[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Jeżeli jesteś brzydka, to dlatego że zle się ubierasz; nic innego niepowiedziałam. Ubieram się, jak tai się podoba, i widocznie bardzo dobrze, skoro ktośkocha mnie taką, jaką jestem. Doprawdy, kocha cię? A więc niech nam to oznajmi i niech się z tobąożeni! Ależ oczywiście! Ależ oczywiście! W ten sposób pozbędziesz się wielkiegokłopotu, prawda, i ujrzysz mnie jako mężatkę!Mówiły coraz głośniej, wbrew wysiłkom.Kamila zamilkła, zaczerpnęłaoddechu i dodała głosem cichym a syczącym: Gerard ma przyjść w tych dniach i poprosić o moją rękę.Ewa pobladła,zdawała się nie rozumieć. Gerard.Dlaczego mi o tym mówisz? Ależ dlatego, że to Gerard mnie kocha i ożeni się że mną.Doprowadzaszmnie do ostateczności, powtarzasz mi nieustannie, że jestem brzydka,traktujesz mnie jak monstrum, którego nikt nie zechce.Więc muszę siębronić i zawiadomić cię, jak rzeczy stoją, aby cię przekonać, iż nie wszyscymają taki gust jak ty.Zapanowało milczenie, kłótnia wydawała się skończona wobec strasznegofaktu, który, nagle ujawniony, wyrósł pomiędzy nimi.Ale nie było tam jużmatki i córki, to dwie rywalki cierpiały i walczyły.Ewa głęboko westchnęła, z trwogą rozejrzała się, czy ktoś nie wchodzi, niewidzi, nie słyszy, po czym rzekła stanowczo: Nie możesz wyjść za Gerarda! A czemuż to nie mogę wyjść za Gerarda? Bo ja sobie tego nie życzę, bo to niemożliwe! To jeszcze nie powód.Podaj mi powód! Powód jest taki, że to małżeństwo jest niemożliwe, i konieć. Nie, powód ja ci podam sama, bo zmuszasz mnie do tego.Powodem jestto, że Gerard jest twoim kochankiem.Ale cóż to szkodzi, skoro ja wiem o tymi skoro i tak go chcę?Jej rozpłomienione oczy dodały: I właśnie dlatego przede wszystkim gochcę." Długo cierpiane tortury kaleki, wściekłość, że zawsze, od kołyski,widziała matkę piękną, adorowaną, wielbioną, teraz ponosiły ją, znajdowałyodwet w przewrotnym triumfie.A więc ostatecznie zabiera jej tego kochanka,którego tak jej zazdrościła! Nieszczęsna wyjąkała Ewa bliska omdlenia, ugodzona w samo serce.Nie wiesz, co mówisz i jaki mi sprawiasz ból!Ale musiała znowu zamilknąć, opanować się i uśmiechnąć, ponieważRozamunda wbiegła z sąsiedniego salonu wołając do Ewy, że ją wzywają nadół.Właśnie miano otworzyć bramy pałacu, musiała więc zasiąść parzyswoim kontuarze.Dobrze, zejdzie natychmiast.I opierała się o stojącą za niąkonsolę, aby nie upaść. Wiesz przyszedł oświadczyć siostrze Hiacynt to idio-tycznie, że się tak kłócicie.Mądrzej byście zrobiły schodząc na dół.Kamila ostro go odprawiła: Idz sobie stąd i zabierz innych.Lepiej, żebyśmy nie miały ich na karku!Hiacynt spojrzał na matkę jak syn, który wie wszystko i uważa całą historięza śmieszną.Potem, zirytowany, że widzi ją tak bezradną wobec tej zarazy,jak nazywał siostrę, wzruszył ramionami, zostawiając je obie na pastwę ichgłupoty, postanowiwszy, że zabierze pozostałych.Słychać było śmieciaodchodzącej Rozamundy, a generał zeszedł na dół z panią Fonsgue, którejwłaśnie opowiadał następną historię.Ale gdy matce i córce wydało się, żeznowu zostały same, uszu ich doszły jakieś głosy, zupełnie bliskie głosyDuvillarda i Fonsgue'a.Ojciec był tu jeszcze, mógł je usłyszeć.Ewa zrozumiała, że musi ustąpić z placu.Ale nie mogła się na to zdobyć,teraz było to niemożliwe po słowach, które smagnęły ją jak policzek, w tymrozpaczliwym lejku, że straci kochanka. Gerard nie może się z tobą ożenić, on cię nie kocha! Kocha mnie! Wyobrażasz sobie, że cię kocha, bo był dla ciebie dobry powodując sięuprzejmością, bo widział cię tak opuszczoną.On cię nie kocha. Kocha mnie.Kocha mnie, bo, po pierwsze, nie jestem głupia, jak tyleinnych, a przede wszystkim kocha mnie, bo jestem młoda.Była to nowa rana zadana z drwiącym okrucieństwem, w którym dzwięczałazwycięska radość na widok, że wreszcie dojrzała i zaczyna więdnąć tapiękność, która sprawiła jej tyle cierpienia. Młodość, ach, widzisz, moja biedna mamo, ty już nie wiesz, co tomłodość!.Nie jestem wprawdzie piękna, ale jestem za to młoda, pachnęładnie, mam jasne spojrzenie, świeże wargi.A także moje włosy są tak gęste itak długie, że gdybym chciała, mogłabym się cała w nich schować.Zrozum,że nie jest się nigdy brzydką, skoro jest się młodą.A tymczasem, gdy nie jestsię już młodą, moja biedna mamo, widzisz, wszystko jest skoń-czone.Na próżno było się piękną, na próżno upierać się, aby być nią jeszcze;zostają tylko ruiny, wstyd i niesmak.Powiedziała to wszystko głosem tak dzikim, tak ostrym, że każde zdanie jaknóż przeszywało serce jej matki.Azy napłynęły do oczu nieszczęśliwej,zranionej do żywego.Ach, to prawda! Była bezbronna wobec młodości,umierała tylko dlatego, że się starzała, że czuła, jak miłość odchodzi od niej,teraz, gdy podobna już była zbyt dojrzałemu owocowi, który spadł z gałęzi. Matka Gerarda nigdy nie zgodzi się, aby się z tobą ożenił. On ją przekona, to już jego sprawa.Mam dwa miliony, przy pomocydwóch milionów można wiele rzeczy załatwić. Chcesz go więc spotwarzyć, powiedzieć, że on żeni się z tobą dla twoichpieniędzy? Nie, nie! Gerard jest chłopcem bardzo uczciwym i bardzo miłym.Kochamnie, żeni się ze mną dla mnie samej.Ale jak wiadomo, nie jest bogaty, niema zapewnionej pozycji w trzydziestym szóstym roku życia, i żona, którawraz ze szczęściem przynosi bogactwo, nie jest do pogardzenia.Bo słyszysz,mamo, ja właśnie przyniosę mu szczęście, prawdziwe, miłość wzajemną,spokojną o przyszłość!Raz jeszcze stanęły twarzą w twarz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]