[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.WstaÅ‚am niecaÅ‚e pół godziny temu,a chciaÅ‚abym, żeby ten dzieÅ„ już siÄ™ koÅ„czyÅ‚.PÅ‚uczÄ™ wÅ‚osy z zamkniÄ™tymi oczami, ale czujÄ™, że stoi za mnÄ….Nie dotyka mnie, ale wiem, że tam jest.I jest zmartwiony.CzujÄ™ na mokrych plecach bijÄ…cy od niegoniepokój.Jego niepewność po sÅ‚owach Coral tylko wzmaga moje wÄ…tpliwoÅ›ci.Czymam dodać potencjalne mamuÅ›ki jego dzieci do listy naszych ewentualnychproblemów?WróciliÅ›my z Raju zaledwie dwa dni temu, a już jestem psychicznie wyczerpana.Spokojne, wygodne życie.Tego pragnÄ™ i potrzebujÄ™, i za każdym razem, gdy wydajemi siÄ™, że zbliżamy siÄ™ do tego ideaÅ‚u, wydarza siÄ™ coÅ›, co kompletnie niweczy naszestarania.CzujÄ™ na plecach znajomy dotyk naturalnej gÄ…bki, a na brzuchu jego dÅ‚oÅ„.Jestostrożny - i sÅ‚usznie.JedynÄ… rzeczÄ…, jaka sprawia, że zaczynam Å›wirować, jest jegoodrażajÄ…ca historia z kobietami.- Jesse, nie jestem w nastroju.- Odsuwam siÄ™ o krok i koÅ„czÄ™ spÅ‚ukiwać wÅ‚osy.Nie wie, co robić, wiÄ™c jak zwykle w takiej sytuacji próbuje udobruchać mnie swoimdotykiem.Spodziewam siÄ™ usÅ‚yszeć prychniÄ™cie niedowierzania, a nawet wyrzut zato, że mu odmawiam, ale nic z tych rzeczy.Tylko jego dÅ‚oÅ„ znów obejmuje mójbrzuch.- ObiecywaÅ‚aÅ›, że nigdy tego nie powiesz - mruczy ponuro.Owijam siÄ™ rÄ™cznikiem, podnoszÄ™ wzrok i widzÄ™, że stoi pod strumieniem wodyze zwieszonymi bezwÅ‚adnie rÄ™kami.- Jestem spózniona.- Zostawiam go z niepokojem na twarzy i idÄ™ wyszykowaćsiÄ™ do pracy.Mam wÅ‚aÅ›nie wyjść z sypialni, gdy pojawia siÄ™, zamroczony i smutny.- Skarbie, serce mi pÄ™ka.Nie cierpiÄ™ siÄ™ z tobÄ… kłócić.-Nie próbuje do mniepodejść.- Nie kłócimy siÄ™.- IgnorujÄ™ jego powagÄ™.- Musisz zmienić kod w windzie.Idowiedzieć siÄ™, jak siÄ™ tu w ogóle dostaÅ‚a.- WychodzÄ™ z sypialni, ale zanimdocieram do schodów, czujÄ™ ciepÅ‚o jego dÅ‚oni na nadgarstku.- Dobrze, ale najpierw musimy siÄ™ pogodzić.- Już siÄ™ ubraÅ‚am.Teraz nie bÄ™dziemy siÄ™ godzić.Nie jak należy.Ale nie każ mi spÄ™dzić caÅ‚ego dnia ze Å›wiadomoÅ›ciÄ…, że siÄ™ domnie nie odzywasz.- Pada przede mnÄ… na kolana i podnosi na mnie wzrok.- Dni jużi tak niemiÅ‚osiernie mi siÄ™ dÅ‚użą.Odzywam siÄ™ do ciebie - mruczÄ™.WiÄ™c czemu siÄ™ dÄ…sasz?Wzdycham.- Bo jakaÅ› kobieta wdarÅ‚a siÄ™ przed chwilÄ… do naszego domu i próbowaÅ‚a ciÄ™sobie przywÅ‚aszczyć, Jesse.Oto dla czego siÄ™ dÄ…sam.- Chodz tutaj.- PrzyciÄ…ga mnie do siebie i obejmuje.- Uwielbiam, gdy dajeszkomuÅ› nauczkÄ™.- To mÄ™czÄ…ce - mamroczÄ™ w jego pierÅ›.- NaprawdÄ™ muszÄ™ już iść. - Okej.- CaÅ‚uje mnie we wÅ‚osy i odsuwa siÄ™, ujmujÄ…c mojÄ… twarz w dÅ‚onie.-Powiedz, że zgoda.- Zgoda.Rozprasza mojÄ… chmurnÄ… minÄ™ swoim uÅ›miechem - moim uÅ›miechem.- Grzeczna dziewczynka.Pózniej pogodzimy siÄ™ jak należy.Idz zjeść Å›niadanie.ZejdÄ™ za dwie minuty.- MuszÄ™ już lecieć - przypominam mu, zerkajÄ…c na roleksa.- Już wpół dodziewiÄ…tej.- Dwie minuty - powtarza, wstajÄ…c razem ze mnÄ….- Zaczekasz na mnie.- WiÄ™c siÄ™ pospiesz! - Odpycham go, a on zaczyni truchtać tyÅ‚em z zadowolonymuÅ›miechem na twarzy.Znów jest szczęśliwy i w nastroju do żartów.W kuchni Cathy wÅ‚aÅ›nie pakuje dla mnie bajgla, mamroczÄ…c coÅ› pod nosem.Przestaje, gdy tylko zauważa mojÄ… obecność.- Avo.- Podchodzi do mnie szybkim krokiem, wycierajÄ…c rÄ™ce w fartuch.-PróbowaÅ‚am powstrzymać tÄ™ mÅ›ciwÄ… zoÅ‚zÄ™!CoÅ› mi mówi, że to nie byÅ‚o pierwsze spotkanie Cathy z Coral.- Nie przejmuj siÄ™, Cathy - mówiÄ™ z uÅ›miechem, poklepujÄ…c jÄ… po ramieniu.- AwiÄ™c jÄ… znasz? - naciskam delikatnie.O tak, i nie lubiÄ™ jej.- Znów zaczyna mamrotać, gdy wraca do wyspy, żebyskoÅ„czyć pakowanie mojego Å›niadanie.- Nachodzi nas od kilku miesiÄ™cy, przeÅ›laduje mojego chÅ‚opca i domaga siÄ™pieniÄ™dzy.MówiÅ‚am jej już.PowiedziaÅ‚am ty przebiegÅ‚a zdziro.Zostaw mojegochÅ‚opca w spokoju i spróbuj naprawić swoje małżeÅ„stwo.- UÅ›miecham siÄ™ na widokjej agresywnych gestów, gdy prawie dowala mojemu bajglowi.- Nawet nie wiem, ilerazy mój chÅ‚opiec posyÅ‚aÅ‚ jÄ… do diabÅ‚a.PiekÅ‚o nie zna furii takiej jak kobietawzgardzona.- Podnosi na mnie wzrok.- WzięłaÅ› kwas foliowy?- Nie -PodchodzÄ™ do lodówki i wyjmujÄ™ z niej butelkÄ™ wody, po czym odbieramod Cathy tabletki oraz imbiroweciastko.- DziÄ™kujÄ™.- Nie ma co, kochanie.- Jej pomarszczonÄ… twarz rozpromienia uÅ›miech.-PokazaÅ‚aÅ› jej, gdzie jej miejsce.- Ze Å›miechem pakuje mojego bajgla do torebki.-Masz to zjeść, mówiÄ™ poważnie.- Brzmisz jak Jesse.- PoÅ‚ykam tabletki.- On troszczy siÄ™ o ciebie, Avo.Nie miej mu tego za zÅ‚e - beszta mnie Å‚agodnie,zerkajÄ…c mi przez ramiÄ™.- Otoi on, i jest ubrany!- Jestem ubrany - potwierdza ze Å›miechem Jesse, poprawiajÄ…c krawat.- Tak jakmoja piÄ™kna żona.Przewracam oczami, ale wcale nie czujÄ™ siÄ™ zażenowana.Cathy wszystko jużwczeÅ›niej widziaÅ‚a, a wizyta Coral przyćmiÅ‚a wszelkie upokorzenia. - MogÄ™ już iść do pracy?Jesse opuszcza koÅ‚nierzyk i pociera trzydniowy zarost.W dwie minuty niezdążyÅ‚ siÄ™ ogolić.- WzięłaÅ› kwas foliowy?- Ta k-jÄ™czÄ™.ZjadÅ‚aÅ› Å›niadanie?PoklepujÄ™ bok torebki.- Lepiej to zjedz - ostrzega mnie, biorÄ…c mnie za rÄ™kÄ™.- Pożegnaj siÄ™ z Cathy.Pa, Cathy!- Pa, kochanie.Pa, chÅ‚opcze!TrochÄ™ siÄ™ niepokojÄ™, gdy wychodzimy z penthouse u, a jeszcze bardziej, gdywychodzimy z windy do holu Lusso, ale nigdzie jej nie widać.Wzdrygam siÄ™ nawidok Clive a za biurkiem konsjerża, bo wiem, że zaraz mu siÄ™ oberwie.- DzieÅ„ dobry, Avo.Panie Ward.- Radość staruszka bÄ™dzie krótkotrwaÅ‚a, gdyJesse wybuchnie.- Clive - zaczyna Jesse - czemu, do diabÅ‚a, wpuÅ›ciÅ‚eÅ› tÄ™ kobietÄ™ do penthouse u?Na twarzy Clive pojawia siÄ™ zmieszanie.- Panie Ward, wÅ‚aÅ›nie zaczÄ…Å‚em zmianÄ™.WÅ‚aÅ›nie?- Tak, zmieniÅ‚em tego nowego chÅ‚opca& - zerka swój zegarek - zaledwiedziesięć minut temu.KulÄ™ siÄ™ jeszcze bardziej.Czyli oberwie Casey.Moje współczucie dla nowegokonsjerża wzrasta.Zerkam na mojego mężczyznÄ™, na którego twarzy maluje siÄ™irytacji, Casey może już równie dobrze nie wracać.- Kiedy zaczyna swojÄ… zmianÄ™? - pyta krótko.- Ja koÅ„czÄ™ o czwartej - potwierdza Clive.- Czy popeÅ‚niÅ‚em jakiÅ› bÅ‚Ä…d, panieWard? ZapoznaÅ‚em go z protokoÅ‚em.Jesse ciÄ…gnie mnie na zewnÄ…trz.- I co mu z tego przyszÅ‚o, do cholery - mruczy pod nosem.- John zabierze ciÄ™ dopracy - mówi, gdy wychodzimy na zewnÄ…trz.- Kiedy odzyskam swojego mini? - pytam, zauważajÄ…c wielkoluda po przeciwnejstronie parkingu, gdzie opiera siÄ™o drzwi kierowcy.- Nie odzyskasz.Spisz go na straty.- O - mówiÄ™ cicho.Kocham mojego mini coopéra.-W takim razie kiedy bÄ™dÄ™mogÅ‚a jezdzić do pracy sama?Jesse otwiera drzwi pasażera w biaÅ‚ym range roverze i pomaga mi wsiąść.Kiedy dowiem siÄ™, kto mi ukradÅ‚ wóz.Dlaczego ty nie zawieziesz mnie do pracy?Zapina mi pasy i caÅ‚uje mnie w czoÅ‚o. Mam kilka spotkaÅ„ w Rezydencji.WiÄ™c dlaczego kazaÅ‚eÅ› mi na siebie czekać? - pytam z gniewem.%7Å‚ebym mógÅ‚ wsadzić ciÄ™ do samochodu Johna i przypomnieć ci, zebyÅ›porozmawiaÅ‚a z Patrickiem.Wiem, że usÅ‚yszaÅ‚ mój jÄ™k.JesteÅ› nie możliwy.JesteÅ› piÄ™kna.MiÅ‚ego dnia.- CaÅ‚uje mnie jeszcze raz i zamyka drzwi, kiwa gÅ‚owaJohnowi i idzie do swojego DBS-a [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl