[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pani Nelson, pan Zottie przyjmie panią za chwilę.Proszę spocząć.Minęło zdecydowanie więcej niż chwila, nim otworzyły się drzwi gabinetuprokuratora generalnego.Vicki starała się nie wiercić, czekając.Podczasminionego weekendu nic się nie wydarzyło, a do swoich jedynych tropów niemieli jeszcze do-stępu.Każdego ranka układała Henr'ego do snu -niepewna, czy martwić się, że nadal ma te sny, cieszyć, że pozostają tylkosnami, a on nie przejawu żadnych skłonności do rzucania się na słońce - po-tem szła do domu, robiła pranie, zakupy, dzwoniła do matki i odznaczałakolejny mijający dzień.Tego ranka wykorzystała kilka swoich znajomości,żeby umówić się na to spotkanie.- Pani Nelson? - George Zottie, prokurator generalny, był niezbyt wysokim,niezbyt szczupłym mężczyzną w średnim wieku z gęstymi ciemnymiwłosami, krzaczastymi brwiami i długimi rzęsami.-Przepraszam, że musiałapani czekać.Miał mocny, szybki uścisk ręki kogoś, kto spędza czas nie tylko za biurkiem, iVicki, która z zasady nie znosiła polityków, uznała go za jednego z najlep-szych.Połączenie osobistej uczciwości i szczeregoszacunku dla sił policyjnych, za które odpowiadała sprawiły, że zajmowałswoje stanowisko już przez dwie kadencje.Gdyby obecny rząd wygrałnastępne wybory, co wydawało się pewne, bardzo prawdopodobne było, żezostanie i na trzecią. Kiedy Vicki jeszcze pracowała w policji, spotkała go trzy razy, ostatni naosiem miesięcy przed tym, jak pogarszający się wzrok zmusił ją do odejścia.Rozmawiali kilka minut po ceremonii nadania odznaczeń i ta rozmowapodsunęła Vicki pomysł, dzięki któremu się tu dziś znalazła: plan rozszerze-nia pracy policji w szkołach podstawowych i średnich.Właściwie pomysł byłtak dobry, że zamierzała się nim poważnie zająć, jak już uporają się z mumią.Zakładając oczywiście, że ci dobrzy wygrają.Tamta rozmowa dała jej też podstawy do tego, by teraz osądzić jego.stabilność emocjonalną.? poczucie rzeczywistości.? Krótko mówiąc, to, jakbardzo pozostaje w mocy mumii i czy w ogóle.Czegokolwiek dowie siędzisiaj, może pomóc Henry'e-mu w sobotę.Idąc za prokuratorem do jego biura, rozejrzała się szybko wokoło.Jako że niemiała prawie wcale poła widzenia obwodowego, nie mogła tego zrobićdyskretnie, lecz uznała, że muszą tu być przyzwyczajeni do tego, że gościesobie niemal skręcają karki.Niestety, jeśli mumia tu bywała, nie zostawiłażadnych widocznych śladów.%7ładnych gnijących bandaży, kupek piasku,nawet małej figurki sfinksa z zegarkiem na brzuchu.- Jeśli chodzi o pani propozycję.- powiedział, sadowiąc się za biurkiem iwskazując jej krzesło.Vicki wyciągnęła z torby kilka teczek i wręczyła mu jedną.Mówiąc,obserwowała jego oczy, ręce, za-chowanie; próbując znalezć potwierdzenietego, że jest pod wpływem albo nawet pod kontrolą kapłana-czarownikasprzed paru tysięcy lat.Nie wydawał się zdenerwowany.Jeśli coś sięzmieniło, to chyba to, że był teraz spokojniejszy niż na policyjnej uroczystości,podczas której przez cały wieczór poprawiał kołnierzyk. Możliwe, że odebranie człowiekowi sumienia uspokaja", pomyślała Vicki,kończąc prezentację. Ale tak samo działa odstawienie kofeiny".- Bardzo interesujące.- Prokurator skinął w zamyśleniu głową i zanotował cośna pierwszej stro-nie.Vicki nie starała się tego przeczytać, chociaż zmrużyła oczy.-Rozmawiała pani o tym z działem public relations?- Nie.Uznałam, że najpierw postaram się o pana poparcie.- Pokażę im pani propozycję i odezwę się, powiedzmy, w przyszłymtygodniu, dobrze? - Wstał i wyszedł zza biurka.- Oczywiście.- Vicki też wstała i schowała swoją teczkę do torby. Miejmynadzieję, że do przyszłe-go tygodnia nikt z nas nie wyssie życia przez nos." -Dziękuję, że zechciał mi pan poświęcić czas.- Zawsze chętnie wysłuchuję dobrych pomysłów.- Zatrzymał się przydrzwiach i uśmiechnął do niej.- A ten jest dobry.Przybliżenie wizji prawai porządku młodocianym może sprawić, że drogadrobnego przestępcy nie będzie dla nich zachęcają-ca.Jestem jak najbardziejza zwiększeniem obecności policji w szkołach prowincji.- Wiem.- Minęła go.- Dlatego do pana przy-szłam. Uśmiechnął się jeszcze szerzej.- Szkoda, że odeszła pani ze służby, pani Nelson.Była pani jedną znajlepszych policjantek.Be dostała pani pochwał.? Dwie?- Trzy.- Tak, dobra robota.Nie mogę sobie wyobrazić, jak dopasowała się pani dożycia cywila.- Nie było łatwo.- Poprawiła okulary i zmusiła się, by unieść kąciki ust wgórę.- Ale jest.interesująca.- Cieszę się, że to słyszę.Uśmiech Vicki zniknął, jak tylko zamknęły się drzwi.Zarzuciła torbę na ramięi wyszła z biura, czując na plecach spojrzenie pełne dezaprobaty. Daj spokój,paniusiu", pomyślała, przechodząc do recepcji,  bo zaraz zapomnę, po którejstoję stronie, i wepchnę ci swoją pelerynkę supermenki w gardło".Wizytę można było uznać za marnowanie czasu.Jeśli George Zottie byłkontrolowany przez mumię, to niepostrzeżenie dla otoczenia.Co mogłorównie dobrze oznaczać, że kreatura jest subtelna w działaniu. Boże",westchnęła Vicki,  nie wiem, co bym dała za prostą sprawę rozwodową, taką,gdzie zaczyna się od zrobienia zdjęć."Winda zadzwoniła i Vicki przyśpieszyła, żeby ją złapać, zanim odjedzie.Wpierwszej chwili myślała, że mężczyzna, który wytoczył się z niej, gdy drzwisię otwarły, jest pijany, lecz chwilę pózniej uświadomiła sobie, że raczej zle sięczuje.Jego skóra miała ziemistą barwę, na czole i nad górną wargą widniałykropelki potu.Bełkotał coś w języku, którego nie rozumiała, ponieważ jednakwyglądał na potomka mieszkańców północnej Afryki, Vicki uznała, że toarabski.Założywszy, że jego stan może mieć wpływ na wygląd i postarzać go, uznała,że jest między trzydziestką a czterdziestką.Twarz miał przeciętną -dwojeoczu, nos, dość wąskie wargi, biorąc pod uwagę przeciętną ich grubość - alenawet chory i zdezorientowany roztaczał wokół siebie aurę osoby o silnejosobowości.Próbująca go podtrzymać Vicki aż podskoczyła, słysząc za plecami dziwnydzwięk.Kiedy się odwróciła, zobaczyła, że recepcjonistka właśnie skończyłaodsłaniać kasztanowe zasłony, za którymi kryła się cała ściana okien.Drżąckonwulsyjnie, nieznajomy skupił wzrok na widoku rozciągającym się za nimi:na szarych chmurach, siedzibie koronera z różowego betonu, komendziepolicji stojącej kawałek dalej -i jakby się zaczął uspokajać.Marszcząc brwi, Vicki pozwoliła, by recepcjonistka zastąpiła ją na stanowiskuanioła miłosierdzia.Jeśli o nią chodzi, widok za oknem nie był specjalnieuspokajający, chyba że.Zrozumiała.- Ma klaustrofobię, prawda?- Bardzo silną.- Młoda kobieta rozpięła mu dwagórne guziki płaszcza.- Winda to dla niego kosz-mar.- Ale z niej korzysta. - Jest bardzo odważny.- Wyraz jej twarzy nagle jakby się lekko rozmył.- Dziękuję, pani Evans [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl