[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Co zamierzasz ze mną zrobić? - zapytała, kiedy znalezli się już na drodze.- A co proponujesz, miłośnienie czy rozmowę o filozofii neojońskiej?Zrobiła obrażona minę i zacięła usta.Sclavus dobrze znał ten typ kobiet, pozornietajemniczych i równie pozornie wykształconych.Bardzo szybko oszacował ją jakoprofesjonalną agentkę, w dodatku zimną lesbijkę, czującą pogardę do całego światastworzonego przez Boga, podobno mężczyznę.Właściwie powinien ją zabić, jednakciągle odczuwał skrupuły.Na wielkim parkingu przy viafaście porzucił zarekwirowany pędnik i uchyliwszy tylnąklapę, by zapewnić właścicielowi dopływ powietrza, pożyczył sobie innego nierzucającego się w oczy grata.Przez godzinę sunęli zieloną wyżyną, gdzie śród jezior, gajów owocowych ispływających ze stoków winnic pobłyskiwały białe ściany nobilitackich villi.PózniejLeontias skręcił w krętą boczną drogę prowadzącą na szczyt wzgórza, za którymrozpościerał się rejon bagien i mokradeł zwany Wielką Ostoją Natury.Ukradzionypędnik zepchnął do jednego z wulkanicznych bajorek mając nadzieję, że przyrodaszybko upora się z metalową karoserią.Około milli przeszli pieszo.Claudia zdjęłakoturnowe buciki i szła rzucając na lewo i prawo ponure spojrzenia.Tak dotarli dowiększego stawu, gdzie w gęstwinie wodnych prętaczy Leo odszukał łódkę.Complementarka pobladła.- Chcesz mnie utopić, siccaro?Zignorował pytanie.Dziarsko powiosłował ku wyspie zieleniejącej na środku jeziora.Wnet ukazał się drewniany pomost, a na nim grubasek-okularnik, łowiący ryby zapomocą sznurka owiniętego wokół ramienia.- Uważaj, Gurusie, na rybowęże, są bardzo zdradliwe - powiedział Słowianin.- Ale zjadliwe, dwa już czekają w koszyku na kolację.Dia strasznie się o pananiepokoiła.- Ech, te baby.- dopiero teraz spostrzegł Claudię.- A ta domina to kto?- Nasz więzień - Leo uśmiechnął się.- Zawsze chciałeś mieć jakieś niebezpiecznezadanie.Oto i ono.- Co mam z nią zrobić? - Gurus z zainteresowaniem oglądał czarnobrewą.- Pilnować.To żyjątko jest dosyć niebezpieczne.W domku rybackim znalazł się odpowiedni sprzęt, Claudia została skuta małymieleganckimi kajdankami, a Gurus dostał do obrony jej własnego króciaka.- Mam nadzieję, że poradzisz sobie z nią do mego powrotu - powiedział Sclavuskierując się do ukrytego w szopie omnivanta.- Już wyjeżdżasz, szefie, nie zobaczysz Dii? Będzie wściekła i całą złość wyładuje namnie.W tej samej chwili sprawa okazała się bezprzedmiotowa.Rozległ się tupot bosych stópi zdyszana Herrianka wpadła w ramiona Leontiasa pokrywając go pocałunkami.- Leo, mój Leo, mój Leo!Gurus zażenowany odwrócił głowę.Complementarka z officium Tarantionaprzyglądała się scenie w milczeniu.Sztab Elekta nadal mieścił się w Hostelu Asilium.Około nony rozpoczęło się tamprzyjęcie dla mediaferrantów zjeżdżających już na ceremonię zaprzysiężenia.PozaCedrusem pojawiła się praktycznie cała śmietanka "Niebieskich": ProNavigatorLonginus, Lucjusz Gnerus, Marek Ursin.Oczekiwano przybycia Ruffixa z CastrumGoliathum.Wyposażony w doskonale podrobioną plakietę wandalijskiego correspondansa,przygarbiony Sclavus w siwej peruce nie rzucał się w oczy w tłumie gości.Nie zwróciłnań uwagi Ursin ani żaden z doskonale wyszkolonych agentów ochrony.Popijającgorzkawą vinissę i skubiąc najrozmaitsze specjały Leontias bez większego truduzlokalizował Pinettę.Wielkobiusta complementarka królowała na stoisku "BłękitnegoRaptularza".Uśmiechnięta, zerkająca życzliwie spoza grubych szkieł niewiastawyglądała na istny ekstrakt przychylności dla każdego mężczyzny.Jeśli Claudiakojarzyła się z południowym lądolodem, to Pinetta przypominała raczej rodzinnewczasy na Equatorii.Leontias zachowywał się jak typowy prowincjonalny pismak, olśniony urodą libratorki.Parokrotnie zaglądał na jej stoisko, wypytywał o detale kampanii, które nie mogłybyzainteresować nawet pracownic wandalijskiej garkuchni.Wypili wspólnie parę czarekvinissy i w którymś momencie Sclavus tak zadomowił się w "Błękitnym Raptularzu",że sam zaczął rozdawać materiały medialne.- To jest miejsce służbowe - usłyszał naraz nieprzyjemne syknięcie poparte mocnymchwytem rosłego ochroniarza w błękitnym uniformie.Leo, choć nie ułomek, na jegotle wydawał się drobniuteńki.- Ale ja tylko pomagam.- rzekł czując się jak wyrywana marchewka.- Bardzo dziękujemy - warknął osiłek.- Wyrażam się chyba jasno?Słowianin lekko zataczając się opuścił Błękitny Zakątek.Minął perystyl z ognistąfontanną i skręcił do małego barku utrzymanego w stylu żeglarskim.Zamówiłszklaneczkę hiry, najlepszy środek wymiotny.Nawet markowanie picia ma swojegranice.Sączył wolno napój, gdy nagle kotara zasłaniająca przejście do cubikulówsłużbowych zafalowała.- Prima.Casetta 635 - usłyszał zmysłowy szept Pinetty.Pozostały mu trzy hory.Nie tracąc czasu opuścił "Asilium" i w pół godziny pózniejznalazł się opodal knajpy "Jaja Dinozaura".Instynkt podpowiedział mu, że musi być tolokal pod specjalnym nadzorem.Z gazety wiedział już o wyłowieniu z rzeki ciałagadatliwego włóczęgi, który uraczył go tyloma cennymi informacjami.Z automatu naprzeciw knajpy wybrał numer 679-22-354.Gdy ktoś uniósł słuchawkę,rzekł: - Zastałem ciotkę Zytę?- Poszła do apteki po stymulanty - padła odpowiedz.- Tu C-II-CXI.- Moment zaskoczenia.Chwila ciszy.Wreszcie zabrzmiał kobiecy głos: - Topomyłka.- Słuchaj, malutka - rzucił chrapliwie.- Pogadajmy.Wiem od kumpla wszystko.-Zlustrował ulicę, zza rogu wyłonił się facet pękaty jak beka w nieprawdopodobniebarwnej tunizie.- Za chwilę będę przechodził koło "Jaj Dinozaura".Noszę krótkątunizę w złoto-czerwone rosynie.Niech ktoś wyjdzie ze mną pogadać.I żadnychnumerów.Oparty o szkarpę czekał.Wielokwiatowy grubas minął wejście do popiny i wolnoschodził w stronę portu.Czyżby prowokacja się nie udała? Ale nie.Już z knajpywynurzył się niewielki facet o aparycji szczura i ruszył w ślad za oddalającą siętuniką.Leontias ruszył za nim.Gdy mijali ciemnawą bramę, gwałtownymszarpnięciem wciągnął szczurka w głęboki cień.Czekała go zajmująca rozmowa.Minęło pięć pacierzy po primie.Pinetta w cienkim peplum krążyła po casettce(wielopokojowym apartamencie dla nowożeńców) i zerkała na chronometr.- Przyjdzie, nie przyjdzie.?Zadzwięczał fonikon
[ Pobierz całość w formacie PDF ]