[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie.Chodzi mi tylko o to, że zawsze szybko robisz zakupy i wybierasz bez wahania.Pamiętam, jakkiedyś poszliśmy do Bloomingdale'a po koszule dla mnie.Wszystko razem trwało parę minut.Są tonajlepsze koszule, jakie kiedykolwiek miałem.Nadal je noszę.- Dlaczego jesteś dla mnie taki miły? - zapytała, obserwując go spod zmrużonych powiek.- Bo cię kocham.Rosarita usiadła na brzegu łóżka.- Miłość nie wprawia świata w ruch, Dex.Bardzo mi przykro, ale tak to już jest.- Pięknie dzisiaj wyglądasz - powiedział.- Naprawdę? - Komplement sprawił Rosaricie prawdziwą przyjemność.Nigdy nie mówiła Deksowi o licznych operacjach plastycznych, którym się poddała, uważał ją więc zanaturalną piękność.Dobry Boże! Powinna jak najszybciej podrzeć wszystkie swoje stare zdjęcia.Niemogła przecież pozwolić, żeby ujrzał jej dawną, okropną twarz.Dexter stanął tuż przed nią.Oczy miała na poziomie paska jego spodni, dlatego natychmiastzauważyła, że zaczyna mu stawać.Jesteś prawdziwym seksualnym magnesem, pomyślała.Wystarczy tylko znalezć się w pobliżu ciebie ijuż, hulaj dusza! Przyszło jej do głowy, że właściwie mogłaby nauczyć czegoś Deksa, zanim ichmałżeństwo dobiegnie końca.Nie ulegało wątpliwości, że miał wspaniałe ciało, a jego fiut też byłniczego sobie.Oczywiście daleko mu było do Joela, ale cóż by to szkodziło, jeśli w oczekiwaniu nawyjazd Marthy i Matta pokazałaby mu kilka sztuczek.Wyciągnęła rękę i rozpięła rozporek.Jego członek natychmiast wyskoczył na zewnątrz - był to jeden zplusów nienoszenia bielizny.- Ooooch, mały Deksie ślicznie dzisiaj wygląda! - zachwyciła się.Dex sięgnął po pilota do żaluzji i opuścił je, zasłaniając okna.To nie w stylu Joela, pomyślała Rosarita.Joel uwielbiał, kiedy inni ludzie obserwowali go w akcji.Bardzo go to podniecało.polizała Deksa, aby jeszcze bardziej go zachęcić, i zerwała się z łóżka.- Zaraz wrócę - powiedziała, idąc do łazienki.Dex rozebrał się i wyciągnął na łóżku.Zastanawiał się, czy Rosarita zauważy, że uszkodził krążek izaraz wypadnie z łazienki, trzeszcząc z wściekłości.Ale jakim cudem mogłaby dojrzeć tak maleńkie dziurki? Maleńkie, lecz wystarczająco duże, abyprzedostały się przez nie niegrzeczne plemniki.Postąpił bardzo nieładnie, ale Rosarita nie dała mu wyboru.A kiedy urodzi im się pierwsze dziecko,zdrowy, duży chłopiec, Rosarita będzie mu szczerze wdzięczna.O, tak, na pewno.Dexter był o tym głęboko przekonany.Rozdział 9- Sprawa wygląda tak - odezwał się Michael, wbijając chłodne, zielone oczy w twarz córki.Sprawa? Madison nie miała pojęcia, o co mu chodzi.Była już wystarczająco zdenerwowana i wcalenie miała ochoty na następne rewelacje.Siedzieli w restauracji hotelu Plaża.Madison zamówiła mimo-sę do picia oraz jajka smażone zbekonem i kiełbaskami.Jedzenie leżało nietknięte na talerzu, ponieważ nie była w stanie przełknąćnawet kęsa, wypiła natomiast całego drinka.- Tak, Michael? - odparła, obserwując go z niepokojem.Michael pił już drugą filiżankę kawy.Po raz pierwszy zauważyła, że pod oczami ma cienie, a w jegokruczoczarnych włosach pojawiły się srebrne nitki.Czyżby jej przystojny ojciec w końcu zaczął sięstarzeć?Nie.Wszyscy, ale nie Michael.Niemożliwe.- Nigdy nie przypuszczałem, że będę musiał ci o tym powiedzieć - rzekł poważnym tonem.-Wydawałomi się, że nie będzie to konieczne.Ale teraz, kiedy Stella odeszła, powinnaś poznać prawdę.- Jaką prawdę? - zapytała, czując się jak w złym śnie.- Prawdę o tobie i o mnie - powiedział.- O naszej rodzinie.Zrobiło jej się niedobrze.Czuła, że z ust ojca usłyszy zaraz coś, czego nie chciała usłyszeć.- Wiesz, że zawsze cię kochałem i będę kochał, skarbie.Jesteś sensem mojego życia.Nagle dotarło do niej, co chciał jej powiedzieć.O, Boże! ZARAZ SI DOWIE, %7łE ZOSTAAAADOPTOWANA!Więc to dlatego woleli, żeby zwracała się do nich po imieniu! Dlatego nie chcieli, żeby nazywała ich mamą" i tatą"! Teraz i wszystko stało się dla niej jasne.Miała spocone ręce i było jej i słabo.Wez się w garść, nakazała sobie surowo.Opanuj się i spokojnie wysłuchaj tego, co ma ci powiedzieć.Tylko szybko, Michael, pomyślała z rozpaczą, bo nie potrafię znieść takiego napięcia.Michael westchnął głęboko.- Nie jest mi łatwo - powiedział, postukując palcem o blat stołu.A myślisz, że mnie jest łatwo, miała ochotę krzyknąć.Zaraz usłyszę, że mnie adoptowaliście! Myślisz,że to przyjemne?! To- 1 bie nie jest łatwo?! Do cholery z tobą, Michael! Nie wytrzymam tego!- No więc tak.- ciągnął, nie spuszczając wzroku z jej twarzy.- Stella.Ona.Stella nie jest twoją matką.Madison zdążyła się już tego domyślić.Czekała cierpliwie, aby Michael dodał, że nie jest jej ojcem izaczął ją przekonywać, że w gruncie rzeczy nie ma to żadnego znaczenia, bo obydwoje bar- I dzo jąkochają i każda chwila, jaką z nią spędzili, była dla nich | zródłem radości.No, mów, ponaglała go wmyśli.Przecież to I właśnie takie rzeczy przybrani rodzice zwykle opowiadają swoim dzieciom.- Adoptowaliście mnie, tak? - zapytała zdławionym głosem, i- Nie.- Michael energicznie potrząsnął głową.- Jestem twoim ojcem, twoim prawdziwym ojcem.To jakieś szaleństwo, pomyślała.- Tak? - odezwała się słabo.- Oczywiście.I nigdy bym cię nie zostawił, nigdy.- Ja.Ja.Michael, nie rozumiem.- Postaram się wszystko ci wyjaśnić - powiedział, przeciągając lyk kawy, aby się wzmocnić.- Niebyłem jeszcze wtedy żonaty.jyliałem dziewczynę o imieniu Gloria.Gloria i ja.Widzisz, byliśmy sobieprzeznaczeni, byliśmy nierozłączni, jak kosmiczne bliznięta.Dorastaliśmy razem, wszystko robiliśmywe dwójkę.I wreszcie.Wreszcie urodziło nam się dziecko.Zwiat zawirował wokół Madison jak na oszalałej karuzeli.Michael powiedział, że STELLA NIE JESTJEJ MATK.Jak to możliwe?- Tym dzieckiem byłaś ty, kochanie - podjął po drwili.- Ja? - zapytała nieprzytomnie.- W tym czasie zajmowałem się różnymi rzeczami i byłem trochę na bakier z prawem.Sprawyukładały się zle i kiedy miałaś pół roczku, postanowili mnie ukarać.- Ukarać cię? - Madison zmarszczyła brwi.- Za co?Zignorował jej pytanie.- Zagrozili, że jeśli nie dam im tego, czego chcą, zajmą się moją rodziną - ciągnął.- Nie uwierzyłemim, a poza tyrn już wcześniej załatwiłem dla was ochronę.Tak czy inaczej, pewnegodnia Gloria wymknęła się z domu, nie mówiąc nic ochroniarzom.Chciała kupić dla mnie prezenturodzinowy.Wtedy ją zastrzelili.- Kto ją zastrzelił?- To zbyt skomplikowana sprawa, aby ją teraz wyjaśniać.Było to dawno temu - dwadzieścia dziewięćlat temu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]