[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie.Nie wiem.Istnieje tylko Kosmicz-na Równowaga. No to może Księga powie nam, w czyich rękach spoczywa zadanie utrzy-mania równowagi  stwierdził całkiem już pewny siebie Elryk. Pozwól miprzejść.I powiedz mi jeszcze, gdzie znajdę Księgę.Olbrzym odsunął się z ironicznym uśmiechem na twarzy. Jest w małej komnacie w centralnej wieży.Chętnie sam pokazałbym cidrogę, ale przysięgałem, że nigdy tam nie zajrzę.Idz, jak chcesz.Moja rola skoń-czona.Cała trójka skierowała się ku wejściu do zamku, ale zanim w nim zniknę li,Orunlu przemówił ponownie, tym razem tonem ostrzeżenia. Słyszałem, że wiedza zawarta w Księdze może przechylić szalę na stronęsił Aadu.Trochę mnie to niepokoi, ale o wiele gorsza jest druga możliwa perspek-tywa. Jaka?  spytał Elryk. %7łe wyniknie z tego takie zamieszanie w multiwszechświecie, że ostatecz-nym wynikiem bałaganu będzie całkowita entropia.Moi panowie wcale tego niepragną, bowiem oznaczałoby to zniszczenie wszelkiej materii.A naszym zada-niem nie jest zwycięstwo, ale walka, wieczne zmaganie. Mało mnie to obchodzi  odparł Elryk. Niewiele mam do stracenia. Zatem idz. Gigant przesunął się przez podwórzec i zniknął w mroku.Blady blask oświetlał wijące się w górę schody wewnątrz wieży.Elryk zacząłwspinać się po nich w milczącej determinacji.Moonglum i Shaarilla podążyli zanim z wahaniem, a ich oblicza wyrażały stan bliski całkowitego pogodzenia sięz losem.Schody ciągnęły się coraz wyżej, aż przywiodły ich do kolorowej komnatywypełnionej oślepiającym światłem, które nie promieniowało na zewnątrz, pozo-stając wyłącznie w murach wieży.Mrugając oczami i zasłaniając je ramieniem, Elryk parł dalej, aż ujrzał zródłoblasku leżące na niewielkim, kamiennym postumencie pośrodku pomieszczenia.Podobnie oślepieni Shaarilla i Moonglum po omacku weszli do środka i sta-nęli zdumieni tym, co udało im się wypatrzyć.Księga była wielka.Pulsowała światłem, sama była blaskiem i kolorem.Jejokładka lśniła ostro nieznanymi klejnotami. Wreszcie  dyszał Elryk. Wreszcie poznam Prawdę! Jak pijany pod-szedł do postumentu i sięgnął bladymi dłońmi przedmiotu swych pragnień.Do-tknął brzegu okładki i spróbował otworzyć Księgę. Teraz się dowiem  powiedział nieprzytomnie.Okładka z chrzęstem spadła na podłogę, a klejnoty rozsypały się po posadzce.Przed Elrykiem leżał jedynie stos żółtawego pyłu.71  Nie!  krzyknął ze złością i niedowierzaniem. Nie!  Azy popłynęłymu po twarzy, gdy przesiewał miałki pył miedzy palcami.Z jękiem cierpieniaupadł twarzą w szczątki.Księga nie oparła się czasowi.Leżała tu nie niepokojonai najpewniej zapomniana przez trzysta stuleci.Mądrzy i potężni bogowie, którzyją stworzyli, zniknęli, a teraz odszedł również ostatni ślad po nich.Niedawni poszukiwacze Księgi stali teraz u stóp wysokich gór, patrząc w roz-ciągające się poniżej zielone doliny.Słońce lśniło na czystym i błękitnym niebie.Za nimi czerniał wylot tunelu prowadzącego do warowni Władców Entropii.Elryk spojrzał na świat ze smutkiem.Wciąż jeszcze pogrążony był w roz-paczy.Nie odzywał się od czasu, gdy towarzysze wyprowadzili go, łkającego,z komnaty Księgi.Uniósł bladą twarz ku słońcu. Teraz przyjdzie mi żyć nie wiedząc nawet, czemu żyję ani czy jest w tymcel, czy nie  powiedział głosem ostrym, nabrzmiałym szyderstwem i zgorzk-nieniem, głosem samotnym niczym nawoływanie ptaków morskich krążących pozimnym niebie nad jałowym brzegiem morza. Może Księga potrafiłaby miodpowiedzieć.Ale czy nawet wówczas bym jej uwierzył? Jestem zatwardziałymsceptykiem, nigdy niepewny, czy sam kieruję swymi krokami, czy może jakaśwyższa istota mnie prowadzi.Zazdroszczę tym, którzy to wiedzą.Pozostało tyl-ko iść dalej i bez nadziei łudzić się jednak, że zanim dni moje dobiegną końca,poznam jednak prawdę.Shaarilla ujęła go za ręce.Oczy miała mokre od łez. Pozwól, że spróbuję ukoić twój ból.Albinos westchnął ciężko. %7łałuję, że w ogóle spotkaliśmy się, Shaarillo z Tańczącej Mgły.Na krótkiczas natchnęłaś mnie nadzieją.Myślałem, że odnajdę w końcu spokój, ale przezciebie więcej jest teraz we mnie rozpaczy niż przedtem.Nie ma dla mnie ratunkuw tym świecie, gdzie jedynie mogę czekać na marny koniec.%7łegnaj.Uwolnił się z jej dłoni i odszedł zboczem góry.Moonglum spojrzał najpierw na nią, potem na Elryka, a następnie wyjął cośz sakiewki i wcisnął to dziewczynie do ręki. Powodzenia  powiedział i pobiegł, by dogonić Elryka.Nie zwalniając kroku, książę spojrzał na dołączającego doń Moongluma. Cóż to, przyjacielu? Zamierzasz mi towarzyszyć?  spytał spokojnie mi-mo ponurego nastroju [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl