[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z prawdziwym nabojem nie rozstałbym się tak łatwo.To mówiąc, sięgnął do dwóch kieszeni obszernego płaszcza i wydobył z nich dwiebutelki wypełnione jasnym płynem, do złudzenia przypominającym wino.Zresztą nalepki niepozostawiały wątpliwości "Vermuth Martini".Profesor niesłychanie uważnie ustawił obieflaszki u nóg alabastrowej Wenus, górującej nad Gabinetem Błękitnym.Popatrzyliśmy zniedowierzaniem.- Nul składa się z dwóch komponentów, które dla niepoznaki upodobniłem do wina iumieściłem w zwykłych butelkach.Kwestia ostrożności.Tu dodam, że ostrożność ta nie pozbawiona była sensu.Mimo że badania były tajne, aProfesor prowadził je sam (jeśli nie liczyć robotów) w podziemnym bunkrze, ukrytym półkilometra pod ziemią, pogłoski o nulu jakimś cudem przedostały się na zewnątrz.Nie dalejjak tydzień temu zdemaskowano grupę dywersantów, którzy zamierzali dobrać się do bunkra,stwierdzono też infiltracje obcych agentów w Ministerstwie Defensywy.Nawet dzisiejszyprzyjazd Profesora trzeba było upozorować w ten sposób, że trzydziestu sobowtórów wtrzydziestu identycznych samochodach wyjechało nieomal równocześnie z terenudoświadczeń, podążając różnymi drogami do stolicy.Profesor jechał wozem numer 29.Niemuszę dodawać, że wokół sal balowych, na których znajdowali się sami ludziesupersprawdzeni, czuwały doborowe jednostki, gotowe w każdej chwili.Tymczasem Profesor opowiadał dalej:- Proszę sobie wyobrazić - wystarczyłoby, żeby dwie drobiny z obu butelek złączyłysię, a już ruszyłby nieodwracalny proces syntezy antymaterii.Aańcuchowo wszystkoobróciłoby się wniwecz.Prezydenta jakby kto miodem smarował.Przeżywał chyba największy dzień w swoimżyciu.- Widzę, że pieniądze, które wyłożyliśmy na program, nie poszły na marne - mówił.-W moim przemówieniu nie zostawię cienia wątpliwości.Albo świat przyjmie nasząkoncepcję pokoju, albo nul.Chyba wyrażam się jasno?Wszyscy wiedzieliśmy, że jest zdolny do takiej zagrywki.Oczywiście, znając golepiej niż inni zdawałem sobie sprawę, że skończyłoby się na szantażu.Mimo wszystko zabardzo kochał życie.Któż jednak mógł przewidzieć, jak zareaguje świat.Czy dla świętegospokoju nie będzie zgadzał się na coraz to nowe żądania.Pewnie zacznie się od wydaniauciekinierów z kraju, pózniej na "wyrównaniu" granic.Do gabinetu zajrzał Mistrz Ceremonii oraz dwie hostessy z kieliszkami i przekąskami.Uśmiechnąłem się do Julii, odpowiedziała mi uśmiechem.- Przepraszam, ekscelencjo - powiedział Mistrz Ceremonii ale według protokołuekscelencja miał właśnie przybyć na salę ogólną.- Za chwilę, za chwilę.Na razie niech się bawią.Niespodzianka będzie pózniej.Natomiast napić się, proszę bardzo.Przez chwilę w gabinecie zapanowała luzniejsza atmosfera.Prezydent uszczypnąłhostessę i wzniósł toast raz, drugi.Ledwo schrupałem udko bażanta, już Profesor obsesyjniewrócił do swoich zastrzeżeń.- Byłbym nieuczciwy, panie Prezydencie, gdybym nie uwypuklił wszystkichniebezpieczeństw związanych z nową bronią.- Niebezpieczeństwa?! To już zostawiam wam, naukowcom.Chciałbym raczejpodkreślić, że nul pozwoli nam zrewidować globalny układ sił, nie mówiąc o rozwiązaniulicznych kwestii wewnętrznych.Któż teraz ośmieli się szumieć i sarkać? Każdy naród, takwielki jak i mały, musi posiadać swój powód do dumy narodowej.Naszą dumą i nasząopoką będzie nul.Znów zajrzał Mistrz Ceremonii z nową porcją trunków.Prezydent wychyliłzastrzegając, że na razie to ostatni.Tu znacząco spojrzał na nas.- A wy co?- Pan wybaczy, jestem abstynentem - powiedział Profesor.- A ja już mam dosyć - dodałem.Popatrzył na mnie z politowaniem i wrócił do improwizowanego przemówienia,ciągnąc dywagacje na temat uniwersalności nula, który rychło stanie się dobrodziejstwemludzkości, zapewniając trwały pokój (niech no tylko ktoś spróbuje wojny) i ładmiędzynarodowy pod naszą egidą.I mówił tak, mówił, gdy nagle głos uwiązł mu w gardle.- Gdzie on jest?!! - zachrypiał.Nasze spojrzenia pobiegły ku zgrabnym nogom alabastrowej Wenus.Postument bytpusty.Nic też nie stało na ziemi ani na stolikach obok.Usta przywódcy wyrzuciły tylko jedno słowo.zdrada" i nie wiadomo skąd wyrósłzwalisty cień pułkownika Mortona - szefa ochrony, do którego słowo goryl pasowało jak butdo Kopciuszka.- Jestem - rzucił krótko.- Trzeba natychmiast okrążyć pałac!- Był okrążony od początku.Mysz się nie wyśliznie.- Zaraz nakażę wprowadzić do akcji oddziały specjalne.Z nikim się nie cackać, zrewidować wszystkich niezależnie od urodzenia czystanowiska
[ Pobierz całość w formacie PDF ]