[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wasz morderca.Ten oszust.To, co nam zrobiliście, na nic się nie przydało.- Niekoniecznie - zaprotestował Havilland.- Będzie to zależało od tego, co pan możenam powiedzieć.Wiadomość o śmierci, która miała tutaj miejsce, znajdzie się w nagłówkachjutrzejszych gazet i temu nie możemy zaradzić, ale Sheng nie będzie wiedział, o czyj ą śmierćchodzi.Nie zrobiono żadnych zdjęć, nie było tu w tym czasie nikogo z prasy, a ci, którzyprzybyli pózniej, zostali odcięci kordonem policji kilkaset metrów dalej.Będziemy mieliwpływ na informacje, ponieważ my ich dostarczymy.- A co z ciałem? - zapytał Panov.- Obowiązuje przecież rutynowe postępowaniemedyczne.- Tym zajęli się ludzie z MI 6 - powiedział ambasador.- To jest wciąż terytoriumbrytyjskie i błyskawicznie nawiązano łączność między Londynem, Waszyngtonem i siedzibąrządu.Twarz mordercy była zbyt zmasakrowana, aby można ją było opisać, a jego zwłokiznajdują się w bezpiecznym miejscu i nikt nie ma do nich dostępu.To był pomysł Edwarda,trzeba przyznać, że miał piekielnie szybki refleks.- Jest jeszcze Dawid i Marie - upierał się psychiatra.- Zbyt wielu ludzi ich widziało isłyszało.- Tylko kilka oddziałów piechoty morskiej znajdowało się dostatecznie blisko, abywidzieć i słyszeć dokładnie - powiedział McAllister.- Cały kontyngent zostanie odesłany zpowrotem na Hawaje w ciągu godziny razem z dwoma zabitymi i siedmioma rannymi.Opuścili już teren i znajdują się teraz na lotnisku; nie dopuszcza się do nich nikogo.Byłodużo zamieszania i paniki.Policja i strażacy zajęci byli gdzie indziej, poza terenem ogrodu.Możemy powiedzieć, co tylko chcemy.- Wydaje się, że macie to w zwyczaju - skomentował Webb.- Słyszał pan, co mówił ambasador - bronił się podsekretarz unikając wzroku Dawida.- Uważaliśmy, że nie mamy wyboru.- Bądz sprawiedliwy w stosunku do siebie, Edwardzie.- Havil-land znowu popatrzyłna Dawida, podczas gdy zwracał się do podsekretarza.- To j a uważałem, że nie mamywyboru.Ty zawzięcie protestowałeś.- Nie miałem racji - powiedział McAllister stanowczo, gdy dyplomata skierował naniego wzrok.- Ale to bez znaczenia - mówił spiesznie dalej.- Teraz musimy postanowić, copowiemy prasie.W konsulacie nie milkną telefony.- Konsulat? - wtrącił Conklin.- Jakiś zakonspirowany dom!- Nie było czasu na sporządzenie odpowiedniej umowy najmu dla zachowaniapozorów - rzekł ambasador.- W miarę możności trzymaliśmy wszystko w tajemnicy iobmyślaliśmy wiarygodną historyjkę.O ile wiem, nie było żadnych pytań, ale raportpolicyjny powinien zawierać nazwiska właściciela i dzierżawcy.Jak radzi sobie z tym GardenRoad, Edwardzie?- Po prostu utrzymują, że sytuacja nie została dotąd wyjaśniona.Czekają na nas, alenie mogą już dłużej tego przeciągać.Lepiej będzie coś przygotować, aniżeli pozostawićludzkim domysłom.- Bez wątpienia - zgodził się Havilland.- Podejrzewam, że oznacza to, iż masz jakiśpomysł.- To fortel, ale jeżeli dobrze zrozumiałem pana Webba, chwilowo można by się nimposłużyć.- O co chodzi? - Kilkakrotnie użył pan słowa  komandos".Sądzę, że nie jako metafory.Zabójca byłkomandosem?- Byłym.Oficerem, chorym psychicznie, a ściślej mówiąc, ze skłonnościamimorderczymi.- Czy dowiedział się pan, kim on jest, jak się nazywa? Dawid popatrzył surowo naanalityka przypominając sobie słowa Allcott-Price'a wypowiedziane tonem perwersyjnego,chorobliwego triumfu.Jeżeli przegram i cała historia nabierze rozgłosu, ilu społecznychwyrzutków podniesie to na duchu? Ilu jest takich ,,odmieńców", którzy byliby szczęśliwimogąc zająć moje miejsce, tak jak ja zająłem twoje? Ten cholerny świat pełen jest JasonówBourne'ów.Wystarczy tylko wskazać im kierunek, podsunąć ideę, a natychmiast zacznądziałać.- Nie dowiedziałem się, kim on był - odrzekł Webb.- Niemniej był komandosem.- To prawda.- Ale nie z Rangers, Zielonych Beretów czy Sił Specjalnych.- Nie.- Rozumiem więc, że ma pan na myśli Brytyjczyka.- Tak.- W takim razie ogłosimy wersję, która będzie całkowicie sprzeczna z tącharakterystyką.Nie Anglik, żadnych wzmianek o służbie wojskowej - pójdziemy wprzeciwnym kierunku.- Biały Amerykanin - spokojnie odezwał się Conklin patrząc na podsekretarza stanunie bez pewnego podziwu.- Niech pan mu doda nazwisko i życiorys z akt kogoś zmarłego.Najlepiej jakiegoś nic nie znaczącego psychopaty, tak porywczego, że ścigając kogoś mógłbydotrzeć aż tutaj.- Coś w tym rodzaju, choć może niezupełnie - odrzekł McAllister zmieniającniezgrabnie pozycję na krześle, jak gdyby nie chciał się sprzeciwić doświadczonemuagentowi CIA.- Biały mężczyzna - tak.Amerykanin - tak.Z pewnością człowiek z tak silnąobsesją, że doprowadził do masowej rzezi, a jego furia skierowana była przeciwko komuś,kto, jak pan powiedział, znajdował się tutaj.- Przeciwko komu? - zapytał Dawid.- Mnie - odrzekł McAllister, a jego wzrok napotkał wzrok Webba.- Czyli że to ja - stwierdził Dawid.- Ja jestem tym człowiekiem, tym opętanymczłowiekiem.- Nie użyjemy pańskiego nazwiska - ciągnął podsekretarz spokojnie i obojętnie.-Możemy wymyślić jakiegoś amerykańskiego zbiega, który kilka lat temu poszukiwany byłprzez władze po całym Dalekim Wschodzie za różnego rodzaju przestępstwa, odwielokrotnych morderstw poczynając, a na przemycie narkotyków kończąc.Powiemy, żewspółpracowałem z policją w Hongkongu, Makau, Singapurze, Japonii i Malezji, naSumatrze i Filipinach.Dzięki moim wysiłkom udało się ukrócić jego działalność i on straciłna tym miliony.Dowiaduje się, że wróciłem do Hongkongu i przebywam na YictoriaPeak.Dociera więc aż tutaj, chcąc się zemścić na człowieku, który go zrujnował.-McAllister przerwał, po czym zwrócił się do Dawida.- Ponieważ spędziłem tu, wHongkongu, wiele lat, nie wyobrażam sobie, aby Pekin mnie nie zauważył.Jestem pewien, żeistnieje grube dossier dotyczące pewnego analityka, który przysporzył sobie wielu wrogów,pełniąc tu swoje obowiązki.Napytałem sobie wrogów, panie Webb.Na tym polegała mojapraca.Próbowaliśmy zwiększyć nasze wpływy w tej części świata i jeśli Amerykanie byligdziekolwiek uwikłani w przestępczą działalność, wykorzystując swoją pozycję starałem sięzawsze pomóc władzom w ich ujęciu lub przynajmniej w wydaleniu z Azji.Był to najlepszysposób, aby pokazać nasze dobre chęci, pilnując naszych własnych obywateli.Z tego też powodu zostałem odwołany przez rząd do Waszyngtonu.Dzięki mojemu nazwisku postaćSheng Chouyanga nabrała pewnej wiarygodności.Widzi pan, my się znaliśmy.Będzie snułdziesiątki domysłów, i liczę na to, że wyciągnie prawidłowe wnioski, ale żaden z nich niebędzie w najmniejszym stopniu związany z brytyjskim komandosem.- Prawidłowy wniosek - przerwał Conklin spokojnie - byłby taki, że nikt nie usłyszytutaj o prawdziwym Jasonie Bournie w ciągu kilku lat.- Właśnie.- Czyli że to ja jestem tym ciałem, które znajduje się w bezpiecznym miejscu -stwierdził Webb.- To całkiem możliwe - przyznał McAllister.- Widzi pan, nie mamy pojęcia, co Shengwie i jak daleko potrafił dotrzeć.Chcemy jedynie go przekonać, że zabity mężczyzna nie jestjego zabójcą.- Otwierając w ten sposób drogę dla innego oszusta, który dotrze z powrotem doShenga i wystawi go na strzał - dodał Conklin z uznaniem.- Aebski z pana facet, panieanalityku, chociaż kawał sukinsyna [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl