[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czy to znaczy, że mi wybaczyłaś?Dotykając policzkiem jego policzka, szepnęła:- Wybaczam ci, Mac.Tak bardzo cię kocham.- I zostaniesz moją żoną?- Wyjdę za ciebie i będę cię zawsze kochać.Ujął jej obie dłonie i złożył na nich kolejno pocałunki.Potem objął jąznowu.RLEPILOGDina obudziła się.Był słoneczny wielkanocny poranek.Mac jeszczespał.Pobrali się w dzień Nowego Roku i od tamtej pory każdego ranamusiała się szczypać, by mieć pewność, że jej życie i szczęście nie sąsnem.Nagle Mac otworzył oczy i uśmiechnął się.- Powinnaś spać, póki można.Mamy przed sobą pracowity dzień -powiedział.- Wiem, ale powinnam ukryć na podwórku jajka, by Jeff miał coszukać.Muszę też przygotować śniadanie.Mój ojciec i Frank wybierająsię z nami do kościoła.- Wydaje się, że się lubią.- Czyżbyś był tym zaskoczony?- Na pozór są tak inni, a jednak dogadali się.Mac i Dina spędzili miodowy miesiąc w Albuquerque niedaleko RedBluff.Mac spotkał się ze swoim ojcem i lata, przez które byli rozdziele-ni, wydawały się nie mieć znaczenia.Dina bardzo polubiła Franka i milewspominała pobyt na ranczo.Teraz zaś przyjechał do nich.Suzette iFrank spędzili razem wczorajsze popołudnie.Między ojcem i córkąrównież zaczynała tworzyć się prawdziwa więz.Dina z niechęcią myślała o jego powrocie do Red Bluff, podobnie jako wyjezdzie Toby'ego.Mac zastanawiał się nad tym samym.RL- Wieczorem Toby powiedział mi, że za tydzień zamierza wyjechać.- Będzie mi go brakowało.Ale poziom cukru we krwi ustabilizowałsię, a jego już korci, by ruszyć w drogę.Myślę, że tym razem pojedziena Zachód.Słyszałam, że Frank go zaprosił.Mój ojciec może mieć naniego zły wpływ.- Toby mógłby się nauczyć, jak prowadzić ranczo.To mogłaby byćjego kolejna inwestycja.Dina uśmiechnęła się.- Trudno mi sobie wyobrazić ojca w kowbojskim kapeluszu, alewszystko jest możliwe.Tak, wszystko, pomyślała.Nawet zmiana postawy Josepha Chambe-ra.Senior rodu początkowo jej nie akceptował, i wcale się z tym niekrył, lecz Mac szybko postawił mu twarde ultimatum: albo dziadekuszanuje jego decyzje dotyczące Diny i Franka Nightwalkera.albo zry-wają wszelkie kontakty.Joseph wprawdzie nadał trochę się boczył, bo cierpiała jego duma,ale wielkiego wyboru nie miał.Zresztą Dina wiedziała, że Mac zaimpo-nował mu swoją niezłomną postawą i wszystko zmierzało ku dobremu.Tym bardziej że starszy pan szczerze polubił Jeffa i chętnie odgrywałwobec niego rolę pradziadka.Mac zaczął leniwie pieścić jej biodro.Dostrzegła znajomy błysk w jego oku.- Powiedziałam twojej mamie, że wpadniemy dziś wieczorem - wy-szeptała, kreśląc koła na jego piersi.- Ma dla Jeffa wielkanocny kosz.Zapomniałam ci o tym powiedzieć.- Pewnie kosz pełen importowanych czekoladek - rzucił Mac z iro-nicznym uśmiechem.Nagle spoważniał. Wczoraj wieczorem ojciecRLpowiedział, że dzwonił do matki.Nie wie, czy znów się zaprzyjaznią,ale przebaczyli sobie wszystkie krzywdy.Dłoń Maca podpełzła bliżej jej piersi.Oddychali w równym rytmie.Poczuła się jeszcze bardziej podniecona, niż podczas nocy poślubnej, boteraz dokładnie już wiedziała, jak wspaniałym, czułym, namiętnym inienasyconym kochankiem jest Mac.Gdy pochylił głowę, by ją pocałować, przyjęła go całym swym cia-łem, sercem i duszą.A gdy odpoczywali po chwilach cudownej rozkoszy, Mac zapytał:- O czym myślisz?- Tak bardzo chciałabym urodzić twoje dziecko.I to jak najprędzej.Tęsknię za naszym maleństwem.Widzę je w snach.Mac był niezmiernie zaskoczony.Inaczej planowali najbliższe lata.- Lubisz swoją pracę.Dopiero co zaczęłaś chodzić na kursy projek-towania.Jesteś pewna, że tego chcesz?Spojrzała w jego ciemne oczy.- Absolutnie tak.Długo o tym myślałam.Oczywiście lubię mojąpracę i jeszcze kiedyś zaprezentuję swoją kolekcję, lecz wszystko możnaze sobą pogodzić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]