziała podniecona Lucy do Sarah w przeddzieńtego wydarzenia.- Myślisz, że on zamierza mi się wkrótce oświadczyć? Bo mamachyba tak uważa.Kiedy ją spytałam, czy zamiast z rodziną mogę iść w towarzystwieFranka, natychmiast się zgodziła.Zupełnie jakby Frank rozmawiał już z papą.- To całkiem możliwe.Będę cieszyła się razem z tobą, jeśli on poprosi cię orękę - odparła Sarah.Nie dziwiło jej, że Middletonowie popierają zaloty Franka.Po-chodził z utytułowanej rodziny i oprócz wojskowej pensji miał spory dochód zrodzinnego majątku.- A ty, Sarah, z kim się wybierasz, z Johnem? Czy może ze StephenemParkerem? To też niczego sobie kawaler.135SR- Z Johnem, oczywiście.Lubię Stephena, ale na więcej nie może u mnieliczyć, i tak mu powiedziałam.Patowi Ramseyowi również.- Ktoś czeka na ciebie w kraju? - spytała Lucy.Często zastanawiało ją,dlaczego Sarah, taka piękna, inteligentna i bogata, w wieku lat dwudziestu dwóchnie wyszła jeszcze za mąż.- W kraju? Och, nie, nikt tam na mnie nie czeka - odparła Sarah trochę zapośpiesznie i Lucy nieco się zdziwiła, że niewinne pytanie spłoszyło przyjaciółkę.Jednak nie skomentowała tego.- Nie mogę się już doczekać jutrzejszego wieczoru.Nie tylko ze względu naFranka; słyszałam, że będziesz śpiewać i grać.Nie miałam pojęcia, że potrafisz graćna fortepianie.- Tylko trochę - powiedziała Sarah, wzruszając ramionamiJak wszystko, nad czym pieczę sprawował gubernator Macquarie, wieczorekbył dobrze zorganizowany.Goście zebrali się w wielkiej jadalni oświetlonej setkamiświec.Bezkrytyczna widownia rzęsistymi brawami powitała Sarah podchodzącą wbiałej sukni, ze srebrnymi wstążkami we włosach, do fortepianu.Zagrała krótki utwór fortepianowy Haydna, po czym odwróciła się dozebranych i zapowiedziała:- Zaśpiewam teraz dwie pieśni naszego nieśmiertelnego barda, WilliamaSzekspira, które, mam nadzieję, przypomną państwu kraj.Uniosła rękę, by uciszyć aplauz, jaki się podniósł, odwróciła się z powrotemdo klawiatury i zaczęła śpiewać i grać.Głos ma słodki i silny, jak ona sama, pomyślał niejeden mężczyzna na sali, wtym również gubernator, który wiele słyszał o wszechstronnych uzdolnieniachpanny Sarah Langley.Kiedy skończyła, na chwilę zaległa cisza, a potem jej występnagrodziła burza oklasków i okrzyki: Bis! bis!".Do wstającej od fortepianu Sarah podszedł gubernator.136SR- No, no, panno Langley, wiem, że nie zawiedzie nas pani po entuzjastycznymprzyjęciu, jakie pani zgotowaliśmy.- Skinął na Alana Kerra, który siedział wpierwszym rzędzie, obok niego, na honorowym miejscu, co zdążyło jużskrytykować wielu obecnych na sali ekskluzywistów.- Doktorze Kerr, wiem, że ma pan dobry głos.Panno Langley, czy zna pani tępiękną szkocką pieśń Sweet Afton"? Jeśli tak, to mam nadzieję, że zgodzi się mupani akompaniować.Gubernatorowi nie wypadało odmówić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]