[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.PoszÅ‚a jeszcze wyżej, korytarzami,schodami sÅ‚użbowymi wybraÅ‚a siÄ™ w podróż do pokoju dziecinnego.Kiedyjuż byÅ‚a na samej górze, na gwozdziu, tym samym co niegdyÅ›, znalazÅ‚aklucz, wielki zardzewiaÅ‚y klucz, osnuty pajÄ™czynÄ….Zamek od drzwizaskowyczaÅ‚ żaÅ‚oÅ›nie.Jakże smutny byÅ‚ pokój dziecinny! Ze Å›ciÅ›niÄ™tymsercem ujrzaÅ‚a, jaki jest pusty, szary, milczÄ…cy.Zamknęła drzwi doptaszarni, które ktoÅ› zostawiÅ‚ otwarte, i przez gÅ‚owÄ™ przebiegÅ‚a jej niejasnamyÅ›l, iż to tÄ™dy zapewne uleciaÅ‚a radość jej dzieciÅ„stwa.ZatrzymaÅ‚a siÄ™koÅ‚o żardynierek peÅ‚nych jeszcze ziemi, stwardniaÅ‚ej i popÄ™kanej jakzeschÅ‚e bÅ‚oto, i uÅ‚amaÅ‚a gaÅ‚Ä…zkÄ™ rododendronu.Ten szkielet roÅ›liny, chudy ibiaÅ‚y od kurzu, oto byÅ‚o wszystko, co pozostaÅ‚o z ich grzÄ…dek żywejzielonoÅ›ci.Nawet mata, wypÅ‚owiaÅ‚a, pogryziona przez szczury,rozpoÅ›cieraÅ‚a siÄ™ melancholijnie, jak caÅ‚un od lat wyczekujÄ…cy na obiecanÄ…mu zmarÅ‚Ä….W jakimÅ› kÄ…cie, poÅ›ród tej milczÄ…cej rozpaczy, tegoopuszczenia pÅ‚aczÄ…cego ciszÄ…, znalazÅ‚a jednÄ… ze swych dawnych lalek.Trociny wysypaÅ‚y siÄ™ przez dziurÄ™, porcelanowa buzia uÅ›miechaÅ‚a siÄ™malowanymi ustami ponad sflaczaÅ‚ym ciaÅ‚kiem, jakby wyniszczonym jakÄ…Å›lalczynÄ… rozpustÄ….Renata dusiÅ‚a siÄ™ w tym skażonym powietrzu swego dzieciÅ„stwa.OtworzyÅ‚a okno, spojrzaÅ‚a na pejzaż nieobjÄ™ty w swej rozlegÅ‚oÅ›ci.Nic tunie byÅ‚o zbrukane.OdnajdywaÅ‚a nieÅ›miertelnÄ… radość, nieÅ›miertelnÄ…mÅ‚odość przestworza.SÅ‚oÅ„ce, poza niÄ…, zniżyÅ‚o siÄ™ i z nieskoÅ„czonÄ…sÅ‚odyczÄ… zÅ‚ociÅ‚o ten skrawek miasta znany jej tak dobrze.ByÅ‚a to nibyostatnia pieśń dnia, refren wesela usypiajÄ…cy zwolna na wszystkiej rzeczy.Na dole tama poÅ‚yskiwaÅ‚a pÅ‚owo, a most Konstantyna obrysowywaÅ‚ czarnÄ…koronkÄ… żelaznych wiÄ…zaÅ„ biel.filarów.Na prawo cienie Hali win i OgroduBotanicznego tworzyÅ‚y rozlewisko o wodach nieruchomych i omszaÅ‚ych,266 których zielonkawa powierzchnia grabiÅ‚a siÄ™ gdzieÅ› w mgÅ‚ach nieba.Nalewo wybrzeże Henryka IV i wybrzeże de la Râpée ukazywaÅ‚y rzÄ…ddomów, tych domów, które dziewuszki oglÄ…daÅ‚y przed laty dwudziestu, ztymi samymi brunatnymi plamami skÅ‚adów i różowawymi kominamifabryk.Ponad drzewami, Å‚upkowy dach Salpêtrière, rozniebieszczonysÅ‚onecznym pożegnaniem, pojawiÅ‚ siÄ™ jej naglÄ™ jak stary przyjaciel.LecznajwiÄ™kszy spokój, najbardziej rzezwiÄ…ce tchnienia sÅ‚aÅ‚y ku niej szarebrzegi rzeki  Sekwana, olbrzymia zdążajÄ…ca z koÅ„ca horyzontu wprost kuniej, jak w tych szczęśliwych czasach, kiedy Renata lÄ™kaÅ‚a siÄ™, by niewezbraÅ‚a i nie wdarÅ‚a siÄ™ przez okno.PrzypomniaÅ‚a sobie ich czuÅ‚ość dlarzeki, miÅ‚ość dla jej pÅ‚ynnego ogromu, dla tej wody szumiÄ…cej irozedrganej, rozpoÅ›cierajÄ…cej siÄ™ u ich stóp, rozwierajÄ…cej wokół nich, zanimi, w dwoje ramion, niewidocznych już, a obejmujÄ…cych mocnÄ… i czystÄ…pieszczotÄ….W dni pogodne maÅ‚e kokietki mawiaÅ‚y, iż Sekwana wÅ‚ożyÅ‚aswÄ… piÄ™knÄ… sukniÄ™ z zielonego jedwabiu, spryskanÄ… biaÅ‚ymi pÅ‚omykami;tam, gdzie prÄ…d wody marszczyÅ‚ jej powierzchniÄ™, jawiÅ‚y siÄ™ riuszki zatÅ‚asu, a w ,dali, za przepaskÄ… mostów, rozpoÅ›cieraÅ‚a siÄ™ w blaskach materiakoloru sÅ‚oÅ„ca.Renata podniosÅ‚a oczy i spojrzaÅ‚a w jasnobÅ‚Ä™kitnÄ… otchÅ‚aÅ„ nieba, powolizasnuwajÄ…cÄ… siÄ™ mrokiem.PomyÅ›laÅ‚a o mieÅ›cie  współuczestniku w zÅ‚em,o rozgorzaÅ‚ych nocach na bulwarze, o piekÄ…cych popoÅ‚udniach w Lasku, obezbarwnych i cierpkich dniach w wielkich nowych paÅ‚acach.Pózniej, gdyspuÅ›ciÅ‚a gÅ‚owÄ™ i raz jeszcze objęła wzrokiem spokojny horyzont swegodzieciÅ„stwa, ten zakÄ…tek mieszczaÅ„ski i robotniczy, gdzie marzyÅ‚a o życiuwolnym od burz, poczuÅ‚a na wargach gorycz ostatniÄ….SplótÅ‚szy dÅ‚onieÅ‚kaÅ‚a w zapadajÄ…cej nocy.NastÄ™pnej zimy, gdy Renata zmarÅ‚a na ostre zapalenie oponmózgowych, jej dÅ‚ugi pospÅ‚acaÅ‚ ojciec.Rachunek u Wormsa wyniosiÅ‚dwieÅ›cie pięćdziesiÄ…t siedem tysiÄ™cy franków.267 [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl