[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zmierzch już zapadał, a ona wciąż stała.W końcu pozbierała resztki starych bukietów, jakieśpuste naczynia i zaniosła to do szopy za kościołem, gdzie przechowywano szpadle, wiadra iinne rzeczy, które nie powinny poniewierać się byle gdzie w tym miejscu spokoju.Już miałazamknąć za sobą drzwi, gdy wśród drzew przy kościelnym ogrodzeniu dostrzegła jakąśpostać.Cecylia nie należała do osób wierzących w duchy czy też lękających się ciemności.Nawetprzez myśl jej nie przeszło, że mogłaby zobaczyć upiora.To musiał być człowiek, po prostu.Ale skąd się tam nagle wziął? Kiedy szła do szopy ani na drodze, ani na placu nie byłożywej duszy.W szybko zapadającym zmroku detale się zacierały, gdy jednak postać przedostała sięprzez mur i zaczęła zbliżać, Cecylia rozpoznała pastora.Nie była tym wcale zaskoczona, chyba w głębi duszy spodziewała się go tutaj.A jednak najego widok poczuła, że całe jej ciało zalewa fala gorąca.Pragnęła go jeszcze raz spotkać, azarazem chciałaby tego uniknąć.170Pastor wszedł do szopy i zamknął za sobą drzwi.- Skąd się tu wziąłeś? - Cecylia uśmiechnęła się niepewnie.Jemu także głos lekko drżał, gdy odpowiadał:- Obserwowałem cię długo z kościoła, ale czekałem aż przyjdziesz tutaj.- A Julia?- Jest przekonana, że wyjechałaś i uspokojona wybrała się do rodziców, pod Oslo.Ja teżmyślałem, że jesteś już w drodze do Danii.- Statek odpłynie trochę pózniej - wyjaśniła krótko.Czuła się niepewnie.Widziała, że niepanuje nad sytuacją.Powinna po prostu stąd odejść, ale tego nie robiła, zatrzymywało jąjakieś dziwne podniecenie, jakby oczekiwanie czegoś niedozwolonego.- Poprosiłem Julię o rozwód.Cecylia słuchała zdumiona.No, on w każdym razie nie owija rzeczy w bawełnę.- Mam nadzieję, że nie z mojego powodu?- Nie, nie.Ja po prostu dłużej tego nie wytrzymam.- Nietrudno to zrozumieć.Lecz pastor, który stara się o rozwód.? To raczej nie uchodzi?- Chyba nie.Ale działałem w desperacji.- A ona? Co powiedziała?- Ona się, naturalnie, nie zgadza.A co gorsza, grozi zemstą.I zapewniam, że jest do tegozdolna.Nie chciałbym cię na to narazić, obiecałem więc, że z nią zostanę.- Jasne.To zresztą jedyne słuszne wyjście.Rozwód zbytnio by ci zaszkodził, zwłaszcza żeludzie tutaj tak ją uwielbiają.Ale czy to znaczy, że ona o mnie wie?- Domyśla się.Zresztą to chyba nietrudno odgadnąć.Moje życie jest tobą przepełnione,Cecylio.Ogarnęła ją gorączka.Zbyt długo była sama.Nie, nie chciała się wdawać w coś tak.wątpliwego! Chciała zostać przy Alexandrze.Alexander? O Boże, przecież on już dla niej nie istnieje.Nie miała nikogo.171Nagle uświadomiła sobie, że inni młodzi kawalerowie w Danii, którzy chętnie by z niąflirtowali, trzymali się z daleka ze względu na Alexandra.Nie byli pewni jak się sprawy mają,czy ona jest damą jego serca, czy nie.Więc on to miał na myśli mówiąc, że ją wykorzystuje! Posługiwał się nią jak tarczą dlaswoich poczynań, traktował jako świadectwo swej niewinności, gdy wysuwano przeciwniemu oskarżenia.Biedny Alexander myślał, że ona rozumie o co chodzi i bierze udział w grze.A ona o niczymnie miała pojęcia.W małej szopie było ciasno.Cecylia opierała się plecami o ścianę, a Martin, z braku miejsca,stał tuż przy niej.Tak blisko, że czuła ciepło jego ciała.Nie zaskoczyło jej, gdy dłoń Martina dotknęła jej policzka.Odsunęła się tylko instynktownie,drżąc z lęku, że ulegnie powodowana trudnym do opanowania pragnieniem, nie chcącpopełnić czegoś nieczystego, niegodnego.Nagle przypomniała sobie lodowatą Julię.Jejświętoszkowaty, łagodny uśmieszek i podstępne ataki na Irję i Kolgrima.Cecylia da sobie znią radę, ale oni są bezbronni.Dłoń Martina wciąż dotykała jej policzka.Kciukiem lekko gładził ją po twarzy i nagle Cecyliaujęła jego rękę czułym gestem.Drżąca niepewność zniknęła.Pojawiła się spokojnapewność.Gdyby Julia była normalną żoną, nigdy by się nic takiego nie stało.Ale terazMartin pragnął jej, Cecylii.Pragnął czułości i troskliwości.Od chwili, gdy poddała się jego pragnieniom, a nie wymagało to specjalnego poświęcenia zjej strony, wszystko stało się proste i pożądane.Kiedy Martin zbliżył się jeszcze bardziej iprzytulił do niej, poczuła się bezpieczna.Martin drżał rozgorączkowany, przestraszony i podniecony, ona była niczym rozżarzonamasa, która pali się mocno, lecz spokojnie, ledwo dostrzegalnie.Całował tak, jak całujenowicjusz, jej spokój dawał mu jednak poczucie pewności i raz po raz jego usta napotykaływargi, twarz, szyję Cecylii.Kiedy poczuła, że jego ręka zsuwa się w dół, na jej uda, pomogłamu unieść ciężkie spódnice i dotrzeć do celu.Dopiero wtedy ona zapłonęła także, od razu gwałtownie, jak pochodnia.Jęknęła iprzyciągnęła go ku sobie, odpowiadając na jego gorące pocałunki i czując, że gdyby niebyła tak mocno przyciśnięta do ściany, nogi odmówiłyby jej posłuszeństwa.Alexander,myślała, Alexander.Cecylia należała do tych nielicznych kobiet, którym pierwsze zbliżenie nie sprawia bólu.Dlaniej wszystko było rozkoszne i podniecające.Oto mężczyzna, który jej pragnął.I któremuona dała rozkosz i ukojenie!Potem, gdy pod osłoną zimowego mroku pospiesznie wracała do domu, wszystko to wydałojej się jakieś lepkie, brudne i niepotrzebne.172Ale wtedy było już za pózno.Pan Martinius, wlokąc się noga za nogą, wracał na plebanię.Grzech, którego się dopuścił,przygniatał go ciężkim brzemieniem.Był zgubiony jako człowiek, niegodny miana pastora,niegodny stawać na ambonie, by osądzać swoich niewinnych wiernych.Całą noc spędził na klęczkach, pogrążony w modłach o pomoc, wyrozumiałość iprzebaczenie.Martin był człowiekiem zbyt prostolinijnym, by przemilczeć swój postępek.Gdy Julia wróciłanastępnego dnia do domu, natychmiast usłyszała tę całą, godną pożałowania historię.Nie da się powtórzyć, jak to przyjęła.Mówiła dokładnie to, czego można się było spodziewaćpo kimś dotkniętym chorobliwą pychą, odsądzającym wszystkich od czci i wiary
[ Pobierz całość w formacie PDF ]