[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zrobiłem porównanie pomiędzy tobą, a tą,bez majątku, którą on chce poślubić.Błysnąłem mu przed oczyma przyszło-ścią, przyszłością piękną, wspaniałą, o jakiej nigdy śnić niemógł.Prosiłem, aby się zastanowił, rozważył.Liczę, że zdołam gojeszcze przekonać, wstrzymać jego bieg do zguby.Mam nadzieję, że goprzywiodę do twoich stóp gotowego cię kochać, obdarzyć cię szczęś-ciem. Szczęście! powtórzyło dziewczę z goryczą ono już dla mnienie istnieje! A gdybym ci przysiągł na pamięć twej matki, że zostaniesz żonąLucjana, czy uwierzyłabyś mi?Maria potrząsnęła głową przecząco. Nie! odpowiedziała raz mnie już okłamałeś, mój ojcze, niemogę ci wierzyć! Mimo to składam ci najuroczystszą przysięgę.Złamanie jejbyłoby zbrodnią.Nie wątp w moje słowa, Lucjan cię poślubi! I mnie będziesz kochać? Tak.Będzie cię kochał!Maria rzuciła się ojcu w objęcia. Ach! Uczyń to, uczyń! wołała a ocalisz mi życie!.Rozpaczogarnia mą duszę, trzeba ją wyrwać stamtąd, inaczej ja umrę! Lecz ty,mój ojcze, nie będziesz mógł tego zrobić. Dlaczego? Ponieważ ona go kocha. Kim jest ta, o której mówisz? Aucja, szwaczka od pani Augusty, mojej krawcowej, dziewczynabez znaczenia, porzucone dziecię. Porzucone dziecko powtórzył żywo Garaud zatem nie maojca ni matki? Ani ojca, ani matki, ani nazwiska, ani rodziny mówiła Mariaze wzrastającą pogardą.W miejsce nazwiska ma numer, numerdziewiąty, który jej w przytułku nadano i pod którym została zapisanaw księgach rejestracyjnych.I takiej istocie, takiej.on daje pierwszeń-stwo! wołała i taką, taką on kocha!TLR Nie, moje dziecię, on jej nie kocha rzekł Garaud on jejkochać nie może! Lucjan, jak wszyscy młodzi ludzie, ma kochankę, tąkochanką jest ona.Związki tego rodzaju są przemijające, łatwe dozerwania. Ach! zawołała Maria, z oczyma pałającymi gniewem i zems-tą. Ach! Jak ja nienawidzę tej wychowanki przytułku! Ona mi zabrałacałą mą radość, całe me szczęście.moje nadzieje.wszystko zabrałami.wszystko!W owej chwili wzburzenia milionerka zmieniła się nie do poznania.%7łyły wydęły się jej na czole, usta stały się fioletowe.Niebywałagwałtowność ataku mogła sprowadzić katastrofę. Dziecię ukochane, uspokój się.Błagam cię o to na kolanach mó-wił Jakub Garaud proszącym głosem. Złożyłem przysięgę,której dotrzymam.Zostaniesz żoną Lucjana. Lecz ta dziewczyna? On ją porzuci. A jeśli nie zechce jej porzucić? Znajdzie się sposób usunięcia jej od niego. Tak, to prawda! wołała Maria gorączkowo usunąć ją,usunąć od niego trzeba.Byłby to jedyny sposób powrócenia miLucjana.Lecz jak to uczynić? Co cię to obchodzi, spowoduję, aby powrócił spokój do twejduszy, a do serca nadzieja.Lucjan wyjeżdża teraz na kilkanaściedni.Kto wie, czy ta nieobecność nie starczy, aby zapomniał o swejfantazji. Fantazji powtórzyła Maria z goryczą fantazji, trwającej odprzeszło dwóch lat. Lecz widzę, że nie zrozumiałaś mnie! zawołał Garaud,zatrzymując na Marii spojrzenie. Na pamięć twojej matki przysię-gam, iż ci dam Lucjana i dotrzymam przysięgi! Mówiłem ci, że usuniemytę dziewczynę i on o niej zapomni.A więc tak się stanie!Maria nie słuchała więcej, czy raczej dosłyszeć nie mogła, łkaniedusiło ją prawie.Z wolna nastąpiła reakcja, uspokoiła się, przytłaczał jąjednak głęboki smutek. O! Nie wiem dlaczego i po co Bóg pozwolił mi się narodzić szeptała muszę jedynie cierpieć do śmierci.TLR Nie! Trzeba ci żyć, ażebyś była szczęśliwa! odrzekł milioner,biorąc ją w objęcia i okrywając pieszczotami.Maria usiłowała się uśmiechnąć i po chwili wyszła z gabinetu,ponura, z pochyloną głową.Po powrocie do swego pokoju chwycił ją ataknerwowy, trwający blisko godzinę, po czym uspokoiła się,a raczej wpadła w otępienie.Opanowała ją silna gorączka, wkrótceutraciła przytomność.Cios, jaki uderzył w jej słaby, wątły organizm, byłstraszniejszy niż wszelkie niebezpieczeństwo.Pokojówka rozebrawszy ją, ułożyła na łóżku, po czym poszłazawiadomić Harmanta, że panienka musi wypocząć i nie przyjdziedzisiaj na obiad.Były nadzorca fabryki postanowił, jak wiemy, zgładzić, gdybybyło potrzeba, rywalkę swej córki.Jej rozpacz jakiej był świad-kiem, zdwoiła jego nienawiść dla biednej Aucji.Otóż natychmiastpo obiedzie poszedł pieszo, udając się do małego domku przy ulicyClichy.Owidiusz przewidując jego przybycie, stał w oknie, pilnie obser-wując.Za pierwszym poruszeniem dzwonka pobiegł otworzyć, prowa-dząc przybyłego do pawilonu. Ach! Do pioruna, mój stary, oczekiwałem cię niecierpliwie zawołał, skoro znalezli się sami. Dlaczego niecierpliwie? Mam z tobą wiele do pomówienia. Mów zatem. Zledziłem naszego ptaszka i dzięki zadziwiającej zręczności, jakąmogę się pochlubić, znam nazwisko i adres mieszkania tej, o którą namchodzi. I ja znam te wszystkie szczegóły rzekł obojętnie Garaud. Czy podobna? Tak. Twoja córka więc o wszystkim cię powiadomiła? Ona.ona właśnie. Lecz skąd zna tę osobę? Aucja jest jedną z robotnic u jej krawcowej. Otóż to mi teraz wyjaśnia obecność mojej kuzynki przy ulicy deBourbon.TLR Spotkałeś ją tam? Znalazłem się nagle naprzeciw niej, przy okienku odzwier-nej. Zatem cię poznała? Bynajmniej! zawołał Owidiusz jakże liche masz o mniewyobrażenie? Miałem na sobie ubiór mularza, cały byłem pokryty wapnem.%7ładen mularz nigdy nie był autentyczniejszy w swojej postaci niż ja byłem!Ale.musiała dostać nie lada zawrotu głowyma piękna kuzynka, zastawszy swego ukochanego u owej szwacz-ki? Maria jest ogarnięta rozpaczą bez granic. Nie dziwne, do czarta! Diabelnie została ukąszona! Radz jej, abyuspokoiła swe nerwy.Niechaj się panny Aucji nie obawia.Ale czy niewiesz, u kogo ona pracuje? U pani Augusty, znanej modystki. Która mieszka?. Przy ulicy Zw.Honoriusza, na rogu Castiglione. Chodzi codziennie do owej szwalni? Tego nie wiem. Trzeba się o tym dowiedzieć.To do mnie należy! A terazprzemyślmy poważną stronę tej kwestii.Gdy każemy zniknąć owejosobie, pozostawimy jej rodzinę bez środków utrzymania. Aucja nie ma rodziny. Sierota zatem, bez ojca i matki? Opuszczone dziecko, wychowane w przytułku. Brawo! Tego właśnie nam trzeba.Policja nie mając ni-kogo ze strony dziewczyny, kto by się zajął tą sprawą, będzie działaćwolno.Rozpocznie dla formy śledztwo, poszukiwania, ale nic nieodnajdzie, wobec przedsięwziętych przeze mnie środków ostroż-ności. Cóż zamyślasz zrobić? Dziwne pytanie, kuzynie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]