[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Coś się tak uczepił Ziny? spytał. Cokolwiek tu kombinowała, nie robiła tego sama.Nigdy niedziałała samotnie.Rozejrzałem się po załodze i doszedłem downiosku, że jej wspólnikiem mogłeś być tylko ty.Ale Sławowipowiedziałeś, że prawie jej nie znałeś.342 Po prostu pracowaliśmy na jednym statku, nic więcej. Szeregowa robotnica jak ty, tak? Nie, ja jestem przodownikiem pracy. Widać było, że Karpowiimponuje ten tytuł.Rozłożył ramiona. Nic nie wiesz o robotnikach,bo naprawdę się do nich nie zaliczasz.Zdaje ci się, że praca naśluzgawce jest ciężka? Dla podkreślenia swych słów postukałrękojeścią noża w pierś Arkadija. A robiłeś kiedyś w rzezni? Tak. W rzezni reniferów? Tak. Brodziłeś we wnętrznościach w gumowym fartuchu na ramie-niu? Tak. Nad Aldanem? Taką nazwę nosiła rzeka we wschodniej Sy-berii. Tak.Karp się zawahał. Kierownikiem był Koriak nazwiskiem Sinaneft i jezdził nakucyku? Nie, kierownikiem był Buriat, nazywał się Korin i jezdził mo-skwiczem z nartami zamiast przednich kół. Ty naprawdę tam robiłeś. Karp był wyraznie rozbawiony.Korin miał dwóch synów. Córki. Ale jedna była wytatuowana.Zmieszne, nie? Przez wszystkielata w łagrach, przez cały pobyt na Syberii mówiłem, że jeśli istniejesprawiedliwość na świecie, to jeszcze kiedyś się spotkamy.I przezten cały czas los mi sprzyjał.W górze nad ich głowami operator dzwigu powrócił do kabiny zparującym kubkiem w dłoni, kawałek dalej po pokładzie kroczył343Amerykanin Bernie.Był ubrany w futrzany skafander, przy każdymkroku przytrzymywał się liny i zachowywał tak, jakby przyszło muuprawiać wysokogórską wspinaczkę.Radiotelefon Karpa zachrypiałgłosem Thorwalda, który informował, że Wesoła Jane podpływa zsiecią pełną ryb.Bosman połowowy schował nóż do pochwy iczynności na pokładzie uległy gwałtownemu przyspieszeniu.Wężepozakręcano, do pochylni przyciągnięto liny. Nie jesteś głupi facet, tylko nigdy nie myślisz dalej niż jedenkrok do przodu powiedział Arkadij. Trzeba było siedzieć naSyberii albo zająć się szmuglem taśm wideo czy dżinsów.Drobnicą,niczym poważnym. A teraz ja coś powiem o tobie odrzekł Karp, zdrapując war-stewkę lodu z kurtki Arkadija. Jesteś jak taki pies, którego wy-rzucili z domu.Na razie żywisz się resztkami znalezionymi wkrzakach i myślisz, że będziesz biegał z wilkami.Ale naprawdęchcesz załatwić jednego wilka, żeby cię znów wpuścili do domu.Zdjął kryształek lodu z włosów Arkadija i szepnął: Tylko że ty jużnigdy nie wrócisz do Władywostoku.f& f& f&Ludzie przeistaczali się w zimowe stwory i zasiadali do jedzeniabez zdejmowania futrzanych kurtek.Na środku długiego stołu stałgar kapuśniaku, od którego bił zapach jak z pralni, stołownicy gojedli, przegryzając ząbkami czosnku i dopychając gulaszem z paj-dami ciemnego chleba.Popijali to wszystko herbatą tak gorącą, że wstołówce było parno jak w łazni.Izrail przysiadł na ławce obokArkadija.Szef przetwórni jak zwykle miał rybie łuski w zmierz-wionej brodzie i wyglądał, jakby zajrzał do stołówki wprost z pro-dukcji. Nie możesz tak bumelować.Migać się od socjalistycznychobowiązków szepnął do ucha Arkadijowi. Masz się zabrać do344pracy razem z towarzyszami, bo inaczej poskarżę się na ciebie.Siedząca po drugiej stronie stołu Natasza miała na głowie wysokibiały toczek, który miał chronić włosy przed rozbryzgującymi siędrobinami ryb na linii produkcyjnej. Słuchaj Izraila Izrailewicza powiedziała do Arkadija. My-ślałam, że może jesteś chory.Zajrzałam do twojej kajuty, ale cię niebyło. Kapuśniak Olimpiady to jest to. Arkadij sięgnął do gara,jakby chciał jej dolać następną porcję, ale Natasza pokręciła głową.A co u niej? Bo jakoś ostatnio jej nie widziałem. Złożę na ciebie skargę u kapitana, w komórce związkowej i wpartii powiedział Izrail. Jakbyś złożył u Wołowoja, toby dopiero było coś.Natasza, niechcesz gulaszu? Nie. Może chociaż kawałek chleba? Dziękuję, starczy mi herbata. Napełniła niedużą filiżankę. Sprawa jest poważna, Renko. Izrail nalał sobie zupy i sięgnąłpo chleb. Nie możesz się włóczyć po statku tak, jakbyś miał spe-cjalny glejt z Moskwy. Przegryzł ząbek czosnku i nagle się za-wahał. A może masz? Odchudzasz się? zwrócił się Arkadij do Nataszy. Ograniczam się. Dlaczego? Mam swoje powody. Włosy schowane pod toczek uwydatniłyjej kości policzkowe, a ciemne oczy sprawiały wrażenie większych iłagodniejszych.Siedzący obok Obidin nałożył sobie na talerz porcję gulaszu izaczął w nim grzebać w poszukiwaniu kawałków mięsa.345 Wiem, że panuje opinia, iż nie powinniśmy jeść ryb z morza, wktórym znalezliśmy Zinę powiedział. Z szacunku dla zmarłych. Nonsens! Wzrok Nataszy stwardniał na wzmiankę o Zinie.Nie wszyscy jesteśmy fanatykami religijnymi.%7łyjemy w nowo-czesnych czasach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]