[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozpacz.May your dreams be sweet and bright.Nagle Veller zatoczył się i padł na kolana.Zaczął łkać.Zniekształcone dzwięki wydostawały się spod maski zesłabym pogłosem.In a moment you'll be sound asleep.Wciąż na klęczkach, Veller przysunął się do stolika ichwycił butelkę brandy.Podniósł ją gwałtownie, jakbychciał się napić, lecz złocisty płyn spłynął po porcelano-wej masce, zalewając koszulę.Rozdrażniony Veller rzuciłbutelką o ścianę.Brzęk tłuczonego szkła utonął pomiędzykolejnymi taktami walca.It's time to say goodnight.Jakby po omacku Veller sięgnął po leżące na stolezdjęcia.Pod tym kątem Reiner widział je wyraznie.Niemiał wątpliwości, kogo przedstawiały.Amelia była klasyczną pięknością.Długie, złociste lokiopadały jej na pierś, na ustach malował się nieśmiałyuśmiech.- Amelio - zawył Veller.- Amelio.Tak bardzo cięprzepraszam.Tak bardzo.Reinerowi zrobiło się zimno, poczuł, że żal ściska muserce.- Amelio, wybacz mi, proszę.Tak bardzo cię zawio-dłem.Przepraszam.przepraszam.Reiner nie mógł już dłużej wytrzymać pod drzwiami.Ostrożnie się odsunął, potem przyspieszył kroku.Za za-krętem korytarza zaczął biec.Zatrzymał się dopieroprzed swoją kajutą.Delphine siedziała na pryczy i przeglądała książkęprzyrodniczą.Włosy opadały jej na twarz.Podniosławzrok znad kartek i spytała:- Co się stało? Wyglądasz.Erhard chwycił ją w ramiona i przycisnął usta do jejust.- Co w ciebie wstąpiło? - zapytała niepewnie, kiedyodsunął się od niej, żeby spojrzeć jej w oczy.Reiner uśmiechnął się przez łzy.- Chcę się cieszyć tą chwilą.Pocałował ją znowu.I znowu."Nie wiedział, czy minęły minuty, czy godziny.Krajo-braz za iluminatorem tonął w półmroku, a jego zegarekmarki Zenith przestał działać z chwilą przekroczenia gra-nicy pomiędzy światami.- Nie śpisz? - spytała leżąca obok Delphine, wodzącpalcem po kosmykach na jego piersi.Jej gładkie, nagieciało lśniło od potu.- Nie - odparł, rozkoszując się spokojem.- Zastana-wiam się.Nad młodym bogiem.- Czemu?Erhard spojrzał na nią czule.- Och, Delphine, przecież wiesz - zaczął, mówiąc jakdo dziecka.- Młody bóg to najpotężniejsza siła, jakąznamy.Drżą przed nim zarówno bogowie-Trójca, jak isalgothy.To instrument naszego zbawienia.- Reiner, wiem to wszystko - powiedziała gniewnie.-Więc czemu jeszcze nikogo nie zbawił?- Co masz na myśli?- Salgothy posiadły tę siłę, ale przy jej pomocy potrafi-ły się jedynie niszczyć.Ten Erhard z przeszłości otrzymałmłodego boga, a jednak stał się wybrańcem bogów i ob-rócił się przeciwko ludzkości.Cała ta moc, o której tylemówicie, okazała się bezużyteczna.Reiner nic nie odpowiedział.W ogóle o tym nie pomy-ślał.Teraz, kiedy Delphine wyłożyła mu to prosto, wnio-sek był oczywisty.- Coś ci się śniło? - zapytał, żeby zmienić temat.- Tak - powiedziała i przełknęła ślinę.- Widziałam ol-brzymie miasto i jego mieszkańców.Stolicę świata z jejakweduktami, amfiteatrami i agorami.Widziałam Kolo-seum, Circus Maximus i boski Panteon.Widziałam pra-cownię mojego męża.co to za spojrzenie? Reiner Er-hard jest zazdrosny? Niepotrzebnie, to było dawno temu.- Nie, po prostu.- zaczął, ale zdał sobie sprawę, żerzeczywiście jest zazdrosny.- Nieważne.Nie chcę ci prze-rywać.Mówiłaś, że widziałaś pracownię, tak?- Mhm.Pamiętam, że było tam wiele ksiąg.Zwojów,manuskryptów, woluminów.- Delphine - zaczął ostrożnie - czy to ci przypominałolegowisko Biesiadnika?- Tak! Ale to było wcześniej.Zanim.zanim.Kobieta zaczęła się trząść.Reiner objął ją ramieniem imocno przytulił.- Chyba nie powinniśmy rozgrzebywać tych wspo-mnień.- Nie.Prędzej czy pózniej będę musiała stawić im czo-ło.W pracowni.mój mąż studiował te księgi.Była wśródnich ta, o której wspominał Upiór.- Nemetus?- Tak.%7łelazna księga o jednej lśniącej stronicy.Niewiem, jak to robił, ale za każdym razem, kiedy ją widzia-łam, widniało na niej coś innego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]