[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dziœ zawióz³ j¹ do lasu.Owin¹³ w resztkê starego ko¿ucha, potem w p³achtê, przywi¹za³ miêdzy przednimi k³onicami sanek i tak jechali z góry, pod górê albo w¹wozem, bo okolica by³a garbata.Nagle wydostali siê na równinê wprost s³oñca, którego skoœne promienie, odbite od nieskoñczonej tafli œniegów, porazi³y im oczy mocnym blaskiem.Dziecko zap³aka³o, Owczarz odwróci³ mu g³owê na bok i prawi³:- A widzisz, gada³em ci - zamykaj oczy.¯aden cz³owiek, ¿eby najwiêkszy pan, ¿eby sam biskup, na s³oñce patrzyæ nie mo¿e, bo to jest boska latarnia.Pan Jezus, skoro œwit, co dzieñ bierze j¹ do garœci i ogl¹da swoje gospodarstwo na ziemi.Zim¹, kiedy mróz dokucza, chodzi se najkrótsz¹ drog¹ i d³u¿ej wypoczywa bez noc.Ale za to latem wstaje o czwartej i penetruje caluœki œwiat do ósmej wieczorem.Tak samo cz³owiek powinien ruchaæ siê od œwitu do zachodu s³oñca.Ale ty mo¿esz se jeszcze spaæ i w dzieñ, bo i tak niewiele byœ zrobi³a, choæbyœ nie spa³a.Heta!.wio!.Wjechali do lasu:- O, widzisz - mówi³ Owczarz do dziecka - to jest las, ale nie nasz, ino dziedzica.Kupi³ se tu Œlimak cztery siêgi drzewa i zwozimy je, póki droga lepsza, a konie w polu niepotrzebne.Jak uroœniesz bêdziesz se tu z dzieæmi chodzi³a na jagody.Ino nie za³aŸ daleko i rozgl¹daj siê, ¿eby ci wilk drogi nie zast¹pi³.Tpru!.stój!.Stanêli pod stosem drzewa.Owczarz odwi¹za³ dziecko od sani i rozejrzawszy siê umieœci³ je na kêpie ja³owca, w miejscu zacisznym.Potem wydoby³ z kobia³ki flaszkê mleka i przytkn¹³ do ust znajdy.- Naœci, pij, nabierz si³, bo bêdzie trochê roboty.Szczapy s¹ niema³e i dobrze siê nadŸwigasz zanim na³adujesz sanie.Ju¿ nie chcesz?.A psik!.:.Niech ci bêdzie na zdrowie.A jak czego potrzebujesz, to wo³aj.“Zawdy nawet z takim maleñstwem weselej jest ani¿eli samemu - doda³ do siebie.- Dawniej nie mia³ cz³owiek do kogo gêby otworzyæ, a dziœ nagada siê za wszystkie czasy".,Wzi¹³ siê do nak³adania drzewa.- Przypatrz¿e siê teraz, jak idzie taka robota.Jêdrek to by zara szarpn¹³ szczapê, rozwali³by ca³y si¹g, zmêczy³by siê i wnet usta³.Ale ty weŸ drewno z wierzchu - tak - ³adnie, ci¹gnij se powoli, w³Ã³¿ na ramiê i do sani.Ot, i ju¿ masz jedno.Tak samo z drugim.Bierz powoli z wierzchu si¹ga, na ramiê i do sani.Ot, i masz dwa.Ino pomaluœku, nie zrywaj siê, bo ustaniesz.Drewno, psia wiara, nie chce iœæ na sanie, bo ono ma swój rozum i wie, co go czeka.Tak ku¿den powoli w³asny k¹t, choæby najgorszy.Ino takiemu wszystko jedno - doda³ z westchnieniem co nigdzie nie ma w³asnego k¹ta.Tu zmarnieæ czy tam zmarnieæ, wszystko jedno.Tak prawi³ Owczarz, powoli uk³adaj¹c drzewo.Niekiedy odpoczywa³ albo na rozgrzewkê uderza³ siê po bokach skostnia³ymi od zimna rêkami, albo okrywa³ p³acht¹ sierotê.Tymczasem poczerwienia³o niebo i zerwa³ siê mocny wiatr zachodni, przesycony wilgoci¹.Ujêty zimowym snem las o¿y³, pocz¹³ poruszaæ siê i gadaæ.Zadr¿a³y zielone ig³y sosen, potem ga³¹zki, potem wyci¹gniête konary zachwia³y siê podaj¹c sobie jakieœ znaki; nareszcie - poruszy³y siê wierzchy i pnie drzew.Ko³ysa³y siê naprzód i w ty³, jakby naradzaj¹c siê, albo zabieraj¹c do pochodu.Zdawa³o siê, ¿e ju¿ dokuczy³a im wiekowa nieruchomoœæ i ¿e lada chwilê ca³¹ gromad¹ wyrusz¹ gdzieœ, bodaj na koniec œwiata, zgie³kliwe i szumi¹ce.Niekiedy czêœæ lasu, gdzie sta³y sanie Owczarza, uspokaja siê, jakby nie chc¹c zdradziæ przed ludzk¹ istot¹ swoich tajemnic.Wówczas s³ychaæ z daleka st¹panie nieprzeliczonych nóg i marsz ca³ych kolumn.Oto id¹ z g³êbi szeregi prawego skrzyd³a; id¹, nadchodz¹, ju¿ s¹ na równi z nami, ju¿ przesz³y.A oto rusza lewe skrzyd³o; s³ychaæ chrzêst œniegu, skrzypienie ga³êzi, szum, ustêpuj¹cego powietrza; id¹, nadchodz¹, ju¿ s¹, na jednej linii z ch³opem i znowu go minê³y.A oto œrodkowa kolumna, oœmielona i zachêcona, zaczyna potrz¹saæ ga³¹zkami; dawaæ sobie znaki ga³êziami, zwo³ywaæ siê ogromnym szeptem.Ju¿ pochylaj¹ siê wierzcho³ki, ju¿ olbrzymy poddaj¹ siê, naprzód, ruszaj¹.Stanê³y.Widz¹ dwie ludzkie istoty, przed którymi las nie zdradzi swoich tajemnic.Wiêc stoi w miejscu i gniewnie szumi¹c obrzuca ich szyszkami i zesch³ymi ga³êziami, jakby mówi³: “IdŸ st¹d, Owczarzu, idŸ st¹d i nam nie przeszkadzaj."Ale Owczarz jest tylko najêtym parobkiem.Wiêc choæ boi siê leœnych szumów i rad by ust¹piæ z drogi olbrzymom, zrobiæ tego nie mo¿e, dopóki nie na³aduje sani drzewem [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl