[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ognisty stwór miał trójkątny łeb i odstające, spiczasto zakończone uszy.Każdy centymetr jego ciała był pokryty pancerzem krystalicznych łusek.Szerokorozstawione ślepia przypominały dwa klejnoty płonące własnym, wewnętrznymogniem.Ognisty potwór przez dwa oddzielone od siebie wloty zasysał gorącepowietrze, dzięki czemu napełniał płuca i potrafił wynurzać się na powierzchnię.Krzemowe płytki pancerza lśniły w pomarańczowym świetle niczym lusterka.Luke zachwiał się na wierzchołku głazu, lecz odzyskał równowagę, ratując sięprzed nagłą śmiercią w płynnej lawie, a potem przeskoczył na następny kamień.Kiedy wyczuł, że potwór wynurza się coraz bardziej i zwija cielsko w pętlę nad80jego głową, zorientował się, że nie zdoła przed nim uciec.Przystanął i upewnił się,że jego stopy się nie poślizgną.Niemal odruchowo wyciągnął i włączył świetlnymiecz.Rozległ się cichy syk i buczenie, a po chwili zielona poświataenergetycznego ostrza zmieszała się z pomarańczową łuną bijącą od płynnej lawy.Zgromadzeni na przeciwległym brzegu ognistego jeziora ludzie z Eol Shaspoglądali w milczeniu na niego, nie okazując żadnych uczuć.Ognisty gad spoglądał na Luke a z góry, przekrzywiając trójkątny łeb to w tę,to w tamtą stronę.Otworzył ogromną i błyszczącą, jakby metalową paszczę, iwypluł w stronę ściany komory strugę gorącej, ale z wolna krzepnącej lawy.Okolone pancernymi łuskami otwory nieustannie zasysały powietrze, pozwalająckolejnym splotom węża wynurzać się na powierzchnię.Luke uniósł miecz, leczpomyślał, że w walce z ognistym smokiem nie na wiele mu się przyda.Wydawszy kolejny basowy ryk, potworny gad zanurkował w głębiny płynnejlawy, rozpryskując na wszystkie strony ogniste bryzgi.Luke skwapliwieskorzystał z tego i przeskoczył na następny kamień, chcąc uniknąć trafienia przezogniste pociski.Kilka bryzgów zapaliło jednak skraj jego płaszcza, ale Lukejednym szarpnięciem zrzucił go z ramion i pozwolił, żeby spłonął jak pochodniaw ognistej lawie.Przez cały czas trzymał świetlny miecz przed sobą.Otworzył szeroko oczy iwytężał wszystkie zmysły Jedi, usiłując odgadnąć, co może knuć ognisty potwór.Mając każdy nerw przygotowany do ataku lub obrony, czekał, ale widział jedyniewzburzoną powierzchnię lawy.- Gdzie jesteś? - szepnął cicho.Trójkątny łeb olbrzymiego gada wystrzelił nagle z głębin lawy po przeciwnejstronie.Było jasne, że potwór szykuje się do ataku.Szeroko otworzywszymetaliczną paszczę, ukazał rzędy długich kłów, ostrych jak stalaktyty.Lukeobrócił się i przeskoczył na poprzedni głaz, a ostrze jego świetlnego mieczaprzecięło z basowym pomrukiem gorące powietrze.Kiedy łeb potwora runął w dół, Luke zamachnął się świetlistą, zieloną smugą.Kiedy jednak ostrze miecza zetknęło się z lustrzanym pancerzem, koniecenergetycznej smugi rozszczepił się i tysiące ognistych iskier rozprysnęło się nawszystkie strony.Ostrze miecza, które zdaniem Luke a powinno przeciąć każdąskałę, odłupało tylko niewielki fragment krzemowej płytki.Stojący pod przeciwległą ścianą koloniści z Eol Sha skulili się, chcąc uniknąćlecących iskier czystej energii.Odłupane kawałki skał wpadły do ognistegojeziora.Luke wiedział, że w walce z ognistym gadem nie będzie mógł użyćswojego miecza po raz drugi.Smok zawył, zapewne bardziej ze zdumienia niż z bólu, a potem zanurkował izniknął pod powierzchnią lawy.Luke tymczasem stanął w rozkroku irozpaczliwie rozmyślał, co teraz powinien zrobić.Odwrócił się ku brzegowi, naktórym czekali koloniści, gotów w każdej chwili na nowo podjąć przeprawę przezjezioro lawy.Był pewien, że smok powróci.Nie wiedział tylko, kiedy to się stanie.Nagle ognisty gad znów wychylił łeb nad powierzchnię, rycząc i sycząc, iwydając zbyt potworne do opisania dzwięki.Nie wypuszczając świetlnego miecza,81Luke odwrócił się w jego stronę, gotów walczyć i nawet zginąć.ale stwierdził, żetym razem potwór wcale się nim nie interesuje.Z rany na boku łba stworzenia, gdzie odłupał fragment krzemowej płytki,wydobywały się teraz kłęby gryzącego dymu.Luke zrozumiał, że rozżarzona lawamusiała wniknąć pod pancerz i zacząć trawić cielsko gada.Potwór miotał się izwijał, wypluwając w powietrze strumienie półpłynnej lawy.%7łar trawiłwewnętrzne organy smoka niczym kwas, wypalając w nich śmiercionośną ścieżkę.Gad, dręczony płonącym w jego trzewiach ogniem, nie przestawał miotać się irzucać, wypluwając potoki wiśniowej lawy i wydzielając z niewielkiej luki wpancerzu kłęby dymu.Kiedy płynna lawa z jeziora przepaliła w końcu jego płuca,ognisty potwór dosłownie eksplodował.Z góry spadł prawdziwy deszcz krzepnącej lawy.Luke posłużył się Mocą, byodchylić tory większości rozżarzonych kropli, ale mimo to kilka go trafiło,boleśnie parząc plecy i ramiona.Przedśmiertne drgawki ognistego gadawzburzyły powierzchnię jeziora, które omal nie wystąpiło z brzegów i uspokoiłosię dopiero po kilku chwilach.Luke uniósł głowę i nie mogąc uwierzyć własnym oczom, kilka razy zamrugał.Stojący na przeciwległym brzegu ludzie z Eol Sha wciąż na niego czekali.Z przerażeniem się zorientował, że pod wpływem wzburzonych fal zniknęływszystkie głazy umożliwiające przejście przez jezioro.Od Gantorisa i jego ludzioddzielała go teraz powierzchnia płynnej lawy.Nie mógł przejść na drugi brzeg.Ze zgrozy i strachu zakręciło mu się w głowie.Po chwili jednak pomyślał owszystkich możliwościach, jakie dawała Moc, i z nową otuchą w sercu jeszcze razspojrzał na ognistą przestrzeń oddzielającą go od celu.Przypomniał sobie, o czym mówił, proponując senatorom utworzenieakademii.Wyobraził sobie świat, w którym znów pojawią się zastępy rycerzyJedi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]