[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszystkie te organizacje, pracując na najwyższych obrotach, starałysię przeczesać strumienie danych napływających z Włoch i odkryć, jaką drogą Irańczykzamierza opuścić Stambuł i dotrzeć do kolejnego celu podróży.Ich praca nie przyniosła żadnych owoców.Lokalna policja dostarczyła tymczasemszczegółowe wykazy pojazdów skradzionych w ciągu minionych czterdziestu ośmiu godzin.Nikogo nie zdziwiło, że Usta była dość krótka - w końcu chodziło tylko o dwie doby.Znajdowało się na niej pięćdziesiąt siedem pojazdów.Reilly i Ertugrul zdołali wyeliminowaćpołowę, oceniając, że nie zdołałyby pokonać dziesięcioczy nawet dwunastogodzinnej trasy.Następnie musieli poczekać, aż policja prześle im dane z systemu MOBESE, który dziękitysiącom kamer umożliwiał monitorowanie centrum miasta i tras wylotowych orazskanowanie tablic rejestracyjnych.Kilkanaście kradzionych wozów zostało przez nieodnotowanych w różnych dzielnicach, dzięki czemu agenci FBI mogli zawęzić listę jeszczebardziej, w miarę dokładnie znając miejsce, do którego zmierzał zamachowiec.Pozostało imczternaście pojazdów do śledzenia.Chwilę po świcie otrzymali wiadomość z dowództwa siłpowietrznych, że ich prośba o przyznanie drona została rozpatrzona pozytywnie.Maszynaznajdowała się jednak wciąż w bazie lotniczej Al Udeid w Katarze, po drugiej stronie ZatokiPerskiej, gdzie przygotowywano ją do misji, więc mogła dotrzeć nad rejon poszukiwańdopiero około południa.Agenci przekazali listę poszukiwanych pojazdów żołnierzomdziewiątego skrzydła zwiadu z bazy Beale w Kalifornii, ponieważ to właśnie oni mielizajmować się analizowaniem nagrań wideo dostarczanych przez wypożyczonego drona.Od tego momentu mogli już tylko czekać na rezultaty swojej dotychczasowej pracy.Iżywić nadzieję.Starali się też nie zamartwiać zbytnio tym, co już się wydarzyło, aniewentualnymi błędami, które mogli popełnić.Reilly przeniósł wzrok na fotel stojący naprzeciw.Tessa wyczuła jego spojrzenie ioderwała ocjy od ekranu laptopa.Mimo nieprzespanej nocy i wielu niewygód, jakie musiałaścierpieć w surowych wnętrzach konsulatu, nadal miała nie tylko charakterystyczny błysk*.ww oku, ale i wyzywający uśmieszek na ustach.Spróbował przybrać podobnie radosną minę,lecz chyba mu się to nie udało.- Co się dzieje? - zapytała Tessa.Odpowiedział pytaniem na pytanie:- Masz już coś?Wpatrywała się w niego przez chwilę, jakby zastanawiała się, czymoże mu odpuścić.Moment pózniej wróciła do obserwowania ekranu i odparła:- Chyba tak.Nie jestem tylko pewna, czy to wystarczy, aby odnalezć grób Konrada,skoro nie wiemy, po której stronie góry znajduje się monastyr.Ale spróbować nie zawadzi.- Pokaż - poprosił, pochylając się ku niej.Tessa przesunęła laptop tak, aby widział ekran, i wskazała palcem punkt na mapie.- Konający mnich wyznał, że słyszał, jak mówiono, iż Konrad ma zańiiar dotrzeć doKorykosu, który znajduje się na wybrzeżu.- Pokazała niewielkie miasteczko na wschodziekraju.- Dzisiaj nosi ono nazwę Kizkalesi.- Mógł się mylić - odparł Reilly.- Albo okłamali go.- Możliwe, aczkolwiek mało prawdopodobne.To było bardzo sensowne posunięcie wtamtej sytuacji, a racz pamiętać, że templariusze nie mieli zbyt wielkiego wyboru.W rokutysiąc trzysta dziesiątym zakon już nie istniał.Braci ścigano w całej Europie, więc nie moglisię tam udać.Droga na wschód także była niebezpieczna, ponieważ muzułmanie odzyskalijuż panowanie nad całym wybrzeżem i zniszczyli fortece krzyżowców.- Gdzie zatem mogli się udać?- Jedynym logicznym wyjściem byłby powrót na Cypr.Konrad miał tam z pewnościąkilku przyjaciół.A i wpływy papieskie nie były specjalnie silne na tej wyspie.Mógłby się tamprzyczaić na jakiś czas i mając względne bezpieczeństwo, planować następne posunięcia.Ato oznacza, że bez względu na punkt startu templariusze musieli się udać na południe wkierunku wybrzeża przez którąś przełęcz w górach Taurus.Pytanie tylko przez którą? - Reillypokiwał głową, nie do końca skupiony na jej słowach.Zauważyła to i natychmiast zapytała: -Pewnie nie wiesz, że bardzo mnie wystraszyłeś?Skrzywił się.- O czym ty mówisz?- O tym, co stało się przed Fanarem.O tym, jak pognałeś za tym facetem, jakbyś byłjednoosobową armią, i o skoku do rzeki.- zamilkła na moment, a potem dodała jeszcze: - Tonie twoja wina.- Nie rozumiem.- To, co wydarzyło się w Watykanie.Bomby i cała reszta.Do diabła, ja jestembardziej za to wszystko odpowiedzialna niż ty.- Pochyliła się i uścisnęła mu rękę.- Wiem,jak bardzo chcesz go dopaść.Ja też pragnę tylko tego, byś zmiótł drania z powierzchni ziemi,ale nie możesz tak szaleć.Powściągnij wściekłość następnym razem, zanim coś ci się stanie.Bo tego najbardziej się obawiam.Nie chcę cię stracić.Pokiwał głową, nic nie mówiąc.Do pewnego stopnia rozumiał jej obawy i wiedział,że Tessa ma rację.Pozwolił, by wściekłość zmąciła mu umysł.Problem polegał jednak natym, że mając do czynienia z takim człowiekiem jak ten zamachowiec, nie można liczyć napółśrodki.Jeśli chce dopaść drania, musi być równie bezwzględny jak on.Ale o tym Tessanie musiała wiedzieć.Uśmiechnął się blado.- To nic takiego, naprawdę.Przeszedłem odpowiednie szkolenia w tych sprawach.Nadal spoglądała na niego twardo.Nie kupiła tej wymówki.I nadal trzymała go zadłoń.*- Mówię poważnie, Sean.Nie chcę, abyś zginął z mojego powodu.Nie tutaj.Nie teraz.Nigdy.Pamiętasz chyba o tym, że mamy jeszcze sporo do zrobienia.Wspólnie.Zaskoczyła go tym ostatnim stwierdzeniem do tego stopnia, że od razu przypomniałamu się rozmowa, którą odbyli kilka miesięcy temu.- Nie obawiaj się - odparł.- Nigdzie się nie wybieram.Posmutniała.- Aja odeszłam.Wybacz.Tak mi przykro.Naprawdę.Mam jednak nadzieję, żerozumiesz, dlaczego to zrobiłam.Rozumiesz, dlaczego musiałam cię zostawić?.W uszach wciąż rozbrzmiewało mu echo tamtej rozmowy, która stanowiła ichpożegnanie.- A czy coś się zmieniło?190 Tessa zaczerpnęła tchu i odwróciła się twarzą w kierunku okienka.Nie chciała o tymmyśleć.- Co będzie, jeśli nie jest to nam pisane.?- zapytała w końcu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]