[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaraz jednak zawstydził się tej myśli, jakby popełnił wobeccórki jakąś zdradę.- Jesteś pewna, że w szpitalu oddali nam właściwe niemowlę? -spytał.231Anulaouslaandcs- Też się nad tym nieraz zastanawiałam - z bladym uśmiechemodparła Sarah.- Zaniepokoiło mnie to, co Maxwell powiedział przed wyjściem.O jakimś uzbrojonym zbirze i spotkaniu z nieznajomym mężczyzną.- Nie sądzisz, że może to mieć związek z dziwnymi kłopotamiMarcusa?- No właśnie.- Charles Evans podszedł do telefonu, byzadzwonić do młodszego syna.Honey skręciła w długi podjazd i niemal natychmiast poczułazapach stajni.Uwielbiała ten zapach, zawsze przynosił jej spokój iukojenie.Tutaj się wychowała.Jeszcze jako dziecko biegła po śniadaniudo stajni, by nakarmić swoje ulubione konie wykradzioną z kuchnimarchewką i odetchnąć specyficznym zapachem koni.Teraz więc,zamiast zajechać przed dom, zaparkowała samochód koło najbliższejstajni.Było to jedyne miejsce, w którym nawet przed wyjazdem naBrunhię i poznaniem Maksa czuła się naprawdę sobą.Weszła do środka i omal nie rozpłakała się ze wzruszenia.Wjednym z boksów ujrzała nieznaną sobie, pewnie niedawno kupionąklacz.Była to piękna kasztanka ze złocistą grzywą i takim samymogonem, która na jej widok podniosła głowę znad żłobu.- Jeśli ci to nie przeszkadza, posiedzę tu przez chwilę - odezwałasię Honey.Była gotowa przysiąc, że klacz skinęła łbem.Honey weszła doboksu i usiadła pod ścianą z podciągniętymi pod brodę kolanami.232Anulaouslaandcs- Okłamał mnie - wyznała.- Zrobił ze mnie idiotkę.Nie maszpojęcia, jak się zamartwiałam tym, że nie ma pieniędzy.Myślałpewnie, że dam się nabrać na jego kłamstwa.I miał rację.Klacz podniosła łeb i popatrzyła na Honey, jakby chciałapowiedzieć: Nie oszukuj sama siebie.Gdybyś chciała znać prawdę,łatwo byś się domyśliła, co jest grane.Wszystko na to wskazywało.Po prostu wolałaś nie wiedzieć, z kim masz do czynienia, bo to byoznaczało, że wybrałaś mężczyznę, jakiego życzyli sobie dla ciebierodzice.- Nie mam pretensji o to, że na początku podał się za kogośinnego.Zresztą ja zrobiłam to samo.Wtedy to był zwykły.nopowiedzmy, flirt.Ale potem pojechał za mną aż do Stanów, a to jużwięcej niż przelotny flirt.A planowanie wspólnej ucieczki w nieznane? - spytała klacz, poczym zarżała przyjaznie w stronę stojącego parę boksów dalej ogiera.- No właśnie.Chodziło nie tylko o seks.Max wierzył w to, cochciałam mu dać, a dawałam mu całą siebie.Czyżby? - zdziwiła się klacz.To czemu nie chciałaś mupowiedzieć, czyją marynarkę dałaś mu przed wyjazdem do Marriotta?Dlaczego nie powiedziałaś, że należy do twojego ojca, ani niezdradziłaś swojego nazwiska?Uparta klacz zaczynała działać Honey na nerwy.- Pewnych rzeczy nie mogłam mu powiedzieć, bo nie miałam dotego prawa.Nie mogłam mu zdradzić tajemnic Marcusa.233AnulaouslaandcsKlacz cofnęła się od żłobu, podwinęła przednie nogi i z głośnymparsknięciem padła na ściółkę.- Zdaje się, że cię znudziłam.Klacz zamknęła oczy.- Masz rację.Ja też jestem zmęczona.Może jutro rozjaśni mi sięw głowie.- Owinąwszy się derką, Honey ułożyła się do snu nawyściełających dno boksu strużynach.Jutro, po przyjezdzie rodziców, przyjdzie czas na zmierzenie sięz rzeczywistością.A potem pojedzie, dokąd oczy ją poniosą.Nazajutrz rano obudziło ją czyjeś wołanie.Zdenerwowana klaczomal na nią nie nadepnęła.- Spokojnie, moja śliczna - rzekła Honey, wydobywając się spodderki i poklepując konia po aksamitnej szyi.Kiedy wyjrzała z boksu, w drzwiach stajni stał Max.- Lepiej się do mnie nie zbliżaj! - krzyknęła.- Bądz rozsądna.Wszystko ci wytłumaczę.- Nie jestem rozsądna.A ty jesteś kłamcą.- Proszę cię, Honey.Musisz mnie wysłuchać.- Podaj mi choć jeden powód, dlaczego miałabym cię słuchać! -odkrzyknęła, wychodząc z boksu i chwytając stojące nieopodal widły
[ Pobierz całość w formacie PDF ]