[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A co ty sądzisz?Po raz pierwszy od chwili, gdy ją poznał, Paula uśmiechnęła się lekko.- Nie myślę, by miało to znaczenie, ale skoro pytasz, uważam, że to małoprawdopodobne.- Dlaczego?- Bo spoglądają na nas prawie tak samo obojętnie jak Silfeni.To jednak niezupełnie tosamo, gdyż Raielowie naprawdę znacznie przerastają nas intelektem.Nie sądzę, by takwyniosłe istoty mogły dać początek misji Wysokiego Anioła.Qatux mówił mi kiedyś, żestudiują fizyczną dynamikę wszechświata, nie kultury, które się w nim rozwinęły.Dla nichżycie jest jedynie przypadkowym produktem reakcji chemicznych.Wszelkie życie, w tymrównież ich własne.Myślę, że zgodzili się nawiązać kontakt ze Wspólnotą tylko dlatego, żezapewniło im to dostęp do astrofizycznej bazy danych naszej unisfery.Z biegiem lat znacznieteż udoskonalili nasze instrumenty obserwacyjne.Szli jeszcze pięć minut.Poza kolorem świateł, który na każdym skrzyżowaniu byłinny, wszystkie zaułki i ściany wyglądały tak samo.Hoshe wiedział, że gdzieś w kopuleznajdują się wysokie budynki, ale z zaułków nie było ich widać.Nie potrzebował zbytwielkiej imaginacji, by wyobrazić sobie, że jest zwierzęciem laboratoryjnym biegającym polabiryncie.Wreszcie Paula zatrzymała się przed odcinkiem ściany niczym się nieróżniącym odinnych.Zwiatła u jej podstawy miały intensywnie fioletowy kolor, przechodzący w ultrafiolet.Po chwili metal przed nią rozstąpił się, tworząc otwór wystarczająco szeroki, by zmieścił sięw nim Raiel.Wewnątrz znajdowało się duże, okrągłe pomieszczenie.Jego podłoga lśniłabladoszmaragdowym blaskiem, dach zaś niknął w ciemności na górze.Kilka metrów za wejściem czekał na nich Raiel.Paula zatrzymała się przed nim ipochyliła głowę w płytkim ukłonie.- Cześć, Qatux.Dziękuję, że zgodziłeś się ze mną porozmawiać.Qatux uniósł głowę, odsłaniając wilgotne, pomarszczone fałdy jasnej skórypokrywającej okolicę gębową.Kilka fałd i uniosło się, ukazując głębokie gardziele iprzewody nosowe.Przez moment rozbłysły nawet ostre, brązowe kły.- Paula.- Głos brzmiał jak łagodny szept, któremu towarzyszyło ciche westchnieniewydostającego się przez luki między luznymi mięśniami powietrza.- Przyniosłaś je?- Tak.Otworzyła torebkę i wyjęła z niej wielki jak pięść, cylindryczny kryształ pamięci.Raiel zadrżał na ten widok.Oczy Hoshego przywykły tymczasem do słabego światła ipolicjant dostrzegł, że Qatux jest w kiepskim stanie fizycznym.Spod skóry tułowia sterczałypłytki szkieletowe.Jedna z wielkich, mackowatych kończyn dygotała.Istota trzymała jązwiniętą, ale rozszerzony koniec wciąż opadał.Wszystkie oczy były zaropiałe i mrugałychaotycznie.- Ile czasu? - Zapytał Qatux.- Tara Jennifer Shaheef ma przeszło sto lat.Poradzisz sobie z taką ilością wspomnień?Jedna z macek średniej długości wyciągnęła się w stronę Pauli.Jej koniuszek zawisłnad kryształem pamięci.- Tak.Oczywiście.Dam sobie radę.- Mówię poważnie.- Paula trzepnęła mackę, która cofnęła się pośpiesznie.- Muszęwiedzieć, czy to możliwe.Nigdy dotąd nie przyjąłeś więcej niż dwadzieścia lat.- Tak.Tak.Po prostu będę potrzebował więcej czasu, żeby zasymilować informację, towszystko.- W takim razie zgoda.Szukam kogoś, kto miałby o coś do niej pretensję.Kogoś, ktoodgrywał znaczącą rolę w jej życiu, a potem zniknął.Mogła to wykasować z pamięci, więczwracaj uwagę na luki, segmenty, które nie pasują do reszty.Chcę też, żebyś rozważyłkonflikty zawodowe, nie tylko osobiste.To mogło nawet być krótkie spotkanie, szczególniegwałtowna kłótnia.Sama nie wiem, cokolwiek, co mogło stać się motywem.Macka znowuwysunęła się nieśmiało.- Znajdę dla ciebie te osoby i wydarzenia.- Mam nadzieję.- Poruszyła dłonią w górę i w dół, jakby chciała zważyć cylinder,zademonstrować w ten sposób swe opory.Potem uniosła go i wsunęła w zakrzywiony koniecmacki Qatux pośpiesznie porwał przedmiot.- Nie zwlekaj z tym - przypomniała.- Tydzień.Nie dłużej.Zawiadomię cię.Obiecuję.Zciana rozstąpiła się ponownie i oboje wyszli na zewnątrz.- To wszystko? - Zdziwił się Hoshe.- Po prostu zostawimy jej wspomnieniaQatuksowi?- Słyszałeś.Zawiadomi nas, kiedy skończy.- Cholera, myślałem.- Hoshe ściszył głos.- Myślałem, że zaniesiemy je do jakichśraielskich władz czy do laboratorium.Sądziłem, że to będzie oficjalne!- Czego jeszcze byś chciał? Podpisu burmistrza albo prezydenta na nakazie sądowym?Wysoki Anioł nas wpuścił, miasto Raielów też.Trudno sobie wyobrazić coś bardziejoficjalnego.Hoshe zaczerpnął głęboko tchu.Naprawdę nie chciał się narazić głównemu śledczemu.Był jednak policjantem, może nie takim jak ona, niemniej jednak policjantem.Wiedział, cojest słuszne, a co nie.Miał poczucie sprawiedliwości.- Chciałem tylko powiedzieć, że Sąd Najwyższy Oaktier potrzebował trzech dni, żebyudzielić nam pozwolenia na skopiowanie zapisu wspomnień Shaheef.A gdyby nie fakt, że tywystąpiłaś z prośbą, zapewne w ogóle byśmy go nie dostali.To świadczy, jak wysoko cenimybezpieczeństwo zapisów pamięci.Chodzi o jej całe życie.A ty po prostu oddałaś je choremukosmicie.- Tak, to jej całe życie.Ale owo życie powierzono nam po jej zamordowaniu.- Domniemanym zamordowaniu.- Pora już, byś się nauczył, że dokonywanie osądów i postępowanie zgodnie z nimi makluczowe znaczenie w naszym zawodzie.Powinieneś bardziej wierzyć w siebie i w swojemożliwości, detektywie.Hoshe skrzywił się, wiedząc, że policzki mu poczerwieniały.Szli oboje dziwacznieoświetlonymi zaułkami, nie odzywając się już ani słowem.Gdy wrócili do windy, jej drzwi były otwarte.- No wiesz, oni się nad nim litują - odezwała się Paula, gdy ruszyli w dół.- Kto?- Inni Raielowie.Litują się nad Qatuksem.Zdajesz sobie sprawę, kim on jest, prawda?- Chyba tak.- Raielowie to stary gatunek.Jest w nich mnóstwo godności i łaskawości, a umysłowoznacznie nas przewyższają.Nas tylko nieliczne pokolenia dzielą od naszych przodków,łowców-zbieraczy, Raielowie zaś zostawili za sobą ten szczebel drabiny ewolucyjnej takdawno, że stali się niemal innym gatunkiem.To jednak czyni ich wrażliwymi na pewnezagrożenia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]