[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zdaje się, że musimy wejść i zobaczyć, co tam jest.- Eve kiwnęła głową.- Może będziepachniał dymem, jak demony?Weszła po szerokich kamiennych stopniach, prowadzących do frontowych drzwi.A raczejdawniej prowadzących, poprawiła się w myślach.Dzisiaj prowadziły donikąd i kończyły sięw kupie gruzu.Dotknęła najwyższego stopnia.Był zimny, ale to wszystko, i wydawał sięnajzupełniej zwyczajny.Wyciągnęła z kieszeni klucze i włączyła małą latarkę, którą nosiła jako breloczek.Wąskipromień wydobył z mroku coś, co przypominało nogę szezlonga, na którym siedzieli z Malemtej nocy, kiedy zrobił dla niej kolację.I kiedy go zniszczyła.Przesunęła latarkę w lewo.Między kamieniami zalśniły okruchy szkła z drzwi do ogrodu.Pamiętała, że był z nich pięknywidok na krzewy różane i gołębnik.- Gołębnik! Może tam jest portal.Z zewnątrz wyglądał prześlicznie, jak wielki kamienny ul.Ale w środku nie było gołębi, tylko wrony.- Odwróciła się do Luke'a.- W papierach, któreprzetłumaczyłeś, była mowa o tym, że wrony lgną do władcy demonów.Może przyciąga jeteż portal, skoro tamtędy włażą demony.Więc może gołębnik stoi na portalu.- Równie dobrze możemy zacząć od gołębnika.Podeszli do stosu kamieni, które kiedyśtworzyłygołębnik.Eve cieszyła się, że są tutaj we troje.Wolałaby szukać portalu za dnia.Ale jeślirzeczywiście coś tu się kryło, chciała dotrzeć do tego jak najszybciej.Chciała mieć przewagęnad Payne'em, póki nie zdecyduje, czy może mu zaufać.- No, więc jeśli znajdziemy portal, powiemy Płaszczakowi? - zapytała Jess.- Nie wiem.Mówił, że jest po naszej stronie.- Ale próbował cię zabić - przerwał Luke.- Może tak mu kazał ten zmysł wykrywaniademonów.A może nie.Może w ogóle nie istnieje taki zmysł.Może nie ma żadnego Zakonu.Może pomaga demonom i dlatego chciał zabić Eve.- Same może" - stwierdziła Jess.- Nie chcę jeszcze nic mówić - postanowiła Eve.- Naprawdę nic o nim nie wiemy.- Twoja decyzja - przyznał Luke.- A ja się zgadzam.Przydałaby nam się pomoc, ale musimymieć dowód, że Payne trzyma z nami.Wrócili do poszukiwań.Eve powoli obeszła rumowisko, skupiając się na odczuciach.I takniewiele widziała - oprócz kamieni tylko kilka czarnych piór i plamy ptasich kup.Niczego teżnie wyczuła.Ani śladu mrowienia w palcach.Nic nie wskazywało na to, że jest tutaj coświęcej, niż może zobaczyć.Możliwe, że nie posiadała odpowiednich zdolności.- Jak myślisz, jeśli wleziemy nie tam gdzie trzeba, to po prostu przelecimy na drugą stronę? -chciała wiedzieć Jess.- Pytam, bo raczej nie jestem ubrana na wizytę w piekle.Eve zachichotała.Jess zawsze potrafiła ją rozśmieszyć.- A jak się ubiera na wizytę w piekle?- Muszę się zastanowić - odpowiedziała Jess.-Ale zdecydowanie wyższe obcasy.I chybakrwista szminka.Chociaż może to banał.Normalnie Luke w takiej chwili nie darowałby sobie sarkastycznej uwagi.Teraz jednakmilczał.Eve się obejrzała.Wpatrywał się w ostro zakończony łuk z gładkiego bladoszaregokamienia.Wydawał się o wiele starszy niż georgiańskie ruiny, które go otaczały, i jakojedyny pozostał wśród nich nietknięty.- Myślisz.? - zapytała.- W papierach z kościoła widziałem na rysunku bardzo podobny łuk.Też był gotycki.I tedziwne wyryte znaki wyglądają tak samo.Było tam napisane, że to fragment starożytnegotekstu, którego nikt nie potrafił odczytać.Eve zbliżyła się i oświetliła znaki latarką.To były wyrazy! Zerknęła przez ramię na Luke'a.- Myślisz, że to dobry moment, żeby się ze mnie nabijać?- O co ci chodzi? - Luke rozłożył ręce.- Ten twój starożytny tekst jest po angielsku - poinformowała go.Jakby sam nie wiedział.Luke i Jess wymienili zdziwione spojrzenia.- Ale to chyba bardzo stary angielski? - zapytała Jess.- Co, ty też? - Eve odwróciła się od nich i wspięła po rumowisku, żeby przyjrzeć się łukowi zbliska.Znów oświetliła wyrazy latarką.- Kiedy dopełni się lat sto, wrota otworzyć ma krewtwa lub dłoń".Jess i Luke stanęli obok niej.- Widzisz to tutaj? - odezwała się Jess drżącym lekko głosem.- Tak.- Eve popatrzyła przyjaciółce w twarz.Wyglądała na przestraszoną.To wcale nie byłżart.-Och.Czyli że wy.Nie, naprawdę nic?- Ja tu widzę tylko jakieś obrazki albo hieroglify.Luke przytaknął skinieniem głowy.Eve nie wiedziała, co powiedzieć.Przywykła już do rzucania błyskawic, ale to zjawisko byłodla niej zupełną nowością.Jess chwyciła ją za rękę.- Jak dobrze, że przyszliśmy tu bez Payne'a - powiedziała Eve.- Założę się, że już wyciągałbymiecz.Miałby dowód, że jestem demonem.- A może uznałby to za dowód, że jesteś Wiedzmą z Deepdene.Dla mnie to brzmi sensownie- odezwał się Luke.Pochylił się i zaczął odrzucać kamienie i kawałki drewna, oczyszczającprzestrzeń przed łukiem.Pod szczątkami nie kryło się więcej słów.Po-stukał palcem w łuk.-Na oko wygląda normalnie.Ale nic nie wiadomo.Mam spróbować przejść?- Nie! - krzyknęły jednocześnie Eve i Jess.- Zanim tam wejdziemy, musimy zdobyć więcej informacji - stwierdziła Eve.- A wedługJess: nowe buty i szminkę.- Myślę, że w tym z piekła mnie nie wyrzucą.-Luke wskazał na swoje dżinsy, koszulkę iznoszoną skórzaną kurtkę.- Pewnie nie.Ale to nie powód, żeby się tam zaraz pchać - oświadczyła Eve.Złapała go zakołnierz i odciągnęła od łuku.- Zakład, że to dlatego policja i inni nie znalezli nic w lasach - stwierdził Luke.- Demon napewno wchodzi tędy, zabija kogoś, a potem ukrywa się znowu, aż do następnego ataku.- Wiecie co? Chyba nie powinniśmy rozmawiać na ten temat tuż przy portalu do piekła.Najlepiej idzmy do kościoła - zaproponowała Eve i uśmiechnęła się z trudem.- Skorowszyscy możemy wytrzymać na poświęconej ziemi.- Dobry pomysł - zgodził się Luke.Przedostali się przez ruiny do schodów i przedarliprzez zarośnięty ogród.- Ych - wyrwało się Eve, kiedy wyszli na ulicę.Chodnikiem zbliżał się Payne.- W naszych stronach bardzo szybko robi się dziewiąta - powiedziała Jess wesoło, kiedyzatrzymał się przed nimi.Po twarzy Payne'a przesunął się cień uśmiechu. Co za miły poranek.Miał poczucie humoru.Hm
[ Pobierz całość w formacie PDF ]