[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W jednym rogu stała błyszcząca srebrem wieża Eiffla.Wysoki na trzy metry Auk Triumfalny, także srebrny, stał bliżej wejścia.Dekoracje wyglądały jak muśnięte promieniami księżyca i były idealnymmotywem przewodnim balu maturalnego Wieczór w Paryżu".Uczniowie, przeważnie z ostatnich klas, ciężko pracowali nad dalszątransformacją sali.Carrie i Lind-sey malowały ogromny księżyc, Dave ijego koledzy z drużyny koszykarskiej rozwieszali mrugające światełka upodstaw dekoracji kwiatowych, a Jess ozdabiała brokatem setki małychgwiazdek.Eve poczuła skurcz żołądka na widok przyjaciółki.Czy powinna podejśćdo niej i przeprosić? Nie.Kłótnię rozpoczęła Jess, i to Jess powinnaprzepraszać.Eve przecież okazywała skruchę samą obecnością w tym miejscu.Niemusiała pomagać w dekorowaniu sali.Tym zajmowali się z zasady tylkouczestnicy balu.Pomyślała jednak, że włączając się w przygotowania, da Jess dozrozumienia, że absolutnie nie jest zazdrosna.Dobrze, może byłazazdrosna, ale nie okazywała tego, więc w zasadzie się to nie liczyło.Apoza tym było jej przykro nie dlatego, że Jess w ogóle idzie na bal, adlatego, że szła tam bez niej.Odetchnęła głęboko i podeszła do stolika, przy którym pracowała Jess.Uśmiechnęła się do niej nieśmiało i wzięła gwiazdkę i klej.Jess nieodpowiedziała uśmiechem.Serce Eve ścisnęło się z żalu.%7ładna ich wcześniejsza sprzeczka nie trwałatak długo.Przecież prawie w ogóle się nie kłóciły, a jeśli nawet do tegodoszło, godziły się po kilku godzinach.Znów spojrzała kątem oka na Jess.Przyjaciółka wpatrywała się w gwiazdę z takim namaszczeniem, jakbyprzeprowadzała właśnie operację na otwartym sercu.Eve zaczęła smarować papier klejem.Gdy skończyła, posypała wszystkobrokatem.Po co ja to w ogóle robię? Przecież Jess mnie tutaj nie chce.Niemogła jednak odejść.Czuła, że jeśli zostanie, Jess zrozumie w końcu, jakbardzo Eve chce, by ten bal był dla niej wyjątkowy.A poza tym byłaprzecież winna Eve przeprosiny.- Jess!Eve odwróciła głowę.To był Peter.Czy Jess powiedziała mu o kłótni?Zajęła się klejeniem kolejnej gwiazdki.Zamierzała sprawdzić, jak Petersię wobec niej zachowa.- Jess, mama kazała ci to oddać.- Peter przekazał siostrze kartkę papieru.- Dzięki - odparła Jess.Spojrzała na zegarek.-Lepiej już idz, bo spózniszsię do szkoły.- Mama wypisała mi usprawiedliwienie na wypadek spóznienia.Myślę, żeodnalezienie cię zajęło mi trochę czasu.Musiałem przecież zajrzeć do JavaNation, gdzie mogłem kupić lody cynamonowe, aby nabrać sił przeddalszym szukaniem.- Uciekaj stąd - powiedziała mu Jess, uśmiechając się.- Idę, idę.- Peter spojrzał na Eve.- Znalazłaś to, czego szukałaś, Eve? -zapytał.- Co? Kiedy? - Eve nie miała pojęcia, o czym on mówi.- W poniedziałek.Przyszłaś i powiedziałaś, że musisz poszukać czegoś wpokoju Jess.- W poniedziałek? Ten poniedziałek? - zapytała ze wzburzeniem Jess.- Nie było mnie u was w poniedziałek - stwierdziła Eve.- Pewnie coś cisię pomyliło, Peter.- Nie, to na pewno był poniedziałek.Pamiętam, bo gorzej się poczułem iwe wtorek zostałem w domu.Ciebie nie było, Jess.- Peter wzruszyłramionami.- Dobra, to ja uciekam.Jeśli spóznię się za bardzo,usprawiedliwienie nie wystarczy.Ale chyba mam jeszcze czas na pączka.-Podszedł do stolika z przekąskami ustawionego obok ławek.- Byłaś u mnie w poniedziałek po szkole? - wy-buchnęła Jess.Patrzyła naEve rozpalonym wzrokiem.- Nie.Pojęcia nie mam, czemu Peter tak powiedział.Przecież byłam z tobą,pamiętasz? W 01a's.- Powiedziałaś, że musisz wrócić do szkoły, żeby oddać pracę.Miałaś czas,by pobiec do mojego domu, zanim zjawiłaś się w 01a's.- Słucham? A po co miałabym to robić?- Wiedziałam, że jesteś zazdrosna, ale nie sądziłam, że zrobisz coś takokropnego! - zawołała Jess.Dopiero po chwili Eve zrozumiała tę oburzającą aluzję.- Chwileczkę.Czy ty myślisz, że poszłam do twojego domu i zniszczyłamsukienkę? To obłęd!- Sukienka była cała, gdy w poniedziałek rano wychodziłam do szkoły.Apo twojej tajemniczej wizycie u mnie okazało się, że jest zniszczona.- Nie było mnie u ciebie w domu w poniedziałek.Wróciłam do szkoły,żeby oddać raport.- Eve poczuła mrowienie w palcach.Zacisnęła dłonie wpięści, miażdżąc papierową gwiazdkę.Nie mogła pozwolić, by jej mocujawniła się przy tych wszystkich ludziach.- Pewnie skłamałaś - rzuciła Jess.Połowa sali gimnastycznej się im przysłuchiwała, ale Eve nie dbała o to.Myślała tylko o Jess.- Jess, jesteś moją najlepszą przyjaciółką.Dlaczego miałabym zrobić cicoś takiego?- Bo jesteś zazdrosna! Zazdrosna o to, że ja idę na bal, a ty nie!- Przecież tu jestem.Pomagam dekorować, bo chcę, żebyście mieli zSethem udany wieczór.- Eve próbowała mówić spokojnie, aby Jesszrozumiała jej słowa.- Nie prosiłam cię o pomoc.Dekoracjami zajmują się uczestnicy balu.Ipewnie dlatego się tu wpychasz.Eve aż się zatrzęsła ze złości.Jej moc była coraz silniejsza.- To w takim razie sobie pójdę.- Odwróciła się i pobiegła do drzwi.Biegłatak szybko, że prawie wpadła na Luke'a.- Tak się cieszę, że tu jesteś! - zawołała na jego widok.Zapragnęła się doniego przytulić, ale się odsunął.Przystanęła zdumiona.- Co się stało?Nadal gniewasz się za to, że ci wczoraj nie pomogłam? Ja tylko.Luke nie odpowiedział.Trzymał w palcach jeden z jej kolczyków - długi,srebrny łańcuszek z serc.- Gdzie go znalazłeś?- A więc to twoje?- Tak.Nawet nie wiedziałam, że go zgubiłam.Gdzie był?- A jak myślisz? - wyrzucił z siebie Luke lodowatym tonem.- Nie wiem.Dlatego pytam.- Co się z nim działo? Z nim i z Jess.Evenadal nie mogła uwierzyć w to, że przyjaciółka oskarżyła ją o zniszczeniesukienki.Jak mogła? Jak Luke, jej chłopak, mógł patrzeć na nią z takimchłodem w oczach?Eve poczuła falę gniewu, która jeszcze bardziej pobudziła moc.- Nie mogę tu zostać - wykrztusiła.- Muszę się stąd wydostać.Nie zdążyła uczynić nawet kroku, gdy salę gimnastyczną wypełnił brzęktłuczonego szkła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]