[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Czy nie można by go gdzieś przenieść? Do innego domu? – spytałaspokojnie.– Niepokoję się o Karen.Ona jest przerażona.– Zadrżała lekko.– Imuszę przyznać, że ją rozumiem.– Obawiam się, że to nie będzie możliwe – powiedział Brian.– Nie madla niego żadnego innego miejsca.W każdym razie w tym momencie.Minęło wpół do dwunastej w nocy, gdy zebranie wreszcie dobiegłokońca.Na zewnątrz niebo było czyste i wygwieżdżone, powietrzeorzeźwiająco chłodne w porównaniu z temperaturą w pokoju Briana.Marsh odwiózł Debrę do domu, po drodze uczynił parę uwag na tematspotkania.Tym razem odpowiadała zwięźle i pewnie.Ulica, przy której mieszkała, była pogrążona w ciemności, jej domrównież.Debra znieruchomiała na widok ciemnego okna w salonie.Powinno byćoświetlone.Zawsze, gdy wychodziła wieczorem, zostawiała światło.– Coś nie tak? – Marsh wyczuł jej napięcie.– Światło się nie świeci – odrzekła zachrypniętym nagle głosem.–Zawsze zostawiam lampę.Marsh popatrzył po latarniach ulicznych, sprawdzając, czy nie nastąpiłaawaria prądu, po czym zwrócił się do niej.– Zostań tutaj – powiedział.Nie słuchała go.Nie będzie jej dyktować, co robić.Gdy tylko wysiadł zsamochodu, pospieszyła za nim.Drzwi frontowe były zamknięte na klucz, ale kiedy je otworzyła i znaleźliTL Rsię w środku, natychmiast zorientowała się, że miała powody do obaw.W blasku światła padającego z latarni ulicznych zobaczyła słowawypisane sprayem na ścianach holu, roztrzaskane lustro, głębokie rysy nablacie stolika.Na dywanach też widniały plamy ze sprayu, a gdy oparła się o drzwi, bynie upaść, i przycisnęła rękę do ust, usłyszała głos Marsha:– Wracaj do samochodu, Debro.Było już jednak za późno.Zobaczyła dostatecznie dużo, by wiedzieć, żektokolwiek włamał się do jej domu, nie zrobił tego z chęci kradzieży.Powodowała nim nienawiść i agresja.Dom zdawał się być przepełniony złąenergią i przemocą.Marsh zadzwonił na policję, wyjaśnił, co się stało, i nie pozwolił jej pójśćdo żadnego pokoju aż do przyjazdu radiowozu.Kiedy policja się pojawiła, Debra przeszła z nimi przez całe mieszkanie,podtrzymywana przez Marsha.Słyszała i czytała o tym, jakie mogą być następstwa włamania dla ludzi,których to spotkało, i teraz doskonale wczuwała się w ich sytuację.W salonie fruwało pierze z poszarpanych poduszek z sofy.Na ścianachwidniały napisy, słowa poniżające nie tylko ją osobiście jako kobietę, ale całąjej płeć.Zauważyła, jak młoda policjantka skrzywiła się z niesmakiem,czytając te wulgarne napisy.W kuchni zostały opróżnione wszystkie szafki, na podłodze walały siężywność i szczątki naczyń.Najgorsze jednak czekało ją na górze w sypialni.W pierwszej chwili policjanci mieli opory z wpuszczeniem jej do środka,popatrzyli pytająco na Marsha, ale Debra odepchnęła ich, wpadła do pokoju i.stanęła jak wryta.To nie otwarte szuflady i szafy i porozrzucana odzież przeraziły jąTL Rnajbardziej.Nie agresja widoczna w każdym słowie wypisanym sprayem naścianach, których treść nie różniła się zasadniczo od napisów na parterze.Sparaliżowało ją zdjęcie przypięte nad jej łóżkiem, przedstawiające nagąkobietę, najwyraźniej wydarte z jakiegoś pisma erotycznego.Fotografia byłaprzymocowana do ściany nożem, którym najpierw przecięto ciało kobiety nazdjęciu.Kątem oka Debra zauważyła, że policjantka pozbierała z podłogi jejporozrzucaną bieliznę i że ta bielizna była poszarpana i podarta.To nie był po prostu akt wandalizmu jako takiego, to był brutalny aktagresji wymierzonej osobiście przeciwko niej.Popatrzyła ponownie na zdjęcienad łóżkiem i poczuła mdłości.Przycisnęła dłoń do ust, trzęsąc się ze strachu igniewu.Minęła dobra godzina, zanim policjanci wyszli.To Marsh odprowadziłich do drzwi, powiedział, że wszystko zostanie tak jak jest, a na pytanie, czykogoś podejrzewa, wymienił Kevina Rileya.Pomyślała, że jej nigdy nieprzyszłoby to do głowy.Stała w kuchni, gdy wrócił, wpatrując się w podłogę, wciąż nie mogącpojąć, co się stało.Jedyne, co uzmysłowiła sobie z całą wyrazistością, to to, żenigdy nie będzie już mogła mieszkać w tym domu.Że nigdy nie czułaby siętutaj bezpiecznie, że choćby przeprowadziła totalny remont i urządziła miesz-kanie od nowa, nie wymaże z pamięci zniszczeń, które tu zastała.– Chodźmy – powiedział łagodnie Marsh, wziął ją pod rękę ipoprowadził do holu.Nie opierała się, szła za nim do jego samochodu, wsiadła, nie zadającżadnego pytania.Nie miała pojęcia, dokąd chce ją zawieźć, ale było jej toobojętne.Wciąż była w szoku, szeroko otworzyła oczy, żeby ich przypadkiemTL Rnie zamknąć, bo wtedy znów zobaczyłaby przed sobą zdjęcie znad łóżka,tkwiące w jej pamięci.Kevin Riley.Czy chłopiec w jego wieku byłby zdolny do takiego aktuagresji o wyraźnie seksualnym podtekście? Wzdrygnęła się, nagle dochodzącdo wniosku, że tak.Byłby zdolny.Łzy napłynęły jej do oczu, poczuła, że drży.Marsh natychmiast wyciągnął rękę i dotknął jej ramienia uspokajającymgestem.Teraz nie było już w niej miejsca na lęk czy niezadowolenie ze swoichreakcji w stosunku do niego, lecz jedynie głęboka ulga, że on jest przy niej.Żenie musi być sama.TL RROZDZIAŁ SZÓSTYMarsh zatrzymał się przed domem, który wynajmował.Debra popatrzyłana niego pytająco.– Dochodzi wpół do drugiej – powiedział
[ Pobierz całość w formacie PDF ]