[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.jutro już będę w pracy, obiecuję.Wtedy ci opowiem.- Dobrze, kochana.Jeśli potrzebujesz czasu, rozumiem.To naprawdę wielkie szczęście, że mam takiego szefa.We wtorek po południu czuję się trochę lepiej.Plecy mnie ciąglebolą, ale ich stan zdecydowanie się poprawia.Wciąż jednakjestem chora na duszy, nie mając wiadomości od Dominica.Gdytylko o tym pomyślę, czuję się zdruzgotana - jak mógł mnie tak zle potraktować, a potem porzucić? Póznym popołudniem ktośpuka do drzwi.Serce mi od razu przyśpiesza, natychmiast myślęże to może Dominic.Nie, mówię sobie stanowczo, podchodząc do drzwi.To napewno James - wpadł, że mi przynieść rosół i czekoladki.Ale gdysięgam do klamki, nie potrafię wyprzeć z umysłu nadziei.Ku mojemu zdumieniu przed drzwiami mieszkania stoi ani nieDominie, ani nie James.To Adam.- Niespodzianka!  woła i szczerzy się od ucha do ucha.Gapię się na niego, nie wierząc własnym oczom.Wydaje misię teraz taki inny, mimo że wygląda dokładnie tak samo, jak gozapamiętałam.Ubrania ma wyświechtane i zupełnie pozbawionene stylu: tania koszula w kratkę pod szarą bluzą z emblematemjakiejś sportowej drużyny, do tego workowate niebieskie dżinsyciasno zapięte pod pękatym brzuchem.Na stopach znoszonewielkie białe adidasy, na ramieniu sportowa torba typu jamnikPatrzy na mnie wyraznie uszczęśliwiony niespodzianką, jaką misprawia.- Nie przywitasz się? - pyta, gdy przydługo milczę.- Aa. Wciąż nie chce do mnie dotrzeć to, co widzę nawłasne oczy.Bez sensu.Adam? Tutaj, w mieszkaniu Celii? -Cześć - i udaje mi się w końcu wykrztusić.- Mogę wejść? Strasznie chce mi się sikać i napić herbaty.Nie równocześnie, oczywiście.Nie mam ochoty go wpuszczać, ale skoro musi skorzystać ztoalety, chyba nie mogę odmówić.Cofam się i pozwalam muwejść.To takie dziwne  zobaczyć tę część swojego życia, októrej sądziłam, że jest zamkniętym rozdziałem, jak wkracza wmoja obecną, nową rzeczywistość.Nie podoba mi się to uczucie,ani trochę.- Tam jest kibel.- Wskazuję mu drzwi do łazienki, a gdy zanimi znika, staram się zebrać myśli. Wychodzi, pogwizdując radośnie w sposób, który kiedyśuważałam za słodki i miły, a teraz przyprawia mnie o zgrzytzębów.- Adam, co ty tutaj robisz?Wyraznie zaskoczony moim spiętym tonem, odpowiada lekko:- Twoja mama powiedziała mi, gdzie jesteś.Chciałem wpaśćzobaczyć się z tobą. Rozkłada ręce, jakby nie rozumiał, czemuudaję pytanie o tak prostą, naturalną rzecz.Wpatruję się w niego.W słabym przebłysku pamięć i docierado mnie, że kiedyś kochałam tego człowieka, byłam rozbita gdyzłamał mi serce, teraz jednak wydaje mi się to absurdalnieśmieszne.W porównaniu z Dominikiem jest nijaki, na wpółukształtowany; ma nieokreślonego koloru zwichrzone włosy,nalaną twarz i bladoniebieskie oczy.- Ale, Adam - mówię, siląc się na zrównoważony, rozsądnyton  ostatnim razem, kiedy się widzieliśmy, zerwaliśmy zesobą.Pieprzyłeś się z Hannah, nie pamiętasz? Rzuciłeś mnie dlaniej.Robi jakąś minę i niecierpliwie macha ręką.- Noo, taak.Tak.Słuchaj, przyjechałem, żeby przeprosić.Ztamtym już koniec.To był błąd i żałuję tego.Mam wspaniałąnowinę: naprawdę chcę dać nam kolejną szansę! Promienieje iczeka, jakby się spodziewał, że podskoczę z radości i wykrzyknęcoś entuzjastycznego.- Adam. Patrzę na niego bezsilnie.Nie wiem, copowiedzieć- Co trzeba zrobić, żeby dostać tu filiżankę herbaty?  pyta izaczyna otwierać drzwi.Kiedy znajduje kuchnię, woła: - Bingo! Iwchodzi tam.Idę za nim, nie cierpiąc sposobu, w jaki wdziera się w mojeuporządkowane życie.Przypominam sobie, że zawsze tak sięwszędzie wpychał, sam sobie zawsze brał, czego chciał, izostawiał po sobie bałagan. - Adam, nie możesz tak po prostu przyjeżdzać Powinienesbył zadzwonić.- Chciałem ci zrobić niespodziankę odpowiada niecourażonym tonem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl