[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zwyklejedzie jakieś dwadzieścia wozów, czasami nawet pokazują je w telewizji.Oczywiście, daleko nam do słynnej nowojorskiej parady domu handlowegoMacy's, ale zabawa jest pierwszorzędna.Zaczyna się od.Dan nagle zamilkł, spoglądając niepewnie na kobiety obecne przystole. Od pól kukurydzy dokończyła Rowenna głosem podejrzanieenergicznym. Królowa jedzie wielkim wozem, takim, którym wozi sięsiano.Wóz ciągnie czwórka koni.Cała trasa ma zaledwie kilka kilometrów.Potem zaczynają się dożynki.Podczas parady przy całej trasie przejazdupojawiają się stragany.Miejscowi farmerzy sprzedają owoce, można też145RSnapić się gorącego jabłecznika.Wieczorem na terenie miejscowegocollege'u organizuje się potańcówkę.Jednym słowem, miła zabawa.Napewno ci się to wszystko spodoba, Jeremy.Uśmiechnął się, choć bez przekonania.Niestety, teraz wszystko, cołączyło się ze żniwami i polami kukurydzy wydawało mu się mocnopodejrzane. Czy wybiera się też króla dożynek? spytał. Oczywiście.Wieczorem, podczas bankietu.Królowa dożynekwybiera go sobie sama powiedziała Eve, dodając z uśmiechem: Bankietna pewno będzie udany, macie moje słowo.Jestem w komitecie zajmującymsię dekoracją sali!Jeremy spojrzał na Rowennę. Jestem zaproszony? spytał. Oczywiście! Dziękuję. Jeremy spojrzał na zegarek i wstał. Przepraszam, alemuszę już lecieć.Rowenno, tak jak uzgodniliśmy.Wpadnę po ciebie domuzeum. Zwietnie.Szybkim krokiem wyszedł z restauracji.Spieszyło mu się, miałprzecież swój plan do wykonania.Dwie pilne rozmowy.Przede wszystkimchciał zajrzeć na farmę MacElroyów.Z jednego, podstawowego powodu.Wsąsiedztwie tej farmy są pola kukurydzy.MacElroyowie byli najbliższymi sąsiadami Rowenny.Co prawda nawsi najbliższych sąsiadów dzieli trochę większa odległość niż w mieście,gdzie ludzie mieszkają drzwi w drzwi.Pole kukurydzy, na którymznaleziono zwłoki, należały do MacElroyów.Policja niewątpliwie146RSskontaktowała się już z nimi i zadała wszystkie możliwe pytania.AleJeremy chciał odpowiedzi na te pytania usłyszeć na własne uszy.Poza tym chciał spotkać się z Erikiem Rolfe.Spojrzał jeszcze raz na zegarek.Niedobrze.Czas mija zbyt szybko.Wizytę u MacElroyów trzeba będzie odłożyć na jutro.Dziś spotka się tylkoz Erikiem Rolfe.Przede wszystkim z nim, z facetem, który produkowałnajokropniejsze strachy na wróble.A teraz robił maski.Wizerunki samego diabła.147RSROZDZIAA JEDENASTYPo wyjściu Jeremy'ego reszta towarzystwa też zaczęła zbierać się doodejścia.Kelnerka przyniosła Eve zapakowane na wynos sushi, zapłacilirachunek i cała trójka wyszła na ulicę. To co, najpierw do ciebie, Eve? spytał Daniel. Oczywiście,pokażesz Rowennie te maski?Eve spiorunowała go wzrokiem, odwróciła się i z dumnie uniesionągłową pierwsza ruszyła ulicą.Dan i Rowenna, uśmiechnąwszy się do siebieporozumiewawczo, grzecznie podążyli za nią.Nowa wystawa u Llewellynów prezentowała się wspaniale.Na tlekrólewskiej purpury oszałamiająca ekspozycja srebrnej biżuterii.Plus akcentjesienny, czyli kolorowe liście rozsypane beztrosko po purpurze orazrozmaite przedmioty związane ze Zwiętem Dziękczynienia i dożynkami.Kiedy wchodzili, dzwoneczki u drzwi odezwały się cichutko.Adampoderwał głowę, uśmiechnął się do nich i powrócił do rozmowy z klientem.Któremu pokazywał coś, co bez wątpienia było jedną ze strasznych masekErika. Chodzcie szepnęła Eve. Pokażę wam resztę.Położyła sushi nakontuarze i poprowadziła ich na tyły sklepu, gdzie wisiało mnóstwo masek.Większość wyrzezbiona w drewnie, detale wykonane z różnych materiałów.Wszystkie maski wyjątkowo sugestywne.W jednej z nich szklaneoczy patrzyły z taką złością, że człowiek naprawdę zaczynał czuć sięniepewnie.Do niektórych doczepione były rogi jelenia, do innych kozła.Niektóre były pomalowane, na Rowennie jednak największe wrażenie robiły148RSmaski niepomalowane, z surowego drewna.Naturalne słoje drewnapobudzały wyobraznię, potęgowały wrażenie niesamowitości. Fantastyczne, prawda?Odwróciła się.Za nią stał Adam, wyglądający na bardzozadowolonego z siebie i z masek.Eve skrzywiła się. Przecież to biznes.Już na tej jednej zarobiliśmy niezle zacząłbronić się Adam, ale Eve milczała.Adam zwrócił się więc do Daniela, jakbyszukając u niego poparcia: Co o tym sądzisz? Myślę, że są niezwykłe. A ty, Rowenno? Hm.Na pewno jest to dzieło sztuki odparła Rowennadyplomatycznie.Na szczęście na tym się skończyło, bo Eve zaciągnęła ją nazaplecze, żeby pokazać jedwabne bluzki.Rowenna po wydaniu z siebiestosownych och" i ach", wybrała dla siebie kilka bluzek.Okazało się jednak, że to nie z powodu bluzek Eve chciała pobyć z niąsam na sam.Bo Eve powiedziała: Ro, ja naprawdę się boję! Nie wolno ulegać panice, Eve.Trzeba po prostu zachować jaknajwiększą ostrożność, tak jak powiedział Jeremy. Ale mnie nie o to chodzi! Tylko o Adama! O Adama?! Tak! Gdzieś tak miesiąc temu przyszedł do sklepu pewien facet izaczął po prostu ględzić.Powiedział Adamowi, że jemu w głowie się niemieści, że mężczyzna może być wikkanem, kiedy w tej religii rządząkobiety, a z facetów robią pieski pokojowe.Oczywiście, nie miał zielonegopojęcia o naszej religii
[ Pobierz całość w formacie PDF ]