[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jak niby zamierzał to udowodnić?Szczęście, że mieli Kostrzyca w zasadzie jedynego bezstronnego świadka.Tymczasem sędzia pytał już, czy mieli jakieś wnioski formalne.Ponieważ nie mieli,nakazał wezwać na świadka Zbigniewa Kostrzyca.Ten wszedł i zajął miejsce przy barierce.Choć pytania, przynajmniej ze strony powoda,miał doskonale obcykane, teraz wyglądał na zdenerwowanego.Oczy biegały mu niespokojnie,a ręce wykonywały dziwne pospieszne ruchy.Sędzia zaczął spokojną indagację: Nazwisko świadka. Kostrzyc.Zbigniew Kostrzyc. Zawód. Wyuczony? Kostrzyc wiercił się, jakby jakaś mrówka weszła mu w nogawkę.Nierobił najlepszego wrażenia. Prawnik, ale pracuję w spółce Budexprim. Na stanowisku? Dyrektora finansowego. Obcy dla stron? kontynuował sędzia, patrząc na świadka zwężonymi oczami. No, mówiłem właśnie, że pracuję dla pana prezesa Baranowskiego w spółce Budexprim zaniepokoił się Kostrzyc. Chodzi o pokrewieństwo oschle wyjaśnił sędzia. Niespokrewniony, tak? Nie! Niespokrewniony! szybko i usłużnie uściślił Kostrzyc. Pragnę świadka pouczyć o odpowiedzialności karnej do trzech lat pozbawieniawolności za składanie fałszywych zeznań! Czy strony chcą odebrać przyrzeczenie? Nie? Dobrze,idzmy dalej!Wlepił badawczy wzrok w mrugającego niespokojnie Kostrzyca. Czy wie pan, w jakiej sprawie został pan wezwany?Paweł poczuł, że Baranowski znów trąca go łokciem i patrzy na niegoz porozumiewawczym uśmieszkiem, lecz nie podzielał optymizmu ani zadowolenia swojegoklienta.Zamiast tego czujnym wzrokiem obrzucił kręcącego się Kostrzyca. Tak, wiem z lekkim wahaniem zaczął Kostrzyc. Chodzi o aferę, która się u nasrozpętała po tym, jak firma kupiła osiedle.A właściwie spółkę, która była właścicielem osiedla.Niedokończonego osiedla, że się tak wyrażę.I jak się okazało, na spółce był dług!Cóż on wygadywał? Czyżby zapomniał, jak miał zacząć, gdy go sędzia w taki sposóbspyta? A to głąb! Zmarnował okazję opowiedzenia wszystkiego od początku, przedstawiającsprawy w odpowiednim świetle!Paweł głośno chrząknął, by przywrócić mu pamięć wymownym wzrokiem, lecz Kostrzycnawet nie spojrzał w jego stronę. Jak to: dług? zirytował się sędzia, widząc, jak świadek wierci się i zająkuje. Niechświadek opowie to po kolei! Dobrze, spokojnie! Kostrzyc skarcił sam siebie. Już mówię od początku.No więcbyło tak, proszę.to znaczy, wysoki sądzie.Pojawiła się okazja kupienia za korzystną cenęosiedla mieszkaniowego. Jak to pojawiła ? Niech świadek wyraża się precyzyjnie. Prezes Baranowski zna wszystkich w branży deweloperskiej! Pewnego dniapoinformował mnie, że jest okazja do podreperowania naszego budżetu.%7łe znalazł spółkę nasprzedaż i że dobrze na tym zarobimy! Rzekomo znał właścicieli.Kazał na gwałt wzywać panamecenasa.Paweł skamieniał, tymczasem Kostrzyc kontynuował, nieco pewniej i głośniej, jakbynabierał wiary we własne siły. Nasza firma była tym bardzo zainteresowana, bo mieliśmy kłopoty finansowe.Panprezes kazał mi migiem zorganizować finansowanie tego zakupu, a mecenasowi przygotowywać papierzyska.I choć mecenas ostrzegał, że na firmie mogą być zobowiązania,prezes mówił nam, że bierze to na siebie.Zapewniał, że znał tych, co sprzedawali i parł dokupna, nie bacząc na nic! Parł do kupna, nie bacząc na nic ?! Paweł wpatrywał się w swego świadka oniemiały,jakby nie wierzył własnym uszom.Zerknął w stronę Agnieszki.Wymienili spojrzenia.Kątemoka zobaczył, jak Baranowski zacisnął palce na ławie sądowej. Ale w pozwie, który przedstawił powód, jest stwierdzenie, że to pozwany, mecenasZagajewicz, przyszedł do państwa biura, namawiając Budexprim do zakupu. Sędzia zmierzyłdyrektora finansowego chłodnym, badawczym spojrzeniem. Czy pan potwierdza tooświadczenie?Kostrzyc zawahał się.Jego wzrok uciekł na ułamek sekundy w stronę Kuropatwy, co nieuszło uwagi Pawła.A więc to tak!Podkupili świadka! Zapewne stary Zagajewicz nie żałował na to grosza!Spotkał się już z czymś takim, ale w zupełnie innych okolicznościach.Tu było przecieżinaczej Kostrzyc pracował w Budexprimie od piętnastu lat, a Baranowski traktował go niemaljak członka rodziny.Może nieco nim pomiatał, ale generalnie zdawał się mu ufać.Pawłowizrobiło się ciemno przed oczami.Na chwilę przymknął powieki, by opanować to dziwnewrażenie, gdy znów dobiegł go głos świadka. Podczas ostatniej wizyty pan mecenas Zagajewicz raczej przestrzegał przed zbytpochopnym zakupem Kostrzyc mówił szybko, nerwowo. To sam pan prezes bardzo się dotego interesu palił , jak to się mówi. A więc nie podtrzymuje świadek stwierdzenia, że to mecenas Zagajewicz przyszedłz propozycją zakupu.Twierdzi świadek, że wręcz odradzał. Co pan chrzanisz, panie Kostrzyc?! Ile ci zapłacili za te łgarstwa? wrzasnąłniespodziewanie prezes Baranowski, podrywając się na równe nogi.Paweł, który oniemiał,słuchając kłamstw świadka, na sekundę o nim zapomniał i tym samym popełnił błąd.Popełniałbłąd za błędem, jeśli się nad tym zastanowić! Panie prezesie, proszę natychmiast usiąść, bo pogarsza pan sprawę wysyczał, ciągnącklienta z powrotem na siedzenie.Strażnik postąpił dwa kroki naprzód, wszyscy patrzyli w osłupieniu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]