[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Caroline spojrzała na zegarek.Do siódmej pozostało jeszczeponad trzy godziny.Denerwowało ją to, że co chwila patrzyłana zegarek.Wcześniej nigdy jej się to nie zdarzało.Kiedy byław pracy, czas przestawał dla niej istnieć.Dlaczego nikt jejnigdy nie uprzedził, że faceci mogą być tak niebezpieczni.Uprzątnęła biurko i postanowiła zakończyć pracę na dziś.I takto nie miało najmniejszego sensu.W domu wskoczyła od razu pod prysznic.Co za ukojenie pocałym dniu zmagań z upałem.Włączyła klimatyzację i zaczęłarozmyślać nad tym, co powinna na siebie włożyć.Dopierowtedy zdała sobie sprawę, że nie ma pojęcia dokąd idą.Jakwięc miała dobrać pasującą garderobę? Spojrzała na telefon.Najprościej byłoby do niego zadzwonić.Co prawda nie znałajego numeru, ale to nie był żaden problem, mogła przecież46zadzwonić przez centralę.Po chwili wahania doszła downiosku, że będzie to najrozsądniejsze rozwiązanie.- Słucham, Mackenzie.Odebrał już po pierwszym dzwonku.Boże, jego głos przeztelefon brzmiał jeszcze głębiej i jeszcze bardziej aksamitnie.- Tu Caroline.Chciałam zapytać, dokąd masz zamiar mniedziś zabrać? - Bez długich wstępów, szybko, jasno i węzłowatowyjaśniła, po co dzwoni.- Rozumiem - mruknął.- Włóż krótką i szeroką spódnicę.- Apo chwili dodał: - Tak żebym mógł swobodnie wsunąć pod niąręce.Do zobaczenia.Zaraz po tych słowach rozległ się głuchy trzask odkładanejsłuchawki.Co za tupet, pomyślała ze złością Caroline.Jak mógł bezuprzedzenia odłożyć słuchawkę.I co to za pomysł z tąspódnicą i rękami? Nienormalny jest, czy co? Ja mu damspódnicę i ręce? Jasne, że przy tym upale najchętniejzałożyłaby krótką spódnicę i lekką bluzkę, albo jakąś zwiewnąsukienkę, ale po tym, co usłyszała, na pewno nie! Po moimtrupie, syknęła, już ja go pozbawię tej jego pewności siebie.Jeszcze gdyby szalał na jej punkcie i znaliby się lepiej, możeby zrozumiała, wybaczyła, ale tak? Bezczelny był, i tyle.Zdecydowała się wreszcie na luzne oliwkowe spodnie iobcisłą białą koszulkę.Była usatysfakcjonowana swoimodbiciem w lustrze.Zapukał do jej drzwi punktualnie o siódmej.Kiedy jązobaczył, wybuchnął niepohamowanym śmiechem.- No, nie - wydusił z siebie, kiedy się trochę uspokoił - tynaprawdę myślisz, że jestem żarłocznym wilkiem, który dybiena twoje życie!- Przyznam szczerze, że po tym telefonie przeszło mi to przezmyśl - powiedziała urażona.47Zamknęła drzwi na klucz i nacisnęła dwa razy klamkę, bysprawdzić, czy zamki trzymają.Zawsze była ostrożna i nieuszło to uwagi Joego.W drodze do samochodu mocno objął ją w talii.Carolinenatychmiast poczuła przyjemny dreszcz, przemykający jej poplecach.- Naprawdę nie musisz się mnie bać, nie zamierzam ciępołknąć w całości - powiedział z uśmiechem.A po chwilidodał: - Jeszcze nie teraz.- i spojrzał na nią znacząco.Widział, jak zdenerwowały ją te słowa.Ta przedziwnamieszanina zupełnego braku doświadczenia i ewidentnejpobudliwości powoli doprowadzała go do szaleństwa.I to, cowyznała mu dzisiejszego ranka też nie dawało mu spokoju.Cały dzień myślał o niej, cały czas czuł jej miękkie usta naswoich, jej delikatną skórę pod palcami i jej ekscytującyzapach.Była tak niezwykle prostolinijna i naiwna.Rozbudzaław nim niepohamowane żądze, w ogóle nie zdając sobie z tegosprawy.Wcześniej nigdy nic takiego mu się nie przydarzyło.- Dokąd jedziemy? - zapytała Caroline, kiedy siedzieli już wsamochodzie.- Lubisz kuchnię meksykańską?- Oj, tak - zamruczała jak kotka - bardzo!Wiatr rozwiewał jej włosy i wyglądała naprawdę cudownie.- No, to teraz już wiesz, dokąd jedziemy.Jak chcesz, mogęzamknąć okna i włączyć klimatyzację - zaproponował.- Nie, lubię wiatr.Jest przecież tak gorąco.Dlatego ja teżmam kabriolet.Dotarli do Las Vegas i Joe zaparkował przed swoją ulubionąrestauracją.Aromatyczne wino i przepyszna pizza pomeksykańsku pozwoliły jej się zrelaksować.Zapomniała, jakbardzo była zdenerwowana.Całkowicie, się rozluzniła izauroczona tym miejscem, przyglądała się, jak Joe sączy wodę.- Sądziłam, że piloci myśliwców to niezłe moczy-mordy ilubią mocne trunki - powiedziała po chwili.48- Dzięki za szczerość, ale jak widać nie wszyscy - odparł zespokojem.- A więc jesteś wyjątkowy i pod tym względem - dodałauszczypliwie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]