[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nawetnie wlepiłem mu mandatu.Udzieliłem mu jedynie ostrzeżenia, które dlatakiego gnojka i tak nic nie znaczyło.A wiesz dlaczego tak sięzachowałem?Na ślicznej twarzy Carissy malowało się współczucie.Wcale go niepotrzebowałem.Chciałem, aby zrozumiała, dlaczego nie mogłemzaoferować jej więcej niż przyjazń.Pragnąłem co prawda z całych siłporzucić raz na zawsze swoją obronną postawę, przestać się zamartwiać iotworzyć na nową miłość, lecz coś mi na to nie pozwalało.Jeszcze nie.~ 94 ~RSWyrzuty sumienia stały się czymś w rodzaju tarczy ochronnej, za którączułem się bezpiecznie.Utrzymanie znajomości z Carissą na stopie koleżeńskiej byłokrokiem w dobrą stronę.Potrzebowałem czasu, nie chciałem niczegoprzyśpieszać.Jeśli rzeczywiście do siebie pasujemy, moje serce samo tozrozumie któregoś dnia, tłumaczyłem sobie.- Powiedz mi.- Aagodny głos Carissy ściągnął mnie z powrotem naziemię.- Postąpiłem tak dlatego, że chłopak przypominał mi mnie samego zmłodzieńczych lat.Jakieś dziesięć lat temu byłem tak samo zuchwały ibutny jak on.Czułem się wtedy bezkarny i niepokonany.Zwłaszcza zakierownicą swojego odjazdowego forda.Potrafiłem przegadać każdego,dokładnie jak ten typ.Musiałem poczuć do niego jakąś głupią sympatię, cosprawiło, że puściłem mu to przekroczenie płazem.- Odwróciłem wzrok,by nie patrzeć, jak współczucie Carissy zamienia się w niechęć.- Możnapowiedzieć, że tamtego dnia podpisałem wyrok śmierci na własną żonę i,co gorsza, pozbawiłem Molly matki.- To nie twoja wina.- Carissa sięgnęła przez stół, by chwycić mojądłoń.- Brody, spójrz na mnie.Gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały, w oczach Carissy nieujrzałem niechęci, ale łzy.Bardzo mnie to poruszyło.Nie chciałem, abyprzeze mnie płakała.- Brody, masz wspaniałą córeczkę, która cię kocha i potrzebuje, i tosię teraz liczy.Nie zmienisz przeszłości.- A jednak mogłem zmienić kolej rzeczy.Rozumiesz? -Poczułemból, którego nie były w stanie złagodzić żadne słowa.- Puściłem wolno~ 95 ~RSprzestępcę, ponieważ widziałem to, co chciałem widzieć.Pozwoliłem, bymoja osobista ocena przewyższyła zawodowy obowiązek, choćobiecywałem sobie, że nigdy do tego nie dopuszczę.Słono za tozapłaciłem.- To dlatego rzuciłeś pracę?- Odszedłem z policji dopiero rok temu.Byłem na służbie jeszczeprzez trzy lata po śmierci Jackie, by walczyć zajadle z zabijakamidrogowymi i postarać się o należytą karę dla mordercy mojej żony.Koledzy z pracy w pełni rozumieli moją chęć zemsty, jednak wsadzeniedelikwenta za kratki nie przyniosło oczekiwanej ulgi.Nic nie było w stanieprzywrócić mi radości życia.- Poszedł siedzieć? - zapytała Carissa.- Tak.Nie zmieniło to jednak mojego podłego samopoczucia.Dostałkilka lat za nieumyślne spowodowanie śmierci, ja natomiast - dożywocie.- Niesłusznie się zadręczasz, Brody.- Carissa pogładziła mnie czulepo twarzy.Dotyk jej dłoni był kojący i sprawił, że dręczące mnie poczuciewiny znikło.Gdy jednak zdałem sobie sprawę, jak wielką przyjemnośćczerpałem z samej jej obecności, znowu poczułem dobrze mi znanyniepokój.Musiała dostrzec moje zmieszanie, bo błyskawicznie opuściła rękę izaczęła się nerwowo bawić serwetką.Tymczasem ja tak bardzopragnąłem, by dalej gładziła moją twarz.- Nie potrafię inaczej - przyznałem.I taka była prawda.ZmierćJackie nie tylko przyćmiła wszelkie radości, ale i zdominowała mojepodejście do życia.Zacząłem unikać innych ludzi, stając się jednocześnienadopiekuńczy wobec Molly.~ 96 ~RS- Myślę, że nadeszła pora na zmiany, Brody.- Carissa stanowczymruchem podniosła się z krzesła, a ja tylko modliłem się w duchu, aby niewybiegła z restauracji, dowiedziawszy się, jak żałosny ze mnie przypadek.Ona jednak złapała mnie za rękę i pociągnęła za sobą.Staliśmy takprzez moment i tylko jedno z nas wiedziało, co miało się za chwilęwydarzyć.A tym kimś na pewno nie byłem ja
[ Pobierz całość w formacie PDF ]