[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wybito konieprzy jaszczach i przy jednym z dziaÅ‚.Drugie uratowano.Próbujemy jeszcze z dowódcÄ… uÅ‚aÅ„skich kulomiotów, porucznikiemNaruszewiczem, strzelać w auta, w Å‚awÄ™.Ale auta niebawem nas mijajÄ…w peÅ‚nym pÄ™dzie, pozostawiajÄ…c nas nasuwajÄ…cej siÄ™ swojej kawalerii.Chciwe ryjki ich kulomiotów peÅ‚gajÄ… dymkami wystrzałów, nibyzÅ‚oÅ›liwymi \Ä…dÅ‚ami, ku uciekajÄ…cym dziaÅ‚om i taborom.I tak oto przesuwajÄ… siÄ™ tu\, \e widzimy jasno wielki napis czerwonyna boku przodujÄ…cego.Zwie siÄ™ ,,Put' w Warszawu" (droga do Warszawy).Wrzucam swoje oba kulomioty w ostatnie dwa czterokonne wózki.Liczymy siÄ™.ZostaÅ‚o nas oÅ›miu.W tym porucznik Naruszewiczi szeÅ›ciu \oÅ‚nierzy.O pół wiorsty widnieje zbawczy las.Poczynamyrej terować w tamtym kierunku.Jestem w ciÄ™\kim szynelu, obÅ‚adowany utensyliami, zwÅ‚aszcza ciÄ…\ymi torba z mapami.Moje chÅ‚opaki wyrywajÄ… z caÅ‚ym zrozumieniem rzeczyi nasza grupa zaczyna siÄ™ rozciÄ…gać.Po polu uwijajÄ… siÄ™ ju\ luzne tylko bandy kozactwa i wyÅ‚apujÄ…rozproszonych naszych \oÅ‚nierzy.Oto i partia jakich czterdziestu koni,widzÄ… nas, podrywajÄ… siÄ™ z miejsca i szerokÄ… rozrzuconÄ… gromadÄ… dÄ…\Ä…ku nam.Na czele sadzi wspaniaÅ‚y drab w czerwonych spodniach,olbrzymiej czapie, rozwianej czerkiesce, za nim wysforowuje siÄ™ kilkuinnych na lepszych koniach.Ju\ sÄ… na dwieÅ›cie kroków, i dzielÄ…cy nasdystans maleje wciÄ…\.WidzÄ™, jak jakiÅ› nasz \oÅ‚nierz staje, wznoszÄ…c rÄ™ce,i jak czoÅ‚owy wata\ka tnie go caÅ‚ym rozmachem w te rÄ™ce, jak nadlatujÄ…cyza nim kozak rÄ…bie go w gÅ‚owÄ™.9 StrzÄ™py epopei.1291le z nami.Las daleko jeszcze.SÅ‚yszymy krzyki: ^Polaczki, zdajties!Wsio rawno nie ujdiotie".Na szczęście nasi chÅ‚opcy wÅ‚aÅ›nie zobaczyli, jak to poddanie siÄ™wyglÄ…da.WiÄ™c z nagÅ‚Ä… determinacjÄ… odwracamy siÄ™ i plujemy z naszychkarabinów jednÄ… salwÄ™.Potem drugÄ….CzoÅ‚owy kozak zwinÄ…Å‚ siÄ™ na swoim biaÅ‚ym koniu; strzaÅ‚ skrÄ™ciÅ‚ i zmiótÅ‚go na ziemiÄ™.PadÅ‚ jeszcze drugi.To wstrzymuje caÅ‚Ä… bandÄ™.MaÅ‚pimi,szybkimi ruchami zeskakujÄ… z koni, rozsypujÄ… siÄ™ w Å‚aÅ„cuch i poczynajÄ…nas ostrzeliwać.Tak, odgryzajÄ…c siÄ™ im, siÄ™gamy lasu.Wpadamy w gÅ‚Ä™boki rów,otaczajÄ…cy go - i ju\ jesteÅ›my bezpieczni.ChyÅ‚kiem, w pojedynkÄ™,wydrapujemy siÄ™ jego przeciwlegÅ‚Ä… stronÄ… - do lasu.Lesie, lesie zielony z gÄ™stym poszyciem! Jak\e Å›migle przemierzaÅ‚yciebie nogi \oÅ‚nierskie.BiegliÅ›my, potem szliÅ›my, z karabinem dostrzaÅ‚u, bacznie, bo przecie\ w lesie peÅ‚no mogÅ‚o być bolszewickichpatroli, niepewni gdzie siÄ™ wynurzyć, nic nie wiedzÄ…cy, czy niepluszczemy siÄ™, jak ujÄ™te i wybrane z wody pÅ‚otki, w okach bolszewic-kiego saka.MiaÅ‚o siÄ™ ku wieczorowi, gdyÅ›my wynurzyli siÄ™ ostro\nie na trakt koÅ‚oMorozówki.ByÅ‚o to zaledwie o cztery wiorsty od Å›nie\nej - naszejstraconej pozycji.Na tej czwartej wiorÅ›cie napotkaliÅ›my patrole 5.PuÅ‚ku UÅ‚anów.Budionny nie rozlewaÅ‚ siÄ™, widać, na boki, nie patrzyÅ‚ na strony na caÅ‚ynasz front, tak jak nie zwróciÅ‚y na nas w poÅ‚udnie uwagi jego pochÅ‚oniÄ™tepogoniÄ… pancerne auta.SzedÅ‚ naprzód!WydrapaliÅ›my siÄ™ wraz z napotkanym patrolem na kurhan wyniosÅ‚y.Widać byÅ‚o z tego miejsca dobrze, zwÅ‚aszcza przez lornetÄ™, skrzy\owaniedwóch traktów, na których kilka godzin wstecz staÅ‚y moje dziaÅ‚a i ma-szynki Naruszewicza i szwadrony Tokarzewskiego.Teraz tam, w Å›wietle zachodzÄ…cego sÅ‚oÅ„ca, w wypogodzonym wieczo-rze 5 czerwca sunęły siÅ‚y Budionnego.Ostrym wyciÄ…gniÄ™tym krokiemszedÅ‚ szwadron za szwadronem, a\ tylne szeregi coraz dobijać musiaÅ‚ytruchtem.SzÅ‚y szwadrony, znaczone co pewien czas w przerwie czer-wieniÄ… sztandarów, szÅ‚y dziaÅ‚a i znów szwadrony, szwadrony.To Budion-ny parÅ‚ na Berdyczów.PatrzyliÅ›my na ten rwÄ…cy potok koni i ludzi z naszego kurhanu, a\zapadÅ‚ mrok zupeÅ‚ny.W ciemnoÅ›ciach nocnych, traktem rozwiÅ‚gÅ‚ym, szliÅ›my, \olnie-rze-rozbitki, do sztabu w Morozówce.Z rozlegÅ‚ych pól Ukrainy wstaÅ‚o westchnienie ogromne.ZdaÅ‚o siÄ™, \ew czarnym niebie zderzyÅ‚y siÄ™ falangi duchów, harcujÄ…cych na tych polach130przedwiecznie, zapeÅ‚gaÅ‚y po kurhanach samotnych, po girlandach grobów\oÅ‚nierskich Å›wiateÅ‚ka i po czarnoziemnych polach poszedÅ‚, jak przedwiekami, zduszony wiew wojny.Tam, na nasze gÅ‚Ä™bokie tyÅ‚y, na zachód, szedÅ‚ Budionny.Któ\ z nas wtedy rozumiaÅ‚, \e w tym dniu 5 czerwca prze\ywaliÅ›myna skrzy\owaniu traktów pod kurhanem w Å›nie\nej chwilÄ™ przeÅ‚omowÄ…dla Polski na wiele mo\e lat w przód.9*2.ODWRÓTPrzebiwszy nasz front pod OziemÄ…, Budionny daÅ‚ nam spokój.Równo-czeÅ›nie bowiem powy\ej Kijowa, pod Gronostajpolem kilka puÅ‚ków jegokawalerii w poÅ‚Ä…czeniu z kilku brygadami piechoty sforsowaÅ‚o Dniepri znalazÅ‚o siÄ™ po prawej jego strome
[ Pobierz całość w formacie PDF ]