[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Rzuca na biurko zdjęciesmukłej, czarnej gondoli.- Ta kompletnie nie przystaje do reszty.- Bo? - pyta Rocco Baldoni, przyglądając się fotografii.- Wielubogatych mieszkańców Wenecji kupuje gondole, remontuje i trzymadla szpanu.Niektórzy sadzą w nich kwiatki.- Bzdury - warczy Valentina.- Mario nie jest jakimś stukniętymogrodnikiem.- Ależ jest - protestuje Vito.- Jest stuknięty, i to zdrowo.Cała tajego wyspa to sen wariata.Valentina rozkłada ręce w geście irytacji.- Ale tam nie było kwiatków, prawda? - W jej głosie słychaćsarkazm.- Ta gondola była w pełni sprawna.W każdej chwili mogławypłynąć.- I co w związku z tym? - dopytuje się Vito, wcielając się w rolęadwokata diabła.- Twierdzisz, że facet wykorzystuje gondolę, żebyrozpływać się w dumie? %7łe podpłynął nią do motorówki Antonia ipodłożył materiały wybuchowe? Albo że morduje turystów i zwozi321ich na swoją fantastyczną wyspę, żeby ich kroić na kawałki? - Majorposyła jej współczujące spojrzenie i wzdycha.- Trochę zbyt nacią-gana ta teoria, Valentino.Nie zapominajmy, że Antonio rozpraco-wywał na tej wyspie sprawę handlu narkotykami.Sądzę, że w gondolimożemy znalezć co najwyżej ślady prochów.- Przy tych milionach turystów przewalających się przez Wenecjęzdziwiłbym się, gdybyśmy ich nie znalezli - wtrąca Rocco.- Tylko że to nie jest łódz turystyczna, kretynie! - odparowujepodniesionym głosem Valentina.- To prywatna jednostka.- Dość! - wrzeszczy Vito.Krzyki podwładnych cichną.Major rozmasowuje sobie skronie.Wszyscy są zmęczeni i zestresowani.Widzi to w ich oczach.Myśli oswojej żonie, o jej chorobie i o tym, jak bardzo boi się zostawać sama.Czuje się winny, że go przy niej nie ma.- Starczy na dziś - oznajmia Vito po chwili.- Dopilnujcie, żebywszystko, co ma trafić do laboratorium, trafiło do laboratorium, apotem do domu i spać.Valentina zdaje się go nie słyszeć i nie dostrzegać, że schował jużdługopis do kieszeni i teraz rozgląda się za kluczami.- A co z tymi monitorami? - Podsuwa mu kolejne zdjęcia.- Za-instalowano je wewnątrz hangaru.Nie są podłączone do głównejsieci, tylko do osobnego systemu monitoringu, na który nie staćbyłoby nawet tych gości z CSI: Kryminalne zagadki Nowego Jorku.- Na miłość boską, Valentino, ten facet jest miliarderem! - wy-bucha Vito i od razu tego żałuje.Z niejakim trudem zmusza się dospokojniejszego tonu: - Boi się, żeby ktoś go nie uprowadził.Na jegomiejscu zainstalowałbym kamery i monitory wszędzie, gdzie się da.Prawdę mówiąc, bałbym się iść do kibla bez trzech ochroniarzy.Ateraz jazda do domu.322Vito wstaje, ale przed drzwiami odwraca się jeszcze do Valentiny.Wie, że za ostro ją potraktował.- Słuchaj, to są wszystko niezłe poszlaki.Mamy więcej tropów,niż się spodziewałem, ale to są mimo wszystko tylko tropy.W łóż-kach kilku z tych hipisów znalezliśmy niewielkie ilości narkotyków.Haszyszu, ecstasy, poppersów i speeda.Za mało, żeby wsadzić kogośza kraty, ale dość, żebyśmy mogli wejść tam jeszcze raz.Gondola jestinteresująca, ale będzie miała znaczenie tylko wtedy, gdy dochodze-niówka powiąże ją z naszymi ofiarami.A na razie takich dowodównie mamy.- Vito rozgląda się po pokoju i uświadamia sobie, że niemoże jeszcze opuścić swojej ekipy.Odprawa jeszcze się nie skoń-czyła.No cóż, Maria będzie musiała poczekać.- Dobra, jeszczedziesięć minut.- Major wraca do swojego biurka.- Tom, przypomnijnam to, o czym mówiłeś mi po drodze, o tych satanistach.Tom szybko zbiera myśli, strzelając złożonymi palcami.Jego za-krystian w Los Angeles zawsze miał do niego pretensje o ten dener-wujący zwyczaj.- Merea Teale, ta wytatuowana kobieta, która twierdzi, że jestasystentką Mario, powiedziała mi, że sataniści odprawiali swojerytuały na wyspie.Wierzę jej.W pokoju, do którego wszedłem,niewątpliwie odbyła się czarna msza.- Masz na to jakiś dowód? - przerywa Vito.- Powiedziała mi o tym.- To nic nie znaczy.Pytam, czy masz jakiś dowód?- Na cokole były ślady czarnego wosku.Vito wybucha śmiechem.- Bez żartów, Tom! Nie da się udowodnić obecności Antychrystaza pomocą śladów czarnego wosku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]