[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ktoś wstrzelił ten kołek zamiast w ścianę, w koło pańskiego wozu i trudnowierzyć, że zrobił to przypadkiem.Nie opowiedziałem o tym incydencie Marcie, nie chciałem jej przestraszyć.Zresztąspotykaliśmy się teraz tylko raz w tygodniu, we wtorek, kiedy miałem trzygodzinne okienkow szkole, a ona urywała się z lekcji.Konspiracja musiała być pełna.Spotykaliśmy się naWisłostradzie.Dojeżdżając na Saską Kępę, dziewczyna kładła się na siedzeniu i nakrywałasię kocem, a ja wprowadzałem wóz bezpośrednio do garażu pod domem.Podobniewywoziłem ją po spotkaniu, nie zapominając o kocu, tak by dla jakiejś postronnej osobyzaglądającej do środka auta wyglądała jak tłumok bielizny transportowany do pralni.A i takmimo całej ostrożności raz omal nie nakryła nas moja teściowa, która nie wiadomo dlaczegowpadła z niezapowiedzianą wizytą.Na szczęście Marta przeszła wcześniej odpowiednieprzeszkolenie.Kiedy ja maksymalnie długo guzdrałem się przy drzwiach, dodatkowozabezpieczonych łańcuchem, ona tylnym wyjściem wybiegła do naszego mikroskopijnegoogródka, tam wspięła się na pochyły orzech i zwinnie zeskoczyła po drugiej stronie płotu.W inne dni, kiedy już nie mogliśmy bez siebie wytrzymać, szliśmy do któregoś z bardziejodległych kin: Ochoty, Wisły czy Feminy i tam jak para nastolatków trzymaliśmy się za ręce,albo zaszywaliśmy się w jakiejś małej osiedlowej kawiarni, oczywiście po drugiej stronieWisły.O śledztwie mówiłem jej mało, twierdząc, że na dobre utknęło.Z rozmysłem zataiłemśmierć Ruczajskiej.Po co straszyć dziecko.Wystarczy, że ja miałem niezłego pietra.Zakażdym razem zanim ruszyłem samochodem, uważnie sprawdzałem hamulce i na wszelkiwypadek zaglądałem pod maskę.* * *Lustro.I odbicie najdroższej twarzy, słoneczne refleksy, buteleczki, flakony, nożyczki.Napis na szybie Fryzjer Damski i znów to samo odbicie regularne rysy laleczki, którąkażdy chciałby się pobawić i tylko oczy nad wiek dorosłe, dojrzałe, smutne.Jaka ty byłaśpiękna, mamusiu!Spałem dość płytko, czasami zdawało mi się, że dociera do mnie hałas jesiennej ulewybębniącej w okno.Obraz wówczas zanikał, czasami zdawał się biec jak na przyśpieszonejtaśmie.Jakaś ulica, tramwaj, znowu ulica.Był to jeden z pierwszych dni marcowych roku1943, wyjątkowo pięknych i ciepłych, jakie w naszych szerokościach geograficznych zdarzająsię raz na kilka lat.Nagle z dnia na dzień stopniały śniegi, a nadchodzącą wiosnę czuło się wpowietrzu.Nic za to nie wskazywało, żeby wojna miała się ku końcowi, walki toczyły sięgdzieś daleko w północnej Afryce, nad Wołgą, na Pacyfiku.Nagły skręt w Kruczą, takniepodobną do dzisiejszej, upewnił mnie, że mama zmierza do mieszkania Profesora.Wtrybie pilnym wezwał ją do siebie.Czy Teodor Delkacz przeczuwał nadciągającenieszczęście? Pewnie tak.Z samego rana wysłał żonę poza Warszawę, a kiedy Róża znalazłasię w jego mieszkaniu, część najpotrzebniejszych rzeczy była już spakowana.Adwokatwydawał się nieobecny, zamyślony.Odpowiadał monosylabami, tak, że nie bardzo wiedziałaczy ją słucha.Czekał na coś, czy na kogoś? Dlaczego w takim razie ją wezwał?Naraz rozległ się dzwięk dzwonka, długi, dwa krótkie, jeden długi. Porozmawiamy pózniej, zaczekaj wskazał jej drzwi do sypialni.Weszła do środka, aleciekawa, kto przyszedł do mecenasa, otworzyła wewnętrzny wywietrznik, dzięki któremusłychać było każde słowo z sąsiedniego gabinetu.Goście należeli do ścisłego kierownictwa. Wiesława poznała po głosie, to, że drugim był Marek wynikło z rozmowy, którapoczątkowo przyjazna i ściszona szybko stała się nader emocjonalna. Słyszałem że odnieśliście sukces! Naprawdę wielki Delkacz spokojnie zwrócił się do Marka (już przy jakimś wcześniejszym epizodzie rozpoznałem w nim pózniejszegomarszałka Polski i przewodniczącego Rady Państwa Mariana Spychalskiego, z którym zresztąkiedyś widziałem się osobiście na obozie harcerskim). O czym mówisz? zdziwił się Spychalski. Podobno po jednym anonimowym donosie Gestapo zlikwidowało drukarnię naGrzybowskiej 23/25.To twoja robota? Nie będę ukrywał, moja! ucieszył się Marek. Dostałem stuprocentowo pewnedoniesienie o drukarni AK-owskiej bibuły.I postąpiłem tak, jak nakazuje strategia ozwalczaniu wrogów naszej partii. Jeszcze Stary wydawał takie polecenia dodał skwapliwie Wiesław. To rzeczywiście ciekawa sprawa wycedził jak zwykle opanowany Profesor. W tenwłaśnie sposób wydałeś Gestapo naszą najważniejszą drukarnię! Aresztowano towarzyszyMakowskich! I kilkanaście innych osób.Moja córka wpadła w kocioł i teraz jest na Szucha!Może już nie żyje!Na moment Spychalskiemu odebrało mowę, Gomułka zaczął kasłać, żeby zakryćzaskoczenie, ale Marek już po chwili doszedł do siebie i nerwowo zaczął się bronić. Mój informator twierdził, że ta drukarnia z całą pewnością należy do AK.Postąpiłemwedług procedur. Powinieneś sprawdzić! Jak? Wpaść na miejsce i zapytać? Byłoby to wbrew zasadom konspiracji. Sprawę oceni sąd partyjny! Straty są nie do powetowania lokal, maszyny, ludzie.Ktowie kiedy ukaże się następny numer Trybuny Wolności ? Nie chciałbym być w waszejskórze, kiedy Paweł się o tym dowie. Nie wiem, czy chwilowo powinieneś zawiadamiać o tym Pawła wtrącił sięGomułka. Nie potrzebujemy nowych czystek.To rzeczywiście był błąd, ale co się stało, jużsię nie odstanie.Najważniejsze obecnie jest wyciągnięcie Anki i twoje ukrycie. Anka nie sypnie! Zwłaszcza własnego ojca. Miejmy nadzieję.Jednak w tej sytuacji uważamy, że powinieneś natychmiast opuścićten lokal. Spokojnie, jestem w trakcie przeprowadzki, a jeśli Gestapo coś postanowi zostanę wporę ostrzeżony.Całe lata zabezpieczałem się na taką okoliczność.Chcę żebyście zabralimateriały dla Pawła.Rozmawiali jeszcze kwadrans, potem wyszli, a Delkacz zajrzał do mojej mamy.Leżała nałóżku i udawała, że śpi.Otworzyła oczy dopiero po mocnym potrząśnięciu za ramię. Przepraszam, zdrzemnęłam się, miałam bezsenną noc powiedziała. Nic nie szkodzi odparł miękko. Wezwałem cię z dwóch powodów, kwiatuszku.Popierwsze, chciałem się pożegnać.Będę musiał wyjechać.Prawdopodobnie daleko, może nadłużej.Po drugie, postanowiłem przydzielić ci nowe zadanie. Mam opuścić Wolffa i Kajzera? Niezupełnie.Na razie przejdziesz do ich filii przy Dworcu Gdańskim.Nadal będzieszpracowała w spedycji, tyle że znacznie lżej.A samo zadanie.Cóż.Chodzi o to, że będzieszmusiała się zaprzyjaznić z pewnym Niemcem.Zaprotestowała.Tylko tego jej brakowało. Spokojnie, córuś uśmiechnął się Teodor. Nie proponuję ci niczego obrzydliwego.Major Otto Knapp, który zresztą sam się do ciebie zgłosi, nie zostanie twoim kochankiem.Choć wszelkie pozory będą o tym świadczyć. Nie rozumiem, czyli jak to ma być? To pederasta odparł lakonicznie Delkacz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]