[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Wsiadaj.Ochoczo wskoczył za kierownicę, a gdy przekręciłamkluczyk w stacyjce i uruchomiłam silnik, obrzucił mniepociągającym spojrzeniem - morderczo pociągającym.- Dobrze się czujesz? - zapytał.- Pewnie, dlaczego miałabym się czuć zle?- Mówisz poważnie, Belle? Nie zwróciłaś uwagi, co tenzboczony staruch próbował zrobić? - Pokręcił głową, kipiąc zoburzenia.- Masz szczęście, że cały dzień siedziałem tutaj na64dachu.Ten staruch.chciał ci sprzedać produkt firmy Sega!- A co tam robiłeś na dachu, czekając cały dzień na mnie? -zaciekawiłam się, spoglądając na jego knykcie, które pobielały,gdy palce kurczowo zacisnęły się na wspomnienie produktufirmy Sega.- Skąd wiedziałeś, że on zwabi mnie właśnie w tęuliczkę, jeśli nie odczytywałeś telepatycznie jego zamiarów?Tu go miałam.Tylko wampiry dysponują takimi cudownymiumiejętnościami.- Siedziałem na dachu i patrzyłem w niebo - odparł cicho.-Obserwowałem przez teleskop Merkurego.Wszystko, cozauważyłem i co słyszałem, Belle.Trudno to wyjaśnić.- Postaraj się, Edwarcie.Wyjdzie coś z tego tylko wtedy, gdybędziemy wobec siebie całkiem szczerzy.I tak samo szczerzywobec Merkurego.- Zakręciło się.Na niebie jest wiele planet, Belle, a wszystkiekręcą się i kręcą.Na chwilę zaległa cisza.- Obiecaj mi, Belle, że już nigdy nie będziesz sama krążyć potakich zaułkach.- Aż się skrzywił, chcąc okazać swą przelotnąwściekłość.Niespodziewanie opuścił szybę po swojej stronie,wychylił się i zawołał: - Ona gra w Nintendo! - Zaczerpnąłgłęboko tchu.- W Nintendo! - Wypuścił powietrze.- Nie zawszebędę w pobliżu, by uratować cię przed Segą.Aż wstrzymałam oddech, żeby nie wybić go z tego stanuświętego oburzenia.Bo był cudowny.- Jesteś głodna? - zapytał w końcu.- Wiem, że.że dopieroco się zaprzyjazniliśmy, ale.moglibyśmy zacieśnić nasząprzyjazń podczas wspólnej kolacji, jeśli nie masz nic przeciwkotemu.Zresztą moglibyśmy zjeść przy oddzielnych stolikach idalej pozostać tylko przyjaciółmi.Albo nawet zjeść przyoddzielnych stolikach, udając, że się nie znamy.Chodzi o to.-Spojrzał na mnie.- Na pewno już to wszystko wiesz, bo jesteśbardzo mądrą dziewczyną.- To znaczy, że zapraszasz mnie na kolację?65Powoli przytaknął ruchem głowy.Nagle poczułam pieczenie pod powiekami, gdy z moich oczuwystrzeliły błyskawice.Nic mnie tak nie złości jak ludzie, którzyusiłują być dla mnie mili.- Posłuchaj - warknęłam, chwytając go za kołnierzyk.- To jatu jestem od uprzejmości.A ty masz okazywać niekontrolowanąagresję.Zrozumiano?- O Boże.- syknął, a z nosa strumieniem pociekła mu krew.- Teraz to już przesadziłaś, Belle.Ostro przesadziłaś.Takiepołajanki wywołują u mnie krwotoki z nosa.- Tak już lepiej - odparłam, puszczając jego kołnierzyk.-Bądz miły i wpadnij znowu we wściekłość.- Czy mogłabyś mi zacisnąć nos? Wolałbym nie zdejmowaćrąk z kierownicy.- Jasne.- Zcisnęłam go za nos.- Ty mały, wampirzy punku -dodałam szeptem, zanim cała adrenalina opuściła mój krwiobieg.- Wow! Tylko popatrz na ten pałac!Edwart zjechał do krawężnika i zaparkował na wprostczegoś, co mogłabym nazwać jedynie współczesnym panteonem.Wielka tablica nad wejściem z jaskrawym napisem z neonugłosiła: Buca di Beppo.- Czyż to nie wspaniałe? - zapytał Edwart, kładąc mi dłoń naramieniu i pospiesznie ją cofając, po czym kładąc ją ponownie,gdy zmusiłam go do tego.- Tylko pomyśl.We Włoszech jestbez liku takich.barów szybkiej obsługi.Zastrzelił mnie tym, strasznie mi pochlebił, że chce mniezapoznać z takim kulturalnym stylem życia.Ale jednocześniejakaś drobna część mego serca, chyba zastawka aorty płucnej,nagle oklapła.Czy naprawdę stanowiliśmy tak doskonałą parę,jak sama sobie wmawiałam, patrząc na swoje odbicie w lustrze?Lepiej ode mnie znał się na sprawach doczesnego świata, lecztakże bardziej bujał w obłokach.Cóż za świat mogłam wnieść donaszego związku?Zwiatek przestępczy, pomyślałam, rezolutnie odrywając66swoją połowę kuponu pod nazwą Darmowy wstęp do nieba
[ Pobierz całość w formacie PDF ]