[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To nic nie znaczy! Ja będę się pytał szczątków, rozkopię ruiny, będę ba-dał każde drzewo w ogrodzie, będę szukał na pozostałych szybach imienia napisanego dia-mentem, zmuszę ocalałe zwierciadła, żeby mi ukazały obraz tej, której postać tylekroć odbi-jały w swych szybach! Otóż tak, to rozumiem! zawołał zachwycony doktor Seignebos.Pan de Chandore, pan Seneschal, a nawet pan Magloire drżeli.Czuli, że walka rozpocznie się na dobre.Ale tymczasem, nie zważając na wrażenie, jakie sprawiał na swoich słuchaczach, panFolgat mówił dalej: Tutaj, w Sauvetere, zadanie byłoby daleko trudniejsze, ale w razie gdyby rzeczy do-brze poszły, rezultaty byłyby też bardziej stanowcze.Tutaj przyprowadziłbym ze sobą jed-nego z tych policjantów z delikatnym węchem, którzy ze swego zajęcia umieli zrobić sztukę,którego próżność zainteresowałbym w tej sprawie.Temu trzeba by już powiedzieć wszystko,a nawet wyjawić imiona.Ale to nic by nie szkodziło.Chęć dopięcia celu, hojność nagrody,wreszcie zawodowa dyskrecja, zaręczałyby nam za jego milczenie.Przybyłby tutaj potajem-nie, w przebraniu, jakie by mu się zdawało najstosowniejsze do jego celu i rozpocząłby narzecz obrony śledztwo, jakie pan Galpin-Daveline prowadził na rzecz oskarżenia.Czy by cośodkrył? Mamy prawo spodziewać się tego.Ja znam policjantów, którzy po daleko błahszychwskazówkach doszli prawd daleko nieprawdopodobniejszych.Dziadek Chandore, zacny pan Seneschal, doktor Seignebos a nawet pan Magloire chło-nęli słowa młodego adwokata. A czyż to już wszystko, moi panowie? mówił on dalej. Jeszcze nie.Wspartyswoim doświadczeniem doktor Seignebos przeczuł od pierwszego dnia naj główniej szą oso-bę w tej tajemniczej intrydze. Cocoleugo! Tak, doktorze, Cocoleugo.Sprawca, powiernik lub świadek, Cocoleu w każdym raziejest widocznie w posiadaniu klucza do zagadki.Trzeba go z niego za wszelką cenę wydobyć.Urzędowy raport lekarski dał mu patent na idiotę.Mimo tego my protestujemy.Utrzymuje-my, że głupota tego nędznika jest naumyślnie spotęgowana.Twierdzimy, że jego uparte mil-czenie jest oszustwem.Jak to! On miałby mieć na tyle rozumu, żeby świadczyć przeciwnam, a nie miałby go na to, żeby wyjaśnić a przynajmniej powtórzyć swoje zeznanie? Tegoprzypuścić niepodobna.My twierdzimy, że on teraz milczy dla tego samego, dla czego mó-wił w ową noc pożaru, to jest z rozkazu.Gdyby jego milczenie było mniej na rękę przesłu-chującemu, znalazłby on sposób zmuszenia go do mówienia.My więc żądamy, żeby ten spo-sób się znalazł.%7łądamy, żeby zawezwano osobę, która już raz umiała rozwiązać jego język iLRTaby jej polecono powtórzyć doświadczenie.%7łądamy nowego badania lekarskiego, bo o sta-nie umysłowym człowieka zainteresowanego w tym, żeby udawać głupotę, nie można orze-kać na poczekaniu.A do tego my życzymy sobie, my, fałszywie oskarżeni przez Cocoleugo,aby nam przedstawiono gwarancję znajomości rzeczy i niezależności!Doktor Seignebos aż skakał z radości i zapału; znajdował bowiem w słowach młodegoadwokata własne myśli, tylko obleczone w formę ścisłą i energiczną. Tak jest! wołał. Oto jest droga, którą nam postępować należy! Niech mi tylkopozwolą, a w dwa tygodnie zdemaskuję tego Cocoleugo!Mniej skłonny do hałaśliwych wywnętrzeń sławny adwokat sauveterski uścisnął tylkorękę pana Folgata. Widzi pan rzekł że panu wypada powierzyć sprawę pana Jakuba de Boiscorana.Młody adwokat nie protestował. Zrobię wszystko, co tylko człowiek może zrobić rzekł. Gdy się czegoś podej-mę, poświęcam się temu duszą i ciałem.Ale zastrzegam sobie, aby opinia publiczna byładokładnie zawiadomiona, że Magloire się nie cofa i że ja jestem tylko jego pomocnikiem. Zgoda odrzekł stary adwokat. A więc, kiedy pójdziemy do pana de Boiscorana? Jutro rano. Bez naradzenia się z nim nie możemy nic rozpoczynać. Tak, ale nie dopuszczą pana do niego bez upoważnienia pana Gal- pin-Davelina, awątpię, abyśmy mogli je uzyskać dzisiaj. Szkoda wielka. Nie, gdyż na dzisiaj mamy dosyć roboty.Musimy przejrzeć wszystkie akta tej sprawyoddane do mego rozporządzenia przez sędziego śledczego.Pozostali zabierali się do odejścia.Pan de Chandore zatrzymał ich. Dotąd, moi panowie rzekł myśleliśmy tylko o Jakubie.A Dioniza?Wszyscy patrzyli na niego zdziwieni.On zaś mówił dalej: Cóż ja jej powiem, gdy mnie zapyta o rezultat rozmowy Jakuba z panem Magloirem idlaczego on nie chciał mówić w jej obecności?Doktor Seignebos już oświadczył wyraznie, że nie jest zwolennikiem żadnych wykrę-tów. Powie jej pan prawdę odezwał się. Co? Ja miałbym jej powiedzieć, że Jakub był kochankiem pani de Claudieuse?LRT Czyż się nie dowie o tym wcześniej czy pózniej? Panna Dioniza jest osobą pełnąenergii. Zapewne, ale panna Dioniza jest również niewinna i kocha pana de Boiscorana przerwał mu żywo pan Folgat. Po co zamącać czystość jej myśli i spokój duszy! Czyż onai bez tego nie jest dosyć nieszczęśliwa? Pan de Boiscoran nie jest już teraz w ścisłym wię-zieniu, zobaczy się z narzeczoną, jeżeli więc uzna to za stosowne, będzie jej mógł sam topowiedzieć.On jeden ma do tego prawo.Ja jednak będę mu to odradzał.O ile znam charak-ter panny Dionizy, przekonany jestem, że nie zdołałaby zamilczeć, gdyby się przypadkiemzetknęła z panią de Claudieuse. Pan de Chandore powinien milczeć zadecydował pan Magloire.Już dosyć biedy ztym, że trzeba wszystko powiedzieć pani de Boiscoran.Gdyż nie zapominajcie, panowie, żenajmniejsza niedyskrecja może zniweczyć już i tak bardzo niepewny plan pana Folgata
[ Pobierz całość w formacie PDF ]