[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miałem to wszystko na papierze.Zdecydowałem, żenastępnego dnia zatelefonuję do belgijskiej policji i opowiemim wszystko, co wiem.Przecież w niedalekiej przyszłościmiało się to ukazać drukiem w mojej książce.Uri nigdy ztaką radością nie opuszczał Ottawy, jak tamtego dnia, ponaszej rozmowie.A ja nigdy nie podchodziłem tak nerwowodo materiału, który miałem opracowywać z Claire'em.Nazajutrz rano zadzwoniłem na posterunek policji w Bruk-seli i spędziłem ze słuchawką w dłoni niemal pełną godzinę,kilkakrotnie powtarzając moją opowieść.Nie podałem mojegonazwiska, nie podałem też zródła informacji, lecz poza tyrqnie ukryłem niczego.Gdy odkładałem słuchawkę, nie miałemwątpliwości, że Belgowie będą w stanie zweryfikować podaneprzeze mnie informacje i wskazać właściwych sprawców.Następnego dnia miałem pracować z Claire'em nad nowymrozdziałem.Nie zdążyliśmy zacząć.Zadzwonił Ephraim inakazał mi wyrzucić materiał przywieziony przez Uriego.Zaprotestowałem, ale nie ugiął się.Powiedział, że muszę muzaufać; kiedyś wytłumaczy mi, dlaczego trzeba było takzrobić.Nie wykorzystałem materiału, a on nigdy nie wyjaśnił,jakie powody przemawiały za takim rozwiązaniem.Belgijskapolicja nie rozwiązała zagadki morderstwa Geralda Bulla.Jednak najbardziej zaniepokoiło mnie co innego: kanadyjskirząd nie wykazywał najmniejszego zainteresowania losemobywatela tego kraju, a kanadyjska prasa nie zamierzałarozświetlać mroków tej tajemniczej śmierci. 28W połowie marca Claire i ja zbliżyliśmy się dokońca pracy nad książką.Ephraim większość materiałuzaaprobował, a pozostałą część przyjął z cierpką miną, alenie postawił sprzeciwu.Nelson Doucet, nasz protektor w Stoddart Publishing,przekazał nam wiadomość, że znalazł dla naszej książkiwydawcę, który nie należy do kompanii, ale jest godnyzaufania i potrafi zachować dyskrecję.Tą osobą okazała sięFrances Hanna, żona Billa Hanna, zastępcy dyrektora działupublikacji przełożonych z języków obcych w Stoddart.Frances Hanna powiedziała nam, że wydała już kiedyśksiążkę, która poruszała bardzo podobne zagadnienia i byłazatytułowana Vengeance [Zemsta].Chciała poznać moją opinięna jej temat.Odparłem, że przeczytałem zaledwie początek książki,ponieważ już po kilku stronach zorientowałem się, iż autornie ma pojęcia, o czym pisze.Z początku wydawała sięurażona, lecz w miarę upływu czasu, gdy nieco bliżejzapoznała się z prawdziwym obliczem świata agencji wywia-dowczych, chyba zrozumiała, o co mi chodziło.Po zakończeniu prac redakcyjnych, Bill Hanna wybrał sięw podróż do Nowego Jorku z odbitką szczotkową mojejksiążki.Przekazał ją Tomowi McCormickowi, prezesowi St.Martin's Press, który miał ją przeczytać w ciągu jednej nocyi podczas spotkania ze mną we własnym biurze podjąćdecyzję, czy wchodzi w ten interes.395 Pojechałem do Nowego Jorku razem z Bella.Nie czułemsię bezpieczny.Na tym etapie w projekt było zaangażowanychtak wielu ludzi, że prawdopodobieństwo przecieku urosło doogromnych rozmiarów.Wiadomość o książce mogła dotrzećdo Mosadu, a Ephraim i reszta kliki wcale nie musieli o tymwiedzieć.Być może wiadomość utrzymywała w sekreciejakaś inna klika.Zatrzymaliśmy się w Ritzu.Z samego rana poszedłem naspotkanie z Billem, który miał mnie zawiezć do biura Toma.Bella chciała w tym czasie rozejrzeć się po sklepach.Byłem potwornie spięty i nie mogłem zebrać myśli.Miałem wrażenie, że jestem śledzony, ale nie potrafiłemwykryć ogona.W końcu powiedziałem sobie, że nawet jeśliktoś mnie śledzi, to nie robi to wielkiej różnicy.Skoro takwielu ludzi wiedziało o książce, działało to również na mojąkorzyść, jako forma pewnego zabezpieczenia.Spotkanie z Tomem przebiegało w niezwykle przyjemnejatmosferze.Zadawał trudne pytania, ale nie miałem nic doukrycia, toteż poradziłem sobie z nimi bez trudu.Tom byłrozluzniony, potrafił swym niskim, głębokim głosem i ciętymdowcipem wytworzyć całkiem miły klimat.Bill przyniósłmu odbitkę szczotkową w okładkach zdjętych z innej książki,której autorem był Pierre Elliott Trudeau - uważał to zakonieczny środek ostrożności, ale wybór Trudeau na takikamuflaż wydał mi się bardzo zabawny.Prawie dwie godziny pózniej opuściłem biuro TomaMcCormicka.Bill jeszcze został, aby pomówić o interesach.Mimo że nie usłyszałem konkretnej odpowiedzi, wracałemdo hotelu w wyśmienitym nastroju [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl