[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.jako nieoceniony sposób zgnieceniasamowoli.Pierwsze wystąpienie Murawiewa wywołało szaloną apotheozęczłowieka, któremu mało wprzódy kto rękę chciał podać.Z trwogą tym objawom niedojrzałości narodu który dał się poprowadzić gdziechciano, przypatrując się Maria, nie wiedziała co począć gdy jednegowieczora cała we łzach siedząc w kątku samotnego pokoju, ujrzała przed sobąwspomnianego %7ływcowa.%7ływcow dobrze dawno znanym jej był z Petersburga, miała go za miłegostaruszka, nie należał on do natrętnych wielbicieli Marii Agathonównej, ale byłsłabym na wdzięki niewieście, lubił patrzeć w czarne jej oczy, słuchaćdzwięcznego jej głosu, marzyć pod siwym włosem o rozwianych młodychnadziejach.W domu miał %7ływcow zacną ale swarliwą żonę, którą kochał choć mu chwilispokoju nie dawała, wyrywał się więc czasami wieczorem na miasto, aby niecowolniej odetchnąć.Nienatrętny i nienamiętny podobał się Marii z tego, że był dla niej z pewnągrzecznością i przyzwoitszym od innych a mniej poufałym w obejściu.Widziaław jego siwych zbladłych oczach, otoczonych brwiami nawisłymi i nabrzmiałymipowieki, jakby ojcowskie politowanie nad sobą.Nikt w tej chwili milszym dla niej nie mógł być gościem nad niego, pochwyciłapodaną sobie dłoń z uczuciem i zahamowany płacz serdeczny, który ludzieśmiechem nazywają, wybuchnął z jej piersi mimowoli.%7ływcow zadrżałposłyszawszy ten jęk dziki i poruszony spytał żywo. Co wam jest, Mario Agathonówno? czego wy płaczecie? macie jakiezmartwienie? mówcie! na Boga! O! dajcie mi się wprzód wypłakać jenerale, odpowiedziała, może mi to ulgę,sprawi, cierpię straszliwie. Ale cóż was dotknęło? co się wam stało? Dziś nic, jam dawno, dawno już bardzo nieszczęśliwą. Oh! to już zgadnę! Kochacie pewnie jakiegoś młodzika, a ten wam figlepłata. A! nie! nie! yle sądzicie o mnie, choć macie do tego prawo.Kocham,prawda, ale inaczej niż wy myślicie, kocham nieszczęśliwego człowieka iratować go nie mogę. Słuchaj że no Mario Agathonówno, rzekł %7ływcow, wy przede mną możeciewszystko powiedzieć lżej wam z tym będzie, ja wiecie przecież że niejestem zły tak bardzo, a za stary abym się tak wściekał jak drudzy.jeślipotrafię.Maria zakrywszy twarz rękami płakała. Boję się, rzekła po chwili znałam wielu dobrych ludzi, dzisiaj tak się onipozmieniali. No! ale ja nie, ja nie, Mario Agathonówno, w moim wieku człowiek jużdo tego nie skłonny.Mówcie, ja już odgadłem, że kochacie Polaka. A! zgadliście jenerale! Więc się i tego domyślę z waszych łzów, że pewnie siedzi uwięziony dodał %7ływcow.Maria zamilkła i westchnęła boleśnie. No! wysilcie się na jedno jeszcze słowo, złapany z bronią, w ręku czy zpapierami w kieszeni? Jenerale, ja ci wszystko powiem, ale daj mi zebrać siły, błagam cię, błagam,ulituj się, ratuj jego i mnie nieszczęśliwą.Jeśli on zginie, ja umrę. Słuchajże, zawołał %7ływcow gorąco, jeśli to człowiek nie bardzo głośny awina nie zbyt widoczna, to choćby w istocie wielką była, można sobie cośtuszyć inaczej i sam car go nie potrafi ułaskawić.Ha! tak! dodał po chwili zebrało się Rosji na opinią publiczną może po razpierwszy w tym wieku, a na nieszczęście objawiła się ona po naszemu.dziką ikrwiożerczą,.Zwiat i tak miał nas za niedzwiedzi, cóż dopiero teraz? Nie madziś najpopularniejszego człowieka, co by się, wbrew oszalałym powiedziećodważył: Idziecie sromotną drogą na wstyd i pohańbienie narodu! Myślicie,mówił gorąco, że tak jak ja nie czuje wyrządzonej sobie krzywdy wielka częśćzdrowa Rosjan? ale ulegamy demagogicznemu szałowi kilku wariatów, którzyradzi są, z tego że kamionującej tłuszczy przewodniczą! Katkow i jegopomocnicy wyglądają na przywódców ulicznej burdy, pysznych z tego, że zasobą głupi tłum prowadzą.Cóż na to poradzić? Cesarz, ministrowie, ludzie uczciwi i poważni zżymająramionami, a nie mogą nic, bo się boją. A kto ich zresztą wie! może.Tu jenerał zaciął usta i spuścił głowę. Zdaje mi się jenerale, że trochę przesadzasz, rzekła Maria, ten szał podobnozrobiono umyślnie, jest to narzędzie przeciw Europie i Polsce.mogą jeskruszyć gdy zechcą.Dziś książę Gorczakow odpowiada jak papież: Nonposumus, nie możemy, boim się opinii. Otóż mylisz się dziecko moje, rzekł jenerał, stworzyć taką gorączkę u nasbardzo łatwo, ale ją zwyciężyć będzie trudno, zostawi ona ślady po sobie.Jakwszelka choroba taki szał dziki rodzi się z jednego atomu trucizny, niekażdemu dano znalezć tę inną pruszynkę lekarstwa co uleczyć może.Najpoczciwsi dziś kryć się muszą, ze szlachetniejszym uczuciem.Tryumf nasz, mówił %7ływcow po chwili, westchnąwszy głęboko, bardzo jestsmutny, otrzymujemy go zaparciem się tego, co stanowi prawdziwą wielkośćnarodów.Ani polityka Rosji, ani jej przyszłość nie wymagały od nas, byśmystanęli przeciwko zasadom moralności, przeciwko cywilizacji, chlubiąc sięokrucieństwem i dziczyzną.Ale cicho! cicho, mógłby mnie kto podsłuchać, anaówczas stary %7ływcow poszedłby jako winien zdrady państwa, jako przyjacielPolaków.paść sobole.lub na Kaukazie polować na tygrysy.E! Mario Agathonówna, mów mi lepiej o sobie. Zgadłeś już wszystko com ci mówić miała, szepnęła mu Maria, możesz goratować.jest kaleką.stracił rękę. Ale ma jeszcze głowę! szepnął stary, ma usta, którymi na nas narzekać może. Gdzież on teraz jest? W cytadeli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]