[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.SÅ‚użącemu nakazaÅ‚ nie przyjmować nikogo; pomimo to kilka razy odwiedziÅ‚ go doktórSzuman.Na pierwszej wizycie wziÄ…Å‚ go za puls i kazaÅ‚ pokazać jÄ™zyk.- Może angielski?.- spytaÅ‚ Wokulski, lecz wnet opamiÄ™taÅ‚ siÄ™ i wyrwaÅ‚ rÄ™kÄ™.Szuman bystro popatrzyÅ‚ mu w oczy.- Nie jesteÅ› zdrów - rzekÅ‚ - co ci dolega?- Nic.Czy znowu zajmujesz siÄ™ praktykÄ…?- Spodziewam siÄ™! - zawoÅ‚aÅ‚ Szuman.- a pierwszÄ… kuracjÄ™ zrobiÅ‚em na samym sobie:uleczyÅ‚em siÄ™ z marzycielstwa.- Bardzo piÄ™knie - odparÅ‚ Wokulski.- Rzecki wspominaÅ‚ mi coÅ› o twoim wyleczeniu.- Rzecki jest półgłówek.stary romantyk.To rasa już ginÄ…ca! Kto chce żyć, musi trzezwopatrzeć na Å›wiat.Uważaj no i po kolei zamykaj oczy.Kiedy ci powiem: lewe.prawe.prawe.Załóż nogÄ™ na nogÄ™.- Co ty robisz, mój kochany?.- zapytaÅ‚ Wokulski.- Badam ciÄ™.- O!.I masz nadziejÄ™ zbadać?- Spodziewam siÄ™.- A potem?- BÄ™dÄ™ ciÄ™ leczyÅ‚.- Z marzycielstwa?- Nie, z neurastenii.Wokulski uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ i rzekÅ‚ po chwili:- Czy możesz wyjąć czÅ‚owiekowi jego mózg i wÅ‚ożyć na to miejsce inny?- Tymczasem nie.- No, to daj spokój leczeniu.- MogÄ™ podsunąć ci nowe pragnienia.- Już je mam.ChciaÅ‚bym zapaść siÄ™ pod ziemiÄ™, choć tak gÅ‚Ä™boko jak.studnia w zasÅ‚awskimzamku.I jeszcze chciaÅ‚bym, ażeby mnie zasypaÅ‚y gruzy, mnie i mój majÄ…tek, i nawet Å›ladtego, że kiedykolwiek istniaÅ‚em.Oto moje pragnienia, owoc wszystkich poprzednich.- Romantyzm!.- zawoÅ‚aÅ‚ Szuman klepiÄ…c go po ramieniu.Ale i to przejdzie.Wokulski już nic nie odpowiedziaÅ‚.GniewaÅ‚ siÄ™ za swoje ostatnie wyrazy i dziwiÅ‚ siÄ™: skÄ…dnagle przyszÅ‚a mu taka otwartość?.GÅ‚upia otwartość!.Co komu do jego pragnieÅ„?.Po coon to mówiÅ‚?.Po co jak bezwstydny żebrak odsÅ‚oniÅ‚ swoje rany?Po wyjÅ›ciu doktora spostrzegÅ‚, że coÅ› siÄ™ w nim zmieniÅ‚o; oto na tle dotychczas bezwzglÄ™dnejapatii pojawiÅ‚o siÄ™ jakieÅ› uczucie.ByÅ‚ to bezimienny ból, z poczÄ…tku bardzo maÅ‚y, któryszybko powiÄ™kszyÅ‚ siÄ™ i stanÄ…Å‚ w mierze.W pierwszej chwili można go byÅ‚o porównać dodelikatnego ukÅ‚ucia szpilkÄ…, a pózniej do jakiejÅ› zawady w sercu, nie wiÄ™kszej od laskowegoorzecha.już żaÅ‚owaÅ‚ apatii kiedy przyszÅ‚o mu na myÅ›l zdanie Feuchterslebena:"RadowaÅ‚em siÄ™ w mojej boleÅ›ci; bo zdawaÅ‚o mi siÄ™, żem spostrzegÅ‚ w sobie tÄ™ pÅ‚odnÄ… walkÄ™,która tworzyÅ‚a i tworzy wszystko na tym Å›wiecie, gdzie bez przerwy walczÄ… nieskoÅ„czonesiÅ‚y.""Jednakże co to jest?" - spytaÅ‚ siebie czujÄ…c, że w jego duszy miejsce apatii zajmuje gÅ‚uchaboleść.I wnet odparÅ‚:"Aha, jest to budzenie siÄ™ Å›wiadomoÅ›ci."Powoli w jego umyÅ›le, dotychczas jakby zasnutym mgÅ‚Ä…, poczÄ…Å‚ zarysowywać siÄ™ obraz.Wokulski ciekawie wpatrywaÅ‚ siÄ™ w niego i dostrzegÅ‚ - sylwetkÄ™ kobiety w objÄ™ciachmężczyzny.Obraz ten miaÅ‚ z poczÄ…tku sÅ‚aby blask fosforycznego Å›wiatÅ‚a, potem staÅ‚ siÄ™różowym.żółtawym.zielonawym.bÅ‚Ä™kitnym.wreszcie zupeÅ‚nie czarnym jak aksamit.___________________________________________________________________________Pobrano z http://www.ebook.zap.only.pl Strona 416eBook Elektroniczna KsiÄ™garniaPotem zniknÄ…Å‚ na kilka chwil i znowu zaczÄ…Å‚ ukazywać siÄ™ kolejno we wszystkich barwach,poczÄ…wszy od fosforycznej, koÅ„czÄ…c na czarnej.JednoczeÅ›nie ból wzmagaÅ‚ siÄ™."CierpiÄ™, wiÄ™c jestem!." - pomyÅ›laÅ‚ Å›miejÄ…c siÄ™ Wokulski.Tak upÅ‚ynęło kilka dni na wpatrywaniu siÄ™ już to w ów obraz zmieniajÄ…cy barwÄ™, już to w ból,który zmieniaÅ‚ natężenie.Czasami zupeÅ‚nie ginÄ…Å‚, pojawiaÅ‚ siÄ™ drobny jak atom, rósÅ‚,wypeÅ‚niaÅ‚ serce, caÅ‚Ä… istotÄ™, caÅ‚y Å›wiat.I w chwili kiedy już przekroczyÅ‚ wszelkÄ… miarÄ™,znowu niknÄ…Å‚ ustÄ™pujÄ…c miejsca absolutnemu spokojowi i zdziwieniu.Z wolna zaczęło siÄ™ rodzić w duszy coÅ› nowego: pragnienie pozbycia siÄ™ i tych bólów, i tychobrazów.ByÅ‚o to podobne do iskry zapalajÄ…cej siÄ™ na tle nocy.JakaÅ› sÅ‚aba otucha bÅ‚ysnęłaWokulskiemu."Czy tylko aby potrafiÄ™ jeszcze myÅ›leć?" - rzekÅ‚ do siebie.Ażeby sprawdzić to, zaczÄ…Å‚ przypominać sobie tabliczkÄ™ mnożenia, potem mnożyć liczbydwucyfrowe przez jednocyfrowe i dwucyfrowe przez dwucyfrowe.Nie dowierzajÄ…c sobiezapisywaÅ‚ rezultaty dziaÅ‚aÅ„, a potem sprawdzaÅ‚ je.Mnożenia na papierze zgadzaÅ‚y siÄ™ zpamiÄ™ciowymi i Wokulski odetchnÄ…Å‚."Jeszcze nie straciÅ‚em rozumu!" - pomyÅ›laÅ‚ z radoÅ›ciÄ….ZaczÄ…Å‚ wyobrażać sobie rozkÅ‚ad wÅ‚asnego mieszkania, ulice Warszawy, Paryż.Otucha rosÅ‚a;spostrzegÅ‚ bowiem, że nie tylko dokÅ‚adnie pamiÄ™ta, ale że jeszcze ćwiczenia te przynoszÄ… mupewien rodzaj ulgi.Im wiÄ™cej myÅ›laÅ‚ o Paryżu, im żywiej przedstawiaÅ‚y mu siÄ™ tamtejszyruch, budowle, targi, muzea, tym mocniej zacieraÅ‚a siÄ™ sylwetka kobiety spoczywajÄ…cej wobjÄ™ciach mężczyzny.Już zaczÄ…Å‚ spacerować po mieszkaniu i oczy jego przypadkowo zatrzymaÅ‚y siÄ™ na stosieilustracji.ByÅ‚y tam kopie z galerii drezdeÅ„skiej i monachijskiej, Don Quichot z rysunkamiDorégo, Hogart.PrzypomniaÅ‚ sobie, że skazani na gilotynÄ™ najznoÅ›niej przepÄ™dzajÄ… czas oglÄ…dajÄ…c rysunki.IodtÄ…d caÅ‚e dnie schodziÅ‚y mu na przeglÄ…daniu rysunków.SkoÅ„czywszy jednÄ… książkÄ™, braÅ‚ siÄ™do drugiej, trzeciej.i znowu powracaÅ‚ do pierwszej.Ból gÅ‚uchnÄ…Å‚; widziadÅ‚a ukazywaÅ‚y siÄ™ coraz rzadziej, otucha rosÅ‚a.Najczęściej jednak przeglÄ…daÅ‚ Don Quichota, który robiÅ‚ na nim potężne wrażenie.PrzypomniaÅ‚ sobie tÄ™ dziwnÄ… historiÄ™ czÅ‚owieka, przez kilkanaÅ›cie lat żyjÄ…cego w sferzepoezji - tak jak on, który rzucaÅ‚ siÄ™ na wiatraki jak on, byÅ‚ druzgotany - jak on, któryzmarnowaÅ‚ życie uganiajÄ…c siÄ™ za ideaÅ‚em kobiety - jak on, i zamiast królewny znalazÅ‚ brudnÄ…dziewkÄ™ od krów - znowu jak on!."A jednakże ten don Quichot byÅ‚ szczęśliwszy ode mnie! - myÅ›laÅ‚.- Dopiero nad grobemzaczÄ…Å‚ budzić siÄ™ ze swych zÅ‚udzeÅ„.A ja?."Im dÅ‚użej przypatrywaÅ‚ siÄ™ rysunkom, im bardziej oswajaÅ‚ siÄ™ z nimi, tym mniej pochÅ‚aniaÅ‚yjego uwagÄ™.Spoza don Quichota, Sancho Pansy i mulników Dorégo, spoza Walki kogutów iUlicy pijackiej Hogarta coraz częściej pokazywaÅ‚o mu siÄ™ wnÄ™trze wagonu, drgajÄ…ca szyba, aw niej niewyrazny obraz Starskiego i panny Izabeli.Wtedy odrzuciÅ‚ ilustracje i zaczÄ…Å‚ czytać książki znane mu jeszcze z epoki dzieciÅ„stwa albo zpiwnicy Hopfera.Z niewymownym wzruszeniem odÅ›wieżaÅ‚ w pamiÄ™ci: %7Å‚ywot Å›w.Genowefy,Różę z Tannenburgu, Rinaldiniego, Robinsona Kruzoe, a nareszcie - TysiÄ…c i jednÄ… nocy.Znowu zdawaÅ‚o mu siÄ™, że już nie istnieje czas ani rzeczywistość i że jego raniona duszauciekÅ‚szy z ziemi bÅ‚Ä…dzi po jakichÅ› czarodziejskich krainach, gdzie bijÄ… tylko szlachetneserca, gdzie podÅ‚ość nie stroi siÄ™ w maskÄ™ obÅ‚udy, gdzie rzÄ…dzi wieczna sprawiedliwośćkojÄ…ca bóle i nagradzajÄ…ca krzywdy.I tu uderzyÅ‚ go jeden dziwny szczegół.Kiedy z wÅ‚asnej literatury wyniósÅ‚ zÅ‚udzenia, którezakoÅ„czyÅ‚y siÄ™ rozkÅ‚adem jego duszy - ukojenie i spokój znajdowaÅ‚ tylko w literaturachobcych.___________________________________________________________________________Pobrano z http://www.ebook.zap.only
[ Pobierz całość w formacie PDF ]