[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Takiej rzeczy nie mo\na, niestety, zrobić szybko.Byłapewna, \e zęby psa zacisną się na jej nodze, zanim zdoła się ukryć. Szybko! Szybko! Kamienie.Zawalić tę dziurę! usłyszała głos Błotosmętka dochodzący zciemności gdzieś przed nią.W środku było zupełnie czarno, tylko z otworu, przez który tu sięwcisnęli, sączyło się szare światło.Jej towarzysze ju\ cię\ko pracowali.Na tle szarego światławidziała małe dłonie Eustachego i wielkie, \abie łapy błotowija poruszające się szybko, abyzasypać otwór kamieniami.Teraz i ona zrozumiała, jakie to wa\ne.Zaczęła zbierać wielkiekamienie i podawać je Scrubbowi.Zanim psy dobiegły do schodów, ujadając i skamląc u wejściado dziury, otwór był ju\ szczelnie zasypany kamieniami.Zrobiło się zupełnie ciemno. Włazmy głębiej! rozległ się głos Błotosmętka. Złapmy się za ręce! powiedziała Julia. To dobry pomysł zgodził się Scrubb.Dość długo jednak trwało, zanim odnalezli w ciemnościswoje ręce.Po drugiej stronie kamiennej barykady słychać było głośne węszenie i skrobaniepazurami. Spróbujmy się wyprostować zaproponował Eustachy.Zrobili tak i stwierdzili, \e mo\na tustać.A potem błotowij z ręką wyciągniętą do Scrubba i Scrubb z ręką wyciągniętą do Julii (którawiele by dała, \eby być w środku, a nie na końcu) zaczęli iść po omacku w ciemność, unoszącwysoko nogi i sztywno je stawiając.Pod stopami czuli kamienie.Po chwili Błotosmętek natrafił nakamienną ścianę, skręcili więc w prawo i szli dalej.Takich zakrętów było odtąd sporo.Po jakimśczasie Julia zupełnie straciła orientację i nie miała pojęcia, w jakim kierunku jest wejście dopodziemia. Zastanawiam się dobiegł ją z ciemności głos Błotosmętka czy składając to wszystko dokupy, nie byłoby lepiej wrócić.je\eli to w ogóle MOśLIWE.i uraczyć olbrzymów podczas ichświątecznej uczty, zamiast błąkać się po wnętrznościach jakiegoś wzgórza, gdzie.stawiamdziesięć do jednego.są smoki, głębokie rozpadliny, gazy, woda i.Auuu! Lecę! Ratujcie się! Ja.Teraz wszystko potoczyło się bardzo szybko.Rozległ się dziki wrzask, suchy, grobowy grzechotkamieni i Julia poczuła, \e zje\d\a, zje\d\a, beznadziejnie zje\d\a, i to zje\d\a z ka\dą chwilącoraz szybciej, po zboczu, które robi się coraz bardziej strome.Jego powierzchnia nie była gładka itwarda, lecz pokryta \wirem i małymi kamieniami, tak \e gdyby nawet mo\na się było podnieść,nic by to nie dało.Ka\dy kawałeczek tego zbocza, na którym by się postawiło nogę, usunąłby sięspod niej i pociągnął w dół.Ale Julia bardziej le\ała, ni\ stała.I im dłu\ej tak zje\d\ali, tym więcejstrącali kamieni i ziemi, tak \e ogólne zje\d\anie wszystkiego (włączając ich samych) stawało sięcoraz szybsze i głośniejsze, a towarzyszyła mu coraz gęstsza i wy\sza chmura pyłu.Po dzikichwrzaskach i przekleństwach Błotosmętka i Eustachego Julia poznała, \e trafia w nich wiele zkamieni, które strącała swoim ciałem.Ale i tak bliska ju\ była obłędu, nabierając pewności, \e zachwilę roztrzaska się w kawałeczki na samym dnie.A jednak tak się nie stało.Kiedy wszystko się skończyło, jej ciało przypominało jeden wielkisiniak, a mokra, lepka substancja na twarzy wydawała się być krwią.Obsypana była (a częściowo izasypana) taką masą ziemi, \wiru i większych kamieni, \e nie mogła się podnieść.Ciemność byłacałkowita: nie robiło \adnej ró\nicy, czy miała oczy zamknięte, czy otwarte.Nic nie słyszała.Byłato najstraszniejsza chwila w jej dotychczasowym \yciu.A mo\e jest sama, mo\e inni.Usłyszałajednak obok siebie chrzęst poruszanych kamieni i za chwilę wszyscy troje wyjaśniali sobiedr\ącymi głosami, \e nikt nie ma połamanych kości. Nigdy się nie wdrapiemy po tym świństwie z powrotem rozległ się głos Scrubba. A czujecie, jak tu ciepło? usłyszeli głos Błotosmętka. To oznacza, \e zjechaliśmyporządny kawałek.Mo\e milę.Zapadło milczenie.Po jakimś czasie Błotosmętek oznajmił: Zgubiłem hubkę z krzesiwem.A po dłu\szej przerwie Julia powiedziała: Okropnie zaschło mi w gardle.Nikt nie próbował się zastanawiać, co mo\na teraz zrobić, bo wydawało się oczywiste, \e sytuacjajest zupełnie beznadziejna.I nawet nie odczuwali tego tak strasznie, jak mo\na by się spodziewać.Byli po prostu za bardzo zmęczeni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]