[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz liczy siętylko jeden cel.Utwierdzona w swoim przekonaniu, wyszła z pokoju, aby powitać gości.21Za poradą lady Birlington Julia zaprosiła tyle par, ile tylko zdołała posadzić w niewielkiejjadalni Hunterston House, Obiad zaczął się całkiem dobrze.Goście, zadowoleni, \e znalezlisię w tak ekskluzywnym gronie, \ywo zajęli się konwersacją.Pani Winston przygotowałaznakomite zakąski, a Burroughs obsługiwał stół sprawnie i z namaszczeniem, jakie rzadkospotkać mo\na poza pałacem królewskim.Po zupie do jadalni z wdziękiem wkroczyła Desiree, stawiając pierwsze danie na kredensie.Poruszała się z gracją, a minę miała uprzejmą i skromną, jak przystało na dobrą pokojówkę.Baron Hewlett odsunął pusty talerz i z zadowoleniem otarł usta serwetką.- To najlepsza zupa \ółwiowa, jaką jadłem - pochwalił.- O, tak, muszę koniecznie wziąć przepis - sekundowała mu lady Chambers.- Naturalnie, słu\ę - Julia promieniała.Lubiła tę spokojną, miłą kobietę, choć uwa\ała, \e jejmał\onek jest zbyt prostacki.Burroughs zaczął zbierać talerze.Do pochwal dołączył się lord Devonshire.- Zaiste, wyśmienite danie, moja młoda damo.Przypomina mi majstersztyk, który jadłem wPavillon, choć oczywiście.- niespodziewanie zamilkł na widok Desiree, która wróciła zkuchni z parującą chińską wazą.- Chciał pan coś powiedzieć, wasza lordowska mość? -zapytała Julia.Milczał, wpatrzony w dziewczynę, odprowadził ją wzrokiem do drzwi.Nie było to zbyt d\entelmeńskie zachowanie, lecz mogła go usprawiedliwić.Panna L'Amourbyła prawdziwą pięknością.Księ\na pochyliła się ku niej.- Musisz wybaczyć Devonshire'owi.Wczoraj poszedł spać po dziesiątej, a to bardzo póznojak na osobę w jego wieku - poinformowała, obrzucając mę\a zjadliwym spojrzeniem.Ksią\ę musiał dostrzec milczącą reprymendę we wzroku mał\onki, gdy\ pospieszył zwyjaśnieniem, nerwowym ruchem rozluzniając kołnierzyk koszuli:- No tak, właśnie.o to chodzi.Czuję się zaiste bardzo zmęczony.Dosłownie leciwie patrzęna oczy.- Pochylił się do \ony i szepnął z naciskiem: - Mo\e byśmy tak ju\ poszli?Księ\na uniosła cienkie, wyskubane brwi.- Ale\ mój drogi, dopiero co przyszliśmy.Wyśpisz się w powozie, w drodze powrotnej -ucięła tonem nie znoszącym sprzeciwu i zabrała się za kolejne danie.Lord, czerwony jakburak, skulił się w krześle z nieszczęśliwą miną, z obawą zerkając na drzwi, za którymi znikłaDesiree.Julia obserwowała go chwilę, po czym przeniosła spojrzenie na Aleca.Przyglądał się swemugościowi z lekko zmarszczonymi brwiami, jakby usiłował rozwiązać szczególnie pasjonującązagadkę.Tymczasem znów zjawiła się Desiree, niosąc wielki półmisek z pieczoną gęsią.Zapach był tak smakowity, \e Julii ślinka napłynęła do ust.Widelec lady Birlington zadzwonił o talerz.- Bo\e jedyny, on zaraz dostanie apopleksji! - wykrzyknęła.Edmund zerknął na księcia, który, ze wzrokiem wlepionym w talerz, pochylony nad stołem,pochłaniał swoją porcję w szalonym tempie.- Nie, jest po prostu głodny - odparł.- Nie on, gapo - Maddie wskazała ły\eczką - tylko Chambers.Wszystkie oczy jak na komendę obróciły się na lorda Chambersa, który trwał w transie, zszeroko otwartymi ustami wpatrzony w Desiree.Ciemny wąsik odznaczał się ostrą linią na tlepobladłej twarzy.- Czy pan się dobrze czuje, jego lordowska mość? - zagadnęła Julia.Dopiero teraz wgłowie zadzwoniły jej pierwsze dzwonki alarmowe.Lady Chambers pochyliła się ku mę\owi.- Co ci jest, na Boga?Zamrugał jak człowiek wyrwany z koszmarnego snu, a kolory z wolna wróciły mu napoliczki.- Nic, kochanie, czuję się świetnie - wykrztusił.- Po prostu się.zamyśliłem.Tak, właśnie -dodał z o\ywieniem - myślałem o tej faszerowanej rybie.Niezwykle delikatna.A jaki to jestsos, lady Hunterston?- Krem reński - odpowiedziała automatycznie Julia.O co tu chodziło? Spodziewała się, \euroda Desiree mo\e wywrzeć piorunujące wra\enie na męskiej części gości, ale \eby do tegostopnia?Drgnęła, słysząc głośny szczęk od strony kredensu.Potę\ny widelec do mięsa wylądował napodłodze.Panna L'Amour, czerwieniąc się ze wstydu, dygnęła pod bacznym spojrzeniemJulii.- P-przepraszam, jaśnie wielmo\.to znaczy panią -bąknęła.- Zesunął mi się z półmiska.- O.mój.Bo\e.Tym razem wszystkie spojrzenia ściągnął Edmund.Oczy dosłownie wychodziły mu z orbit iłapał powietrze jak ryba.- Nie.nie mo\e być.jakim cudem? - wysapał.Zliczna panna, zapomniawszy o konfuzji, radośnieklasnęła w dłonie.- Lord Valmont! - Uniosła rękę w górę i pokazała palcem srebrny krą\ek.- Jeszcze noszę tębransoletkę od pana.Edmund poczerwieniał równie apoplektycznie jak przedtem Chambers.- Chryste!Desiree lekko wydęła usteczka i obróciła w palcach bransoletkę.- Ale to nie jest moja ulubiona.Muszę ją nosić na rękawie, bo brudzi mi skórę.Nieładnie,\e próbował pan mnie oszukać, kupując taką tanią błyskotkę.Edmund, o ile to w ogóle było mo\liwe, poczerwieniał jeszcze bardziej.- Nonsens! O czym ty mówisz? Nigdy w \yciu cię nie widziałem!Lucien zało\ył binokle na nos, aby dokładniej przyjrzeć się przyjacielowi.- Oszczędności nie popłacają? - zauwa\ył sceptycznie.- Do diabła, Luce! - syknął Edmund scenicznym szeptem.- Oszukano mnie.Dałem za tębłyskotkę całą gwineę.- A co to za nowa moda? - zdziwiła się lady Birlington.-Pierwsze słyszę, \eby ktoś kupowałprezenty cudzej słu\bie.Edmund potoczył wokół dzikim wzrokiem.- Nie kupowałem.znaczy, to nie byłem ja, tylko ktoś bardzo podobny do mnie.- I o tym samym nazwisku? Doprawdy, dziwny zbieg okoliczności.- No właśnie, jej wysokość - wtrąciła skwapliwie Desiree - jestem pewna, \e to był lordValmont.- Z rozkosznym uśmiechem zwróciła się do Edmunda.- Mam te\ poemat, którymilord dla mnie napisał.Binokle spadły Lucienowi z nosa i zadyndały na łańcuszku.- Edmundzie, nie podejrzewałem cię o taką głębię!- Chryste, Luce, przestań!Julia miała ochotę wejść pod stół.Perfidia podstępu Nicka ujawniła się w całej okazałości.Zobawą zerknęła na Aleca.Wychwycił jej spojrzenie i przez ułamek sekundy dostrzegła w jego oczach błysk triumfu.Wjednej chwili gniew zapanował nad wstydem.Z wyniosłą miną odwróciła się do Burroughsa.- Proszę podać następne danie - zarządziła oschle.Sługa skłonił się nisko.- Tak jest, wasza wysokość.- Zanim Desiree zdą\yła zaprotestować, stanowczym ruchemchwycił ją za łokieć i poprowadził ze sobą do kuchni.Przy stole zapanowało niezręcznemilczenie.Przerwała je lady Chambers.- Uwielbiam dobrze przyrządzoną gąskę - oświadczyła, pociągając łyk wina
[ Pobierz całość w formacie PDF ]