[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Minerva rozmyślnie została z tyłu.Wreszcie miała czas pomyśleć.Tylko że nie była w stanie myśleć jasno.Cieszyło ją niepomiernie, że Royce chce wybudować w wiosce szkołę.Więcej, była z niego dumna.Miała rację, zachęcając go, by szedł własną drogą,podążał za swą naturą.Wszystko, co do tej pory zrobił, co zamierzył, okazało sięnader rozsądne.Nie będzie jej jednak w pobliżu, aby zobaczyć rezultaty jegodziałań - i to sprawiało, że czuła się rozgoryczona.Rozczarowanie i odrzucenieprzygnębiały ją.Czuła się tak, jakby odmówiono jej nagrody, na którą ciężkopracowała i na którą zasługiwała.Co więcej, miała się ona dostać komuś, kto itak nie będzie umiał jej docenić.Nie wiedziała, kim jest jego narzeczona, nie mogła więc przywołać wmyślach jej twarzy, skierować na nią gniewu.Nienawidzić.Ta myśl sprawiła, że Minerva gwałtownie się zatrzymała.Zaszokowana emocjami, które wreszcie udało jej się nazwać.Co za głupota, złajała samą siebie.Zawsze wiedziała, że pewnego dnia wzamku pojawi się nowa księżna.A ona zostawi miejsce, które nazywała domem.Inni znacznie ją wyprzedzili.Doszli już do końca gardzieli i wędrowali terazścieżką pomiędzy rzeką a łąkami.Uniosła głowę, zaczerpnęła powietrza iprzyśpieszyła, aby się z nimi zrównać.Dość już tego myślenia.Na północ od gardzieli rzeka spływała ze wzgórz na żyzne łąki.Pośrodku nurtpozostał bystry, jednak przy brzegu woda toczyła się bardziej leniwie.A tuż zazakrętem rzeka rozlewała się szeroko i było to doskonałe miejsce dowędkowania.Mężczyźni podeszli już na brzeg i ustawiwszy się w szereg, zarzucali przynętę.Rozmawiając przyciszonymi głosami, czekali na łutszczęścia.Royce i jego kuzyni - Gordon, Rohan, Phillip, Arthur, Gregory i Henry - staliramię w ramię.Wysocy, ciemnowłosi i uderzająco przystojni, tworzyliprzyciągającą wzrok grupę, dla której pozostali stanowili jedynie tło.Panie przystanęły na ścieżce powyżej.Wiedziały o wędkowaniuwystarczająco dużo, by ściszyć głos.Rozkoszowały się słońcem i lekkimwietrzykiem, gawędząc.Minerva przyłączyła się do nich.Susannah zapytała jąpo raz kolejny, czy wie, którą z dziewcząt wybrał Royce, a ona po raz kolejnypotrząsnęła głową.Odłączyła się od grupki.Jej wzrok przyciągnęła kolorowa plama w górze rzeki.Grunt wznosił się tu łagodnie.Z miejsca, gdzie stała, dostrzegła inną grupępragnącą spędzić parę miłych chwil nad wodą.Minerva zorientowała się, że maprzed sobą rodzinę jednego z dzierżawców.Wybrali się na piknik wraz zzatrudnianymi przez siebie ludźmi.Zmrużyła oczy i zobaczyła dzieciaki -rozchichotane, pokrzykujące i bawiące się w berka.Wiatr wiał z południa, głosydocierały więc do niej stłumione, zastanawiało ją jednak, ile ryb złowiąmężczyźni, skoro o dwa zakręty dalej w górę rzeki hałasuje rozbawionetowarzystwo.Już miała odwrócić wzrok, kiedy dziewczynka stojąca najbliżej skarpyzamachała gwałtownie ramionami i wpadła do strumienia.Grunt osunął się jejspod nóg i runęła do wody jak kamień.Biały czepek tkwiący na głowiedziewczynki wyłonił się po chwili na powierzchnię - pośrodku strumienia.Prądpochwycił małą i porwał ze sobą.Dorośli ruszyli natychmiast na pomoc, lecz nim dobiegli, dziecko znalazło sięjuż poza ich zasięgiem i właśnie zbliżało się do następnego zakrętu.Przerażona Minerva spojrzała na mężczyzn.- Royce!Zerknął na nią, zaalarmowany tonem jej głosu.Wskazała na rzekę.- W wodzie jest dziewczynka! Dwa zakręty w górę rzeki! Prąd szybko jąznosi!Nim zdążyła wypowiedzieć ostatnie słowa, Royce wydawał już polecenia.Porzucono wędki.Kuzyni i pozostali dżentelmeni zebrali się na chwilę wokółniego, a potem cała grupa ruszyła biegiem we wskazanym kierunku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]